tag:blogger.com,1999:blog-40617559424635068602024-02-07T15:58:25.221+01:00The threat of loveUparta Madeleine prowadzi spokojne (no oprócz imprezowych weekendów) samotne życie i nie spodziewa się nagłej zmiany, która w nim zajdzie gdy pojawi się zielonooki mężczyzna. Wszystko przewróci się do góry nogami, okaże się, że Madeleine żyła w ciągłym kłamstwie. Jak potoczą się losy bohaterki, kiedy na drodze stanie jej kolejna obca osoba? martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.comBlogger34125tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-23040582962656224082016-03-07T23:56:00.003+01:002016-03-07T23:56:56.436+01:00Nominacja!Mój blog został nominowany w konkursie na blog miesiąca.<br />
Zachęcam do głosowania.<br />
<a href="http://sonda.hanzo.pl/sondy,257679,8Wpr.html" target="_blank">SONDA</a>martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-42713305301514706012016-01-13T14:19:00.001+01:002016-01-13T14:19:31.700+01:00Druga część oficjalnie rozpoczęta!Wpadam z krótką informacją, że wczoraj pojawił się prolog do drugiej części, zapraszam. Miłego dnia kochani czytelnicy! ♥martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-71452121225361242492016-01-06T01:42:00.002+01:002016-01-06T01:42:31.180+01:00Łapajcie linka skarby http://withouthim1.blogspot.com/?m=1 ❤<br />
Chciałam jeszcze tylko dodać że obydwa moje opowiadania, The Threat of Love i Only With You (Without Him też będzie) można czytać na wattpadzie. Nie dam linka, bo jestem na telefonie i naprawdę nie do końca ogarniam wattpad, ale wpiszcie w wyszukiwanie i powinno wyskoczyć. Dobranoc.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-9304992341960433642015-12-19T21:24:00.001+01:002015-12-19T21:24:17.500+01:00INFORMACJAHej kochani, wchodzi tu ktoś jeszcze?<br />
Tak, jak zapowiadałam, niedługo zaczynam pisać drugą część pod tytułem<br />
<br />
<i><span style="font-size: large;"> <span style="background-color: white;"> <span style="color: red;"> </span><span style="color: blue;"> </span><span style="color: #3d85c6;"> <b> "Without him"</b></span></span></span></i><br />
<br />
Wczoraj skończyłam robić nagłówek, jeszcze został mi szablon (tak, nauczyłam się je robić!) i na dniach powinien pojawić się link do drugiej części, więc czuwajcie.<br />
Dobranoc!martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-30330714690830527512015-09-12T16:10:00.003+02:002015-12-20T15:35:56.253+01:00Epilog<i>Przez ostatni czas życie Madeleine Smith i jej przyjaciół bezpowrotnie się zmieniło.</i><br />
<i>Niespełniona miłość dręczyła ją każdego dnia, gdy patrzyła w lustro i wyobrażała sobie, jak dobrze wyglądałaby u boku kogoś, kogo tak bardzo kochała, a kogo nie mogła mieć. </i><br />
<i>Śmierć rozdzieliła ukochanych, gdy zabrała go do innego wymiaru, gdzie podobno nie mógł zaznać więcej bólu. </i><br />
<i>Za to ona cierpiała podwójnie, nie mogąc pojąć, dlaczego straciła Zayn'a. </i><br />
<i>Jej życie zawaliło się w momencie, gdy została zgwałcona, jednak wtedy wiedziała, że on jej pomoże.</i><br />
<i>Wyobraźcie sobie, jak musiała się czuć, gdy oznajmiono jej, że zmarł.</i><br />
<i>Nie, nie wyobrazicie sobie tego. Nie możesz tego zrozumieć, dopóki sam tego nie przeżyjesz.</i><br />
<i>Nie była na tyle silna, by wytrzymać gwałt i śmierć Zayn'a. A przecież jeszcze nie tak dawno cierpiała z powodu śmierci ojca. </i><br />
<i>Codziennie zadawała sobie pytanie, dlaczego? </i><br />
<i>Długo nie mogła o tym rozmawiać, bardzo długo nie chciała rozmawiać z kimkolwiek. Obwiniała wszystkich o śmierć ukochanego. Chciała zginąć, by spotkać Zayn'a w lepszym świecie. Żyletka stała się jej nową miłością, na której mogła polegać. </i><br />
<i>Aż w końcu podniosła się, zerwała wszelkie kontakty z dawnymi przyjaciółmi i wyjechała na studia, byleby zapomnieć o ciężkich przeżyciach. Nie chciała, by siostra musiała oglądać ją w tak podłym stanie, gdy próbowała już nawet samobójstwa. Ktoś jednak musiał ją ocalić, dostała drugą szansę.</i><br />
<i>Za granicą zaczęła odżywać. Czas przyzwyczaił ją do bólu, nie myślała już tak często o Maliku. </i><br />
<i>Pewnego dnia wpadła na szarmanckiego blondyna, który próbował posklejać jej złamane serce, by później w nim zamieszkać. Zakochał się w niej od pierwszego wrażenia, lecz wiedział, że nie będzie łatwa. Rozkochał ją w sobie, a ona otworzyła się na świat. Mimo, że serce wciąż pamiętało brązowe oczy, które zawsze będzie kochać, rozum nakazywał jej się zakochać w kimś innym, by zapomnieć. </i><br />
<i>Był idealnym kandydatem na męża. Żadnych kryminalnych powiązań, jego jedynym źródłem dochodu był jego zespół, a nie jakieś narkotyki, czy Bóg wie, co jeszcze. Był rok starszy, również studiował, był dobrze wychowany, prowadził normalne życie. Czy Maddy nie powinna być właśnie z kimś takim? </i><br />
<i>Jakby nie było, to Zayn i Harry ściągnęli na nią wszystkie kłopoty.</i><br />
<i>Długo próbowała sobie to wmówić, aż w końcu zaczęła w to wierzyć. </i><br />
<i>Nie chciała znać ani Harry'ego, ani reszty, za bardzo przypominali jej Zayn'a.</i><br />
<i>Dlatego rzadko wracała do rodzinnego miasta. </i><br />
<i>________________________________</i><br />
<br />
Hejooo! :3<br />
Zaskoczeni? Smutni? Wiem, że wolelibyście szczęśliwy koniec, ale nie zawsze tak może być.<br />
Nie planowałam epilogu już w tym rozdziale, ale tak po prostu wyszło. Jak wrażenia? :3 Proszę o komentarze!<br />
A teraz druga sprawa, mój blog funkcjonuje już dobre 4 miesiące, jak nie 5! :3 Jak ten czas szybko leci... jestem zadowolona z siebie, że byłam w stanie doprowadzić do jego końca, a nie zrezygnowałam po kilku rozdziałach. :D Dziękuję, że czytaliście, komentowaliście i nabijaliście wyświetlenia!<br />
Mam nadzieję, że będziecie czytać mojego drugiego bloga http://onlywithyou1.blogspot.com/ za którego planuję się teraz porządnie wziąć.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
Przepraszam, lubię trzymać was w napięciu! ♥<br />
JUŻ TERAZ OGŁASZAM, ŻE DOCZEKACIE SIĘ DRUGIEJ CZĘŚCI THE THREAT OF LOVE< KTÓREJ TYTUŁU JESZCZE NIE ZNAM, ALE NIEDŁUGO BIORĘ SIĘ ZA ROBIENIE NAGŁÓWKA I TEJ CAŁEJ RESZTY< O WSZYSTKIM WAS POINFORMUJĘ TUTAJ, WIĘC ZACHĘCAM DO WPADANIA I ŚLEDZENIA NA BIEŻĄCO POSTĘPÓW!<br />
DZIEKUJĘ WAM, JESTEŚCIE CUDOWNE! <3 <3<br />
Do zobaczenia :)martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-10544063441543017372015-09-06T14:54:00.000+02:002015-09-06T15:21:30.989+02:00Rozdział 25*Perspektywa Harry'ego*<br />
Leniwie uniosłem powieki czując, jak promienie słoneczne nagrzewają moją nagą skórę.<br />
Nie pamiętałem nic z wczorajszego wieczoru, ani nie wiedziałem gdzie się znajduję.<br />
Za to obok mnie leżała znajoma blondynka. Wpatrywała się we mnie jak w obrazek, tymczasem ja przeklinałem w myślach ilość spożytego wczoraj alkoholu. Chyba wiem, tak, pamiętam. Trochę zdemolowałem dom, gdy straciłem wiarę w uratowanie Madeleine, a później poszedłem się upić.<br />
A Claudia...no cóż, wykorzystała to.<br />
- Muszę spadać. - stanąłem na równe nogi i zacząłem się ubierać, nie słuchając protestów dziewczyny. Byłem porządnie skacowany, tak naprawdę nie wiedziałem jak dotrę do domu, ale z pewnością nie mogłem tam dłużej siedzieć.<br />
Wybiegłem z mieszkania Claudii, a do swojego dojechałem taksówką, za którą nie zapłaciłem. Taksówkarz nie upominał się o wypłatę, sądzę, z powodu mojego groźnego wyrazu twarzy. Chrzanić to.<br />
- Leslie! - powinna być w moim mieszkaniu, lecz nie zastałem jej. Gdzie była? - Leslie, kurwa, mam kaca! - darłem się na marne, w końcu moje gardło wysiadło i musiałem sam jakoś się ratować.<br />
Wypiłem z pięć szklanek wody, wziąłem jakieś prochy, gówno mi to dawało, zdychałem po prostu.<br />
A Leslie jak nie było, tak nie było. Dopiero po jakimś czasie zauważyłem kartkę przylepioną do szafki.<br />
<br />
<i> Wyluzuj, bo się zajedziesz. Niedługo wrócimy. Kocham cię.</i><br />
<i><br /></i>
Pierwsze co przykuło moją uwagę... ostatnie zdanie.<br />
- Kocham cię? Leslie się zakochała... - szepnąłem pod nosem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że przecież ja byłem odbiorcą tego listu, to było do mnie.<br />
Dlaczego, ja się pytam, no dlaczego się nie domyśliłem?! Przecież do było jasne od początku, inaczej by tutaj nie siedziała i nie męczyła się ze mną!<br />
Jestem debilem. Jestem pieprzonym kutasem. Jestem taki głupi!<br />
Leslie pojechała po Maddy. O, kuźwa...<br />
<br />
Przetrzepałem cały dom w poszukiwaniu jej laptopa, notatek, telefonu, czy jakiejś mapki.<br />
Wkrótce znalazłem jej komórkę, a w niej notatkę. Ulica, na której kiedyś bywałem dość często...<br />
Nie tracąc czasu wsiadłem w samochód i pojechałem do znajomego burdelu.<br />
Jak się czułem? Cholernie źle, mogłem stracić dwie tak ważne osoby naraz. Mogłem trzymać Leslie z daleka od tych całych poszukiwań, albo poprosić ją o pomoc. Widziała jak się męczę, więc chciała pomóc.<br />
Wszedłem, wcześniej naciągając na głowę kaptur. Dokładnie przejrzałem każdy kat tego paskudnego miejsca, ale nigdzie nie zobaczyłem dziewczyn. Zostało jeszcze jedno pomieszczenie, które zwyczaj było zamknięte na klucz, ale w moim stanie to nie był żaden problem. Okazało się, że pod drzwiami stoi dwóch siłaczy, za pewne od Richardsona. Wziąłem ich z zaskoczenia, ale mimo to mocno oberwałem. Mój łuk brwiowy był rozcięty, z wargi sączyła się krew, a knykcie miałem porządnie zakrwawione od walki, ale dałem radę. Zanim otworzyłem te cholerne drzwi musiałem rozwalić zamek.<br />
- Maddy, Leslie! - na widok brunetek serce podeszło mi do gardła, a łzy zalały oczy, ale nie mogłem się rozkleić, bo mnie potrzebowały.<br />
Madeleine siedziała związana w jednym rogu w podartych ciuchach, rozmazanym makijażu i rozczochranych włosach, Mimo to była śliczna, ale w oczach miała pustkę. Żadnego strachu czy smutku, pustka jest najgorsza. Leslie, w drugim rogu, również związana, lecz w milion razy lepszym stanie niż ta pierwsza i w jakichś dziwnych ciuchach, Jeszcze raz sprawdzając korytarz, rozwiązałem obydwie i zamierzałem wybiec, wcześniej biorąc młodą Smith na ręce, lecz jak zawsze, coś musiało pójść nie tak. W pomieszczeniu zaroiło się od uzbrojonych gości, za nimi pojawił się znajomy mężczyzna.<br />
Jedyną ucieczką było okno. Nie byłoby problemu, gdyby nie było to drugie piętro.<br />
- Co teraz? - Leslie spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Byłem bezsilny, bezmyślny. Dlaczego przyjechałem tutaj sam?<br />
Miałem się poddać, ale w tym momencie telefon w mojej kieszeni zawibrował trzy razy, co oznaczało, że jeszcze mamy jakieś szanse. Nie puszczałem Maddy z objęć, a ona obejmowała mnie coraz mocniej. Obydwie się bały, bo nie wiedziały, że zaraz przyjdzie ratunek w postaci przyjaciół.<br />
- No i co teraz będzie? Trzeba się było tutaj pchać? Drogie dzieci, ze mną nie wygracie, a w trójkę, to nawet jednego mojego człowieka nie pokonacie. - zarechotał Richardson.<br />
Spuściłem głowę, kryjąc chytry uśmieszek pełznący po mojej twarzy.<br />
- Wmawiaj sobie, dziadku. - usłyszałem Willa, później rozległy się strzały.<br />
Udało nam się uciec.<br />
Odjechaliśmy z tego przeklętego burdelu z piskiem opon, z cudem uchodząc z życiem. Maddy wciąż siedziała na moich kolanach i mocno się we mnie wtulała. Wiedziałem, że wolałaby, gdyby na moim miejscu był Zayn, ale nie było to możliwe. Nie wiem, czy kiedykolwiek będą mogli się zobaczyć. I to niestety ja byłem tym, który miał jej to powiedzieć.<br />
Nie wiedziałem, w jaki sposób ja skrzywdzili, ale sądząc po miejscu, w którym ją znalazłem...nie było dobrze. Leslie siedziała cicho, z wzrokiem wbitym w szybę. Byłem szczęśliwy, bo udało nam się uciec, ale byłem też zły. Pozwoliłem skrzywdzić Maddy i sam skrzywdziłem Leslie, z tym, że w drugim wypadku mogłem się jeszcze poprawić.<br />
- Co wam odbiło, żeby pojedynczo tam wchodzić. Gdybym nie przyjechał do ciebie, żeby sprawdzić, jak się czujesz, moglibyście już nie żyć. Ile razy powtarzałem, że nie działamy solo? - odezwał się Joseph, ten najmądrzejszy. Od zawsze był jak ojciec i zawsze nas opieprzał. Jak dobrze jest mieć takich przyjaciół. A William? Był najmłodszy, zawsze śmialiśmy się z niego, nazywając go gówniarzem, ale martwię się o niego jak o młodszego brata.<br />
- Nie zabraliśmy Kate, bo jest za bardzo emocjonalna, mogłaby nas udupić, gdyby zobaczyła swoją siostrę w takim stanie. - mruknął młody.<br />
- Ją też trzeba zabrać do szpitala. - odezwała się niepewnie Leslie, wskazując ruchem głowy na dziewczynę.<br />
- Z daleka od Zayna. - szepnął Joseph, by śpiąca Maddy nie usłyszała. Przytaknąłem, po czym kazałem Williamowi powiadomić Kate o tym, co się stało.<br />
- Zgwałcili ją. Richardson i jego dwaj klienci.<br />
Przeczuwałem to, ale...do cholery, trzy razy?!<br />
Zabiję się. Zayn mnie zabije. Kate zabije nas wszystkich. A potem jeszcze Leslie mnie poćwiartuje za to, co jej zrobiłem.<br />
<div>
<br /></div>
_____________________________________<br />
Przepraszam za jakiekolwiek niedociągnięcia, natchnęło mnie dzisiaj i dodaję bez sprawdzania, żeby nie stracić weny, może napiszę dzisiaj jeszcze jeden rozdział. :)<br />
Dziękuję, że tak licznie (w porównaniu z tym, co było na początku) komentujecie, to bardzo mnie motywuje!<3 Jestem naprawdę przeszczęśliwa, że mam tych ośmiu cudownych czytelników, którzy są ze mną na dobre i na złe <3 Kocham was misie :*<br />
<br />
P.S. Zbliżamy się do końcamartynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-71333336410418161862015-08-24T11:19:00.001+02:002015-08-24T11:19:20.284+02:00Rozdział 24*Perspektywa Harry'ego*<br />
Poczucie winy wciąż we mnie rosło. Przecież Zayn był moim przyjacielem, nie ważne co się stało, był nim. Ja powinienem teraz tam leżeć i zdychać, a on ratować Madeleine. Wiedziałem, że ją kocha.<br />
Jedyne co mogłem dla niego zrobić, to odnalezienie <i>jego dziewczyny</i> i zapewnienie jej bezpieczeństwa, skoro on nie był w stanie tego zrobić.<br />
*Dwa dni później*<br />
Od dwóch dni usiłowałem dowiedzieć się czegoś na temat miejsca pobytu dziewczyny, niestety na marne, tkwiłem w martwym punkcie. Nie przyjmowałem pomocy przyjaciół, chciałem zrobić to sam, dla Zayn'a.<br />
Właśnie, co do Zayn''a, nie było z nim dobrze. Przed nim było jeszcze kilka operacji, a i to nie wiadomo czy pomoże. Lekarze milczeli, gdy pytaliśmy, czy się obudzi. Jeśli się nie obudzi? Chciałem mu tyle wyjaśnić, przeprosić, pogodzić się. Zobaczyć jaki szczęśliwy jest z Maddy.<br />
A jeśli to nie możliwe?<br />
Byłem, jestem i będę jego przyjacielem i chcę mu to powiedzieć.<br />
Nie wiem co się z nami stało, chyba pieniądze przewróciły nam w głowach. To chore, co kasa robi z człowiekiem.<br />
- Harry? Co z tobą? - usłyszałem delikatny głos Leslie, wchodzącej do pokoju. Siedziałem od dwóch godzin jak trup wpatrując się w ścianę i rozmyślając o tym cyrku, który się odgrywał.<br />
- Nic. - uciąłem krótko i dobitnie, i niemal usłyszałem jak ciężko wzdycha. Dziewczyna od dwóch dni starała się za mną nadążać i naprawdę była dla mnie wsparciem, lecz nie potrafiłem jeszcze tego docenić. Byłem zbyt przejęty troską o inną dziewczynę, by zauważyć, że los podstawił mi pod nos kogoś, z kim mógłbym być szczęśliwy.<br />
To głupie, jeszcze niedawno nie myślałem o szczęściu, związku, rodzinie, bo wydawało się to takie odległe. A teraz? Chyba wydoroślałem, już nie zależy mi jedynie na seksie i rozmiarze dekoltu, nie chcę zaliczać przypadkowych dziewczyn i nie podniecają mnie już plastikowe lalki, takie jak Claudia. Pamiętacie tą blondynkę, o którą niegdyś była zazdrosna Madeleine?<br />
Ironia losu, gdy ona chciała mnie, nie wiedziałem czy pragnę jej, teraz ona woli Malika, a mi zaczęło na niej zależeć.<br />
- Nie bądź dla mnie taki oschły, proszę. - powiedziała, łamiącym się głosem, lecz nie zwróciłem na to uwagi, nie pocieszyłem jej. Wewnętrzny Harry mi na to nie pozwalał, choć tak bardzo miałem go dość.<br />
- Leslie, wyjdź. - odparłem głosem przepełnionym irytacją, nawet nie spoglądając w stronę brunetki.<br />
- Wszystko będzie dobrze. - wyszeptała, jakby bojąc się, że się na nią rzucę. I wyszła.<br />
***<br />
*Perspektywa Leslie*<br />
Znałam Harry'ego już wiele lat i niby wiedziałam, że nie moglibyśmy być parą, ale ta głupia nadzieja wciąż we mnie siedziała i za każdym razem, gdy mnie od siebie odpychał czułam, jakby ktoś wbijał mi nóż w plecy. Nigdy nie żywiłam do niego tak mocnych uczuć, ale z pojawieniem się Caren one wzrosły i nie mogłam się ich wyzbyć. Miłość to zguba, ludzie mówią prawdę.<br />
Od dwóch dni próbowałam być przy nim, podczas gdy on wciąż mnie spławiał, jakby nie zauważając, że mi na nim zależy w <i>inny</i> sposób, niż ten przyjacielski. Styles jest trudny, nie ma co zaprzeczać, ale to mnie do niego ciągnie i, cholera, nie wiem co z tym zrobić.<br />
Może skoczę z mostu i będę miała święty spokój?<br />
<br />
Widząc, jak z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zdenerwowany faktem, że nie może jej znaleźć, postanowiłam działać. Jako doświadczona... hmm, nie wiem, kim jestem.<br />
Dobra, w każdym razie miałam jakieś pojęcie na temat planów Richardsona (węszyło się tu i tam), więc mogłam spróbować swoich sił. I tak nie miałam nic do stracenia, a Harry był tak roztrzepany, że i za trzy lata nie znalazłby Maddy. Był lepszy w bójkach, strzelaninach itd.<br />
Układałam w głowie dość...dziwny plan wyciągnięcia dziewczyny mojego chłopaka... wróć!<br />
Dziewczyny, w której zakochany był chłopak, w którym byłam zakochana.<br />
Potrzebowałam dobrej charakteryzacji, gdyż jak wiadomo, do klubu nocnego nie pójdę kurtce i glanach.<br />
Po całej "metamorfozie" nie wyglądałam ani trochę jak ja, więc zabrałam broń i komórkę, i ruszyłam do najsławniejszego klubu w kraju, gdzie znalazłam sygnał.<br />
Wchodząc, czułam na sobie wzrok niejednego faceta, ale mus to mus.<br />
Rozglądałam się na wszystkie strony, mając nadzieję że dobrze trafiłam i to nie jest żadna pułapka.<br />
Zauważyłam dziewczynę łudząco przypominającą Madeleine, skuloną i głośno szlochającą przy ścianie, a obok bruneta koło czterdziestki, próbującego zaciągnąć ją po schodach do... Jezu. Miała potargane ciuchy i mnóstwo ran i siniaków, przez co nie miałam wątpliwości, że została zgwałcona. Jakim cudem nikt tego nie widzi?!<br />
Już miałam ruszać w jej stronę, by odwrócić uwagę mężczyzny, kiedy niestety...<br />
<br />
_______________________________________________________<br />
Na początku należą wam sie ogromne przeprosiny, gdyż moja nieobecność na blogu potrwała dłużej niż zapowiadałam. :c<br />
Kiedy wróciłam do domu po prostu nie wiedziałam jak się zabrać za napisanie tego rozdziału i szukałam sobie wszelakich wymówek, byleby go nie dodać. Trochę się rozleniwiłam, wiem. :( Ale mam nadzieję, że wraz z rokiem szkolnym wróci moja chęć do pisania i będziecie mogły cieszyć się częstymi rozdziałami tak, jak kiedyś.<br />
W dodatku było pełno tych wszystkich dram, czego w ogóle nie ogarniałam i tymbardziej nie miałam ochoty pisać o chłopakach. Ojcostwo Louisa, rozpad Zerrie, no nie mogłam tego zrozumieć. Mam nadzieję, że nie będziecie się na mnie długo gniewać, chociaż naprawdę zawaliłam.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-86024301977681088202015-07-09T19:24:00.000+02:002015-07-09T19:26:58.283+02:00Rozdział 23*Perspektywa Maddy*<br />
- Kocham cię, Mad. Nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził. - Zayn czule ucałował moje czoło, przez chwilę dodając mi otuchy. Jak już wspomniałam, tylko przez chwilę, bo ktoś wszedł do pomieszczenia i wyrwał mnie z jego objęć.<br />
- Zostaw ją, kurwa! - mulat zamachnął się, mocno uderzając w szczękę mięśniaka. Facet mocniej ścisnął moje nadgarstki i siłą wyciągnął mnie stamtąd. Słyszałam, jak Malik kłóci się z uspakajającymi go przyjaciółmi.<br />
- Do samochodu. - przede mną wyrósł kolejny koleś który po przejęciu mnie, wepchnął mnie do auta. Chciałam wyjść, ale zatrzasnął drzwi, po czym usiadł za kierownicą i ruszył w nieznanym mi kierunku.<br />
Skuliłam się w kłębek, licząc, że zaraz obudzę się z tego koszmarnego snu, ale nie.<br />
Wprowadzono mnie do jakiegoś... klubu?<br />
W środku było pełno nachlanych facetów, a wokoło nich kręciły się skąpo ubrane kobiety.<br />
A mnie tu po co, bo nie rozumiem?<br />
<i>O, kurwa.</i> Zaczynam rozumieć.<br />
Blondyn boleśnie szarpał mnie za ramię, mimo, że nie próbowałam walczyć. I tak byłam bez szans.<br />
Stanęłam przed stolikiem, za którym siedział nikt inny jak Richardson i kilku kolesi w jego wieku, którym oczy omal nie wyleciały na mój widok.<br />
- Tam jest garderoba, dziewczyny pokażą ci, co masz założyć. - widząc moją minę, dodał - no, chyba, że chcesz by twój Malik zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. - uśmiechnął się chytrze.<br />
<i>Nie płacz. Tylko nie płacz.</i><br />
Łzy zbierały się pod moimi powiekami, ale nie pozwoliłam im ujrzeć światła dziennego...a w tym wypadku klubowego.<br />
Moja sytuacja była tak beznadziejna. Nie chciałam go słuchać, ale gdy wspomniał o Zaynie...<br />
Czy naprawdę byłby w stanie zrobić mu krzywdę?<br />
<i>To gangster, jasne, że tak.</i><br />
W mojej głowie rozbrzmiewała tylko jedna myśl: "Nie mogę narażać Zayna."<br />
Za bardzo go kochałam. On też mnie kochał i wiedziałam, że niedługo po mnie przyjdzie.<br />
Poszłam we wskazanym kierunku. W "garderobie" było pełno dziewczyn, wyglądających jak dziwki.<br />
Stanęłam w progu i zmierzyłam wzrokiem każdą z nich, oczywiście nie były dłużne.<br />
- Nowa? - zapytała z przekąsem blondyna z dużymi piersiami. Kiwnęłam delikatnie głową w górę i w dół, przez co się zaśmiała. Naprawdę? Takie, kurwa, śmieszne?!<br />
- Chodź, dam ci coś do ubrania. Chyba nie zamierzasz tak tańczyć? - kolejna pociągnęła mnie w stronę ciuchów, chociaż, biorąc pod uwagę to, że prawie nic nie zakrywały, przypominały bardziej bieliznę. Wybrałam strój, którym jako-tako mogłabym się zakryć i wróciłam do stolika.<br />
<br />
*Perspektywa Leslie*<br />
Wiedziałam już, gdzie mam ich szukać.<br />
W nocy pojechałam na przedmieścia i kręciłam się obok dość dużego budynku, gdzie byli więzieni moi przyjaciele. Oczywiście, musiałam być bardzo ostrożna, by nie dać się złapać.<br />
Kiedy już miałam obmyślony cały plan, wzięłam się do roboty. Wiedziałam, że Richardson lubi kobiety, więc musi tu być ich od groma. Nałożyłam na siebie tonę makijażu, ubrałam miniówkę i szpilki, oraz narzuciłam perukę. Z pewnością wyglądałam jak klaun, ale nie martwiłam się o to.<br />
Weszłam do środka, mijając dwóch uzbrojonych dryblasów, pilnujących wejścia.<br />
Dziękuję Bogu za zdolności aktorskie, jakimi mnie obdarzył.<br />
Na razie szło jak po maśle, nawet aż za łatwo. Idąc o schodach natknęłam się na dwóch kolejnych facetów, którzy zaczęli na mnie gwizdać, a później na jakąś prawie nagą rudowłosą laskę.<br />
W drodze do piwnicy nie było tak fajnie.<br />
- Maleńka, czego tu szukasz? - pewien młody blondyn próbował mnie zaczepić. Gdyby nie to, jak się na mnie gapił, mógłby być całkiem przystojny, ale Harry i tak wygląda o niebo lepiej. Szkoda, że woli Maddy.<br />
- Mam ochotę na coś mocnego, ale tam na górze nikt nie chce się ze mną napić. - posłałam mu uwodzicielski uśmiech. Od razu wyciągnął butelkę z alkoholem.<br />
Wypiłam pół kieliszka, resztę wylewając, gdy chłopak nie patrzył. Naliczyłam mu już z dziewięć kieliszków. Padł na podłogę jak zabity, a ja z triumfalnym uśmiechem odnalazłam z jego kieszeni klucze. Bez problemu odnalazłam pomieszczenie, w którym przesiadywali moi przyjaciele.<br />
- Leslie?! - krzyknęli chórem, wywołując u mnie śmiech. Po chwili jednak zastąpił go grymas.<br />
- Gdzie młoda Smith?<br />
Usłyszałam głośne westchnięcie, wydobywające się z ust Zayn'a. Co do cholery?<br />
- Później. Nie wiem, jak tu się dostałaś, ale spierdalamy. - Harry w swoim żywiole, jak miło.<br />
Wydostaliśmy się na dwór, po drodze masakrując kilku gości. W końcu w szóstkę nie było to jakieś wielce trudne.<br />
Właśnie wsiadaliśmy do auta, Musiałam usiąść na kolanach Harry'ego, nie żeby mi to przeszkadzało.<br />
William siedział za kierownicą. Malik wsiadał na końcu, gdy nagle rozległ się strzał.<br />
Patrzyłam, jak chłopak osuwa się na siedzenie. A było tak dobrze. Cudem udało mi się domknąć drzwi. Odjechaliśmy z piskiem opon i z krwawiącym chłopakiem obok.<br />
- Oberwał, cholera, dostał! - krzyczałam. Próbowałam go obudzić, ale na marne. Kate z kolei naciągnęła się na wszystkie możliwe sposoby, by obejrzeć ranę mulata.<br />
- Jest źle, Musimy jechać do szpitala.<br />
Widziałam, jak William próbuje utrzymać panowanie nad kierownicą, a Joseph z niepokojem obserwuje nas w lusterku.<br />
- Czy to konieczne? - zapytał po chwili.<br />
- Bez tego umrze!<br />
Odetchnęłam z ulgą, że nie był to Harry.<br />
Właściwie, lubiłam Zayn'a, ale Styles go nienawidził. Poza tym, od zawsze byliśmy tylko ja, Harry, Joseph, William i Chris - zdrajca. Kate nie trzymała się z nami, ale wiedziała o brudnej robocie jej ojca. Malik dopiero od niedawna zaczął z nami pracować, więc w sumie nie zależało mi na nim tak, jak na reszcie<br />
Mimo to, wszyscy byliśmy zdenerwowani. Will zaparkował od szpitalem, po czym razem z Josephem wnieśli nieprzytomnego do środka, a Kate pognała za nimi. Ja i Harry ociągaliśmy, się zanim do nich dołączyliśmy. Siedzieli już pod blokiem operacyjnym i kręcili się nerwowo na krzesłach. Blondynka chodziła po korytarzu w tę i z powrotem.<br />
Posłałam jej pytające spojrzenie.<br />
- Jest gorzej, niż myślałam. Stracił dużo krwi, ma krwotok wewnętrzny i uszkodzony jakiś większy narząd. Nawet nie wiem, co jest dokładnie.<br />
Harry nie wyglądał na zadowolonego obrotem sytuacji. Po nim spodziewałam się nieco innej reakcji.<br />
Szczerze? Myślałam, że coś rozwali i wyjdzie.<br />
- Znajdę Maddy. - oh, zabolało. Wiedziałam, że mu na niej zależy, po prostu... zabolało.<br />
_____________________________________________________<br />
Postanowiłam wam wynagrodzić wcześniejszy rodział, który moim zdaniem był szajsowski.<br />
Tak więc, w jednym dniu dodaję drugi, również dość krótki rozdział i myślę, że teraz mogę spokojnie zostawić bloga na te dwa tygodnie. :3 Komentujcie!<br />
+ A, no i zapraszam na http://hope-for-a-new-life-harry-styles.blogspot.com/ , jeśli nudzi wam się w wakacje i lubicie dobre ff. :Dmartynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-17511735762538858972015-07-09T16:06:00.001+02:002015-07-09T16:06:37.639+02:00Rozdział 22*Perspektywa Harry'ego*<br />
Bolało mnie to, jak na niego patrzyła. Jak ją dotykał, a ona mu na to pozwalała. Najbardziej bolał fakt, że ufała jemu, nie mi i to z nim spała. Mnie nie chciała nawet pocałować, a jemu się oddała. Byliby idealną parą, nie było tam miejsca dla takiego debila jak ja.<br />
Chciałem udawać obojętnego, by nie okazywać tego cholernego bólu. Nauczyłem się tłumić uczucia, a ona z powrotem je we mnie obudziła. Czy chociaż odrobinę jej na mnie zależy?<br />
Zayn trzęsie się jak galareta, gdy mówi o Maddy.<br />
Cóż, moje serce również drży, tyle że tego nie widać. Dopiero teraz, gdy prosto w oczy powiedział mi, że się z nią przespał, wpadłem w szał i straciłem kontrolę.<br />
Uderzyłem raz i drugi, ale gdy zamachnąłem się, by zrobić to po raz trzeci, sam oberwałem.<br />
- Tak jej nie pomożecie!<br />
Nie dawałem za wygraną do momentu, aż dostałem na tyle mocno, by stracić przytomność.<br />
<br />
<i>Śliczna brunetka o karmelowych oczach idzie w moją stronę z szerokim uśmiechem na twarzy. </i><br />
<i>Wiatr rozwiewa jej długie, gęste włosy, a oczy przepełnione są blaskiem. </i><br />
<i>Wyciąga rękę w moją stronę, a ja bez wahania ją łapię. </i><br />
<i>W tym samym momencie jej twarz rozpływa się w powietrzu, a do moich uszu dobiega stłumiony krzyk i męskie głosy.</i><br />
<i>Gdy próbuję się ruszyć, aby jej pomóc dostrzegam, że jestem na bagnach. </i><br />
<i>Szarpię się i walczę z żywiołem, lecz zapadam się z każdą sekundą coraz głębiej i głębiej.</i><br />
<i>Dziewczyna wciąż krzyczy, a ja nie mogę nic zrobić. </i><br />
<i><br /></i>
Otworzyłem oczy i otarłem spocone czoło wierzchem dłoni. Było ciemno, a nade mną pochylały się jakieś postacie.<br />
- To tylko sen. - Maddy pogłaskała mnie po policzku, a ja się uspokoiłem.<br />
- Wszystko z tobą w porządku? Kochanie, ja... - przymknąłem się, kiedy na jej miejscu pojawiła się twarz Williama. Popadałem już w paranoję. - kurwa. - przeklnąłem pod nosem i podniosłem się na łokciach.<br />
- Aż tak? - Zayn kpił ze mnie, a sam nie zachowywał się lepiej.<br />
<br />
*Perspektywa Maddy*<br />
Drzwi się zamknęły, a ja zostałam sam na sam z obleśnym czterdziestolatkiem, który pożerał mnie wzrokiem.<br />
Podczas gdy on wygodnie rozsiadł się w fotelu, wciąż stałam, nie wiedząc co zrobić.<br />
Dlaczego nie mogłam leżeć związana w jakiejś piwnicy pełnej szczurów? Naprawdę, wolałabym to, niż bycie tutaj.<br />
- Zatańcz dla mnie, skarbie. Chcę cię przetestować, zanim oddam cię innym.<br />
Jego słowa mnie przeraziły. Dosłownie, wywołały u mnie panikę.<br />
Mężczyzna zarechotał i wskazał gestem ręki, bym wykonała polecenie, jednak nie ruszyłam się z miejsca.<br />
Po kilkunastu sekundach zniecierpliwił się i zbliżył się. Wzdrygnęłam się, gdy jego zimne ręce zaczęły ściągać ze mnie bluzkę. Zaczęliśmy się szarpać, ale nic to nie dało. Wkrótce zdarł ze mnie koszulkę i położył swoje ohydne łapska na moich biodrach. Głośno płakałam i próbowałam protestować, ale wydawał się tym nie przejmować.<br />
Dopiero gdy drzwi się otworzyły przerwał na chwilę.<br />
- Szefie, mam sprawę. - młody chłopak wszedł do pomieszczenia i skupił całą swoją uwagę na moim ciele.<br />
Czy każdy facet taki jest?<br />
- Przyjdź później. - byłam pewna, że teraz stanie się najgorsze, ale na szczęście chłopak nie miał zamiaru wychodzić.<br />
- To ważne.<br />
Richardson westchnął i kazał komuś odprowadzić mnie do... właściwie nie wiem jak to nazwał, ale wedle życzenia, trafiłam do jakiejś piwnicy.<br />
- Maddy? - piątka oczu skupiła się na mnie. Cóż, wyglądałam fatalnie bez koszulki i z licznymi zadrapaniami na ciele. Czułam się równie źle.<br />
Mulat bez ociągania otoczył mnie ramionami. Wtuliłam się w niego, wciąż cicho łkając. Wiedziałam, że ten koszmar się powtórzy, przecież nawet Zayn nie był w stanie mnie obronić.<br />
- Co ten chuj ci zrobił?<br />
- Kazał mi tańczyć, a ja nie chciałam. Powiedział, że chce mnie przetestować, zanim odda mnie innym.<br />
Zauważyłam, jak Zayn z Harry'm wymieniają znaczące spojrzenia.<br />
- Musimy coś zrobić.<br />
*Perspektywa Zayn'a*<br />
Czułem się cholernie źle, widząc zapłakaną dziewczynę, którą tak bardzo kocham.<br />
Winiłem siebie za to, że pozwoliłem komukolwiek, by ją dotknął.<br />
Wszyscy domyśliliśmy się planów tego pierdolonego starucha.<br />
Zamierzał zrobić z Madeleine <i>prostytutkę.</i><br />
A ja nie zamierzałem mu na to pozwolić.<br />
- Nie zachowujcie się jak szczeniaki. - Styles prychnął, na co spiorunowałem go wzrokiem. Zasrany gówniarz.<br />
- Niedługo chłopaki nas stąd wydostaną. - odezwał się Joseph, obejmujący Kate. Widać, że dziewczyna nie wie jak zachować się w stosunku do siostry, którą przez tak długi czas okłamywała. Nie zmienia to jednak faktu, że się o nią martwi.<br />
- Niedługo będzie za późno. - warknąłem, po czym mocniej przycisnąłem do siebie dziewczynę.<br />
<br />
*Perspektywa Leslie*<br />
Dowiedziałam się, że Zayn, Harry, Joseph, William, Kate i Maddy zostali porwani.<br />
Przez kogo? Oczywiście, od razu się domyśliłam.<br />
Nasi "współpracownicy" nie zamierzają w najbliższym czasie zbliżać się do Richardsona, zatem muszę działać na własną rękę. No, chyba, że Claudia zgodzi się mi pomóc, w co wątpię. Jest egoistką, jedyne co ją obchodzi to własny tyłek. Co z tego, że jest moją przyjaciółką.<br />
Wiedziałam, że jeśli się nie pośpieszę, mogę ich już więcej nie zobaczyć.<br />
Wiedziałam też, że będzie cholernie trudno ich stamtąd wyciągnąć, ale wolałabym sama zginąć, niż zostawić przyjaciół na pastwę losu.<br />
_________________________________________________________<br />
Przepraszam, wyszło mi kompletne gówno.<br />
:/<br />
<br />martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-814479838231373272015-07-06T18:38:00.003+02:002015-07-06T18:38:58.542+02:00Rozdział 21*Perspektywa Maddy*<br />
Obserwując całą sytuację, zesztywniałam i momentalnie straciłam panowanie nad drżącymi rękami. Nie mogąc się ruszyć, modliłam się, by ktoś mnie uszczypnął, lub wybudził z tego okropnego koszmaru. Niestety, koszmar był rzeczywistością i nikt nie pieklił się, by coś na to poradzić.<br />
Kiedy spróbowałam zrobić krok w przód, zostałam odciągnięta i zamknięta w szczelnym uścisku.<br />
- Nie, nie ruszaj się. Muszą to załatwić sami. - usłyszałam głos Josepha za sobą, przez co ogarnęła mnie ochota złamania mu nosa. Załatwić, sami? Zostawiając ich samych, skazujemy ich obu na śmierć.<br />
- Zrób coś! - krzyknęłam. Zayn i Harry wydawali się nie słyszeć naszych słów, mierzyli się jedynie wzrokiem i celowali w siebie nawzajem. Czułam, że to nie może się dobrze skończyć.<br />
William podszedł do Malika, lecz spotkał się z niemiłą reakcją, został odepchnięty na drugi koniec pomieszczenia. Wow, skąd u Zayn'a tyle siły?<br />
Gdy patrzyłam, jak znajomi...przyjaciele (mogę ich tak nazwać?) kręcą ze zrezygnowania głowami, musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Jednym, szybkim ruchem wyrwałam się z uścisku Josha i wskoczyłam między chłopaków.<br />
- Proszę, odłóżcie to. - wyszeptałam, czując uścisk w gardle. Rozklejałam się z każdą kolejną sekundą w tym marnym położeniu pomiędzy bombą atomową, a... bombą atomową.<br />
Zayn opuścił pistolet. Z pewnością kłócił się z myślami, jak mógłby się zachować. Styles uparcie trzymał przy swoim i próbował mnie przesunąć, ale ostatkami sił trzymałam się w tym samym miejscu.<br />
- Odsuń się, bo...<br />
- Bo co, może teraz będziesz celował w nas oboje? - nie mogąc uwierzyć, spojrzałam na Zayn'a, by upewnić się, że to nie z jego ust wypłynęły te słowa. Ale tak się nie stało, bo to właśnie on stanął w mojej obronie. To bez sensu, podczas gdy pozostała trójka wciąż nie ruszała się z miejsc, jakby obawiali się, że coś im grozi. Oh, w zasadzie groziło.<br />
Poczułam, jak mulat przyciągnął mnie do siebie i oplótł ręką w talii, podczas gdy drugą rękę wyciągnął w stronę Harry'ego, i był bliski od pociągnięcia za spust.<br />
W momencie, gdy rozległ się strzał, w domu zrobiło się głośno, a przez drzwi frontowe wpadli zamaskowani mężczyźni z bronią. Oczywiście, że wiedziałam, a przynajmniej domyślałam się, kim byli. Richardson uderzył w nas gdy byliśmy najsłabsi, nie spodziewaliśmy się niczego. Zayn wzdrygnął się i spudłował, więc na szczęście Harry był cały.<br />
<i>Co za idiotka myśli o szczęściu, podczas gdy jest otoczona przez gangsterów?</i><br />
Zayn stanął przede mną z zamiarem chronienia mnie. Przestraszona oplotłam go rękami w talii.<br />
Wiedziałam, że każdy w tym pomieszczeniu ma broń i umie się nią posługiwać. Też miałam... w szafce, w sypialni.<br />
Widocznie Joseph i William wiedzieli, że nie mają szans, a broń lepiej będzie zachować.<br />
Z przerażeniem patrzyłam, jak siłą wyprowadzają z domu Kate i resztę, łącznie z Harry'm. Kiedy zostali skrępowani, przyszła kolej na mnie i Zayn'a.<br />
Dziękowałam Bogu, że chłopak o mnie nie zapomniał, bo gdyby nie oparcie, jakie dla mnie stanowił, pewnie już dawno zemdlałabym z przejęcia. Przed nami pojawił się ten sam mężczyzna, który nie dawno był szefem Zayn'a.<br />
- A mogliśmy być przyjaciółmi, Malik. - powiedział z ironią w głosie, po czym zatrzymał wzrok na mnie, ledwo dostrzegalnej za wysokim brunetem - a ty pożałujesz, że próbowałaś mnie przechytrzyć. Jesteś całkiem ładna, być może to wykorzystam. - zarechotał, wywołując u mnie ciarki.<br />
<i>Jesteś całkiem ładna, być może to wykorzystam. </i><br />
<i>Jesteś całkiem ładna, być może to wykorzystam. </i><br />
<i>Jesteś całkiem ładna, być może to wykorzystam. </i><br />
Słowa tego ohydnego starucha rozbrzmiewały w mojej głowie do momentu, w którym upadłam na chłodną ziemię.<br />
*Perspektywa Zayn'a*<br />
Pierwszy raz byłem tak przerażony.<br />
Pierwszy raz czułem się tak bezsilny.<br />
Pierwszy raz czułem, że mogę stracić kogoś, kogo kocham.<br />
Nie mogłem patrzeć, gdy dwóch dryblasów umieszczało Maddy w bagażniku, a później odjeżdzało w nieznanym kierunku.<br />
Richardson miał na nią plany, które prowadziły tylko w jedno miejsce, a ja modliłem się, bym nie miał racji.<br />
Podczas gdy w piątkę wylądowaliśmy w obskurnym pomieszczeniu bez możliwości wydostania się i bez broni, jej wciąż nie było.<br />
- To wszystko przez ciebie, gdybyś się nie aferował, nie byłoby nas tu, a ona byłaby bezpieczna! - przeklinałem Stylesa za to, że w ogóle się urodził i oczywiste było, że miałem rację.<br />
- Dopóki kręciłeś się w pobliżu, nigdy nie była bezpieczna! - odpowiedział mi równie głośnym krzykiem.<br />
- Masz pojęcie, co on chce z nią zrobić?! - oczywiście, że nie miał.<br />
- Nie, ale wiem, że na pewno jej tutaj nie ma.<br />
- I nie będzie! Jeśli czegoś nie zrobimy, możliwe, że więcej jej nie zobaczysz, idioto!<br />
Wydawał się być niewzruszony moimi słowami. Obojętność z jego strony to codzienne zjawisko, ale myślałem, że z Madeleine jest inaczej. Myślałem, że na niej mu zależy.<br />
- Przynajmniej będę miał pewność, że ty też nie, a więc mi jej nie zabierzesz.<br />
Co? Jak mógł mieć czelność w takiej sytuacji wyjeżdżać ze swoją chorą zazdrością?!<br />
- Wiesz, co ci powiem?! Spałem z nią, a ona nie jest twoją pieprzoną własnością!<br />
Zauważyłem, jak jego twarz momentalnie traci kolor, a już po chwili byłem przyciśnięty do ściany.<br />
- Coś ty, do kurwy, powiedział?!<br />
_______________________________________________<br />
Muszę przyznać, że rozdział miał być dłuższy, ale cóż... xd<br />
I tak dość dużo się dzieje, więc mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza. :)<br />
Jak wrażenia? Jak myślicie, co będzie z Maddy? Gdzie się podziała?<br />
<span style="color: lime;">A teraz mniej przyjemna sprawa. W piątek wyjeżdżam na dwa tygodnie, przez co nie będę miała możliwości napisania rozdziału. Postaram się dodać coś przed wyjazdem, ale nie obiecuję.</span><br />
<span style="color: blue;">A niech was ciekawość zeżre, ha! :D</span><br />
<span style="color: lime;">Podczas gdy mnie nie będzie zapraszam do czytania mojego drugiego bloga, jeśli lubicie moją twórczość. </span><br />
<span style="color: lime;">Link: http://onlywithyou1.blogspot.com/ (co z tego, że jest na "boku") xD </span>martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-74935569553708882492015-06-27T20:01:00.006+02:002015-06-27T20:01:58.475+02:00Rozdział 20*Perspektywa Maddy*<br />
Kiedy otworzyłam oczy nie zobaczyłam przy sobie Zayna. Poczułam ukłucie w brzuchu, ale z drugiej strony odetchnęłam z ulgą, że wyszedł, zanim Harry mógłby coś zauważyć. Nie chciałabym, żeby wiedział, że ja i Zayn...<br />
Boże, czy my to naprawdę zrobiliśmy? Tutaj, na tym łóżku, kilka godzin temu?<br />
Podniosłam głowę i stoczyłam się z łóżka na podłogę, jęcząc przy tym. Zdecydowanie nie wyspałam się najlepiej, ale warto było. Głowa już mnie nie bolała, ale nie byłam pewna, czy ból nie wróci. Z racji tego, że byłam całkowicie naga szybko podeszłam do szafy, gdzie znajdowały się moje ciuchy i zabrałam z niej czarną, koronkową bieliznę, jeansy i biały t-shirt z jakimś napisem. Weszłam pod prysznic i dokładnie zmyłam z siebie zapach Malika. Niestety, na mojej szyi widniała pokaźnych rozmiarów malinka, więc musiałam użyć kilku warstw podkładu, by ją zamaskować. Wreszcie mi się to udało, a więc o równej dziewiątej pojawiłam się w kuchni, mając cichą nadzieję, że Harry gdzieś zniknął, tak jak to ostatnio miał w zwyczaju. Ale nie, bo akurat w tym samym momencie wszedł do pomieszczenia.<br />
Dlaczego chciałam go unikać? To proste, nie wiedziałam, jak się zachować. Chłopak nie miał pojęcia o moim zbliżeniu z Zaynem, ale mimo to okropnie się czułam. To trochę głupie, bo przecież nie jesteśmy razem, więc teoretycznie mogę robić, co chcę, ale...<br />
- Miałaś leżeć. - obrzucił mnie chłodnym spojrzeniem. Nie lubiłam go takiego. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam pałaszować w lodówce. Po chwili zostałam od niej odciągnięta.<br />
- Wracaj do łóżka, zaraz coś ci przyniosę.<br />
Ton jego głosu był obojętny. Przez chwilę zastanawiałam się, czy aby na pewno nic nie wie, ponieważ jeszcze wczoraj mnie całował i martwił się, a teraz był taki oschły...<br />
- Nie. - wyszarpnęłam ramię z uścisku Harry'ego. Nie spodziewał się jakiegokolwiek oporu z mojej strony, więc nie trzymał mnie zbyt mocno.<br />
- Powiedziałem coś. - warknął, wyraźnie zirytowany moją postawą. Dlaczego oni się tak denerwują o byle gówno? Zayn i Harry są jak tykające bomby, nie wiesz kiedy wybuchną, a ja czuję się jak zakładnik umieszczony między nimi.<br />
<i>Cóż za kryminalne skojarzenia, brawo Mad. </i><br />
<i>-</i> A ja odmówiłam. - wróciłam do poprzedniej czynności czując rozpierającą mnie dumę. Postawiłam się Harry'emu, którego tak bardzo się bałam. Postawiłam się kryminaliście, który mnie porwał i myślał, że może mieć nade mną kontrolę...<br />
Oh, <i>kryminalista.</i> Nienawidzę tak określać Stylesa, ale...kim innym mógłby być?<br />
- Nie prowokuj mnie. - syknął mi prosto do ucha, stając za mną. Objął mnie w talii, na co się wzdrygnęłam. Chłopak zaśmiał się na moja reakcję. - widzisz? Boisz się mnie, wiesz do czego jestem zd...<br />
- Dobra, dobra! - wymknęłam się z jego uścisku i prześliznęłam obok szafki.<br />
Znów z nim przegrywam. Weszłam do "swojego" pokoju, ale zamiast wskoczyć do łóżka i martwić się o to, co Harry mógłby mi zrobić, stanęłam przy oknie i tępo wgapiałam się w ulicę. Nie była to jakaś szczególnie zaludniona okolica, raczej trudna do znalezienia. Wręcz świetna kryjówka, nigdy sama bym tutaj nie trafiła. Pragnęłam, by jakimś cudem w oknie stanął Zayn, a później podszedł, pocałował mnie, powiedział, że mnie koch...nie. Nie kocha mnie, to nie jest możliwe, lepiej dla mnie. <i>Wcale nie. </i><br />
- Chyba miałaś leżeć. - przeszły mnie ciarki, gdy z drugiego końca pokoju rozległ się głos. Okropnie się bałam, chociaż wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Chyba.<br />
- Ja... - odwróciłam się przodem do bruneta, lecz on już stał kilka milimetrów przede mną i trzymał mnie za ręce.<br />
- Jesteś taka niewinna. - nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Jego słowa huczały mi w głowie jak echo. Chłód bił od niego na kilometr, jednak ja wciąż chciałam czuć go przy sobie.<br />
- Harry...<br />
- Ciii... - przyłożył mi palec do warg, na co momentalnie zamilkłam. Jego dotyk rozpalał we mnie zmysły, jednocześnie wywołując paniczny strach. Wszystko było pokręcone.<br />
Subtelnie złączył nasze usta, lecz nie trwało to długo. Znów wyszedł bez słowa. Miałam <i>deja vu.</i><br />
I w dodatku byłam głodna. Pozostało mi tylko łóżko.<br />
***<br />
Zdrzemnęłam się, przez co byłam jakby nieobecna. W trakcie tej mojej "nieobecności" w domu pojawili się goście, a wraz z nimi krzyki i ogólny hałas. Zeszłam po kilku schodkach, wziąć będąc niewidoczną dla obecnych. W mieszaninie głosów udało mi się wyłapać głos jakiejś kobiety i kilku mężczyzn, w tym oczywiście zielonookiego. Zaglądnęłam przez barierkę i zamarłam.<br />
Blondynka była łudząco podobna do mojej siostry. Wróć, to była moja siostra!<br />
Z trudem powstrzymałam pisk. Co ona tutaj robi? Czy ją czeka taki sam los, jak mnie? A może...<br />
- Do kurwy, Styles, on chce nam pomóc! - odezwała się. Nam? Jakie, do cholery jasnej, NAM?!<br />
- Raz już nam pomógł, przez co o mało nas psy nie wywęszyły! - obok Harry'ego dostrzegłam ciemną czuprynę i te piękne, czekoladowe oczy.<br />
- Ty nadal nie rozumiesz, że to nie ja? Sam musiałem spierdalać! - tym razem głos zabrał Zayn. A więc sprawy z przeszłości.<br />
No tak, to układa się w dość sensowną całość. Kiedyś najlepsi przyjaciele, później te całe interesy na czarno, jeden wkopał drugiego, czy coś w tym stylu, później wrogowie, a teraz nie potrafią sobie wybaczyć.<br />
- Uspokójcie się, nie zapominajcie o młodej. - Joseph stanął pomiędzy moimi dwoma... yy, Malikiem i Stylesem. Na szczęście, przecież gdyby pozostali w takiej odległości od siebie prędzej czy później skakaliby sobie do gardeł.<br />
Nie wiedziałam tylko, co tam robiła Kate.<br />
Czyli ona o wszystkim wiedziała? Wiedziała czym zajmował się ojciec, wiedziała o moim pobycie tutaj, jedynie mi wciskała te bajeczki o tatusiu z pełnym kontem, posiadającym własną firmę.<br />
Nieudolnie zsunęłam nogę po schodku, lądując na tyłku. Wszystkie oczy skierowały się na mnie. Dopiero teraz spostrzegłam Williama. Szkoda mi go, taki młody a marnuje sobie życiu w tym gównie. Przecież mógłby być normalnym osiemnastolatkiem.<br />
- Zajebiście, kurwa. - Harry, po obrzuceniu mnie chłodnym spojrzeniem, zaczął chodzić w kółko, nerwowo drapiąc się po karku.<br />
- Co słyszałaś? - zapytała bezdźwięcznie Kate. Jedynie mulat podniósł mnie i postawił na równe nogi, pytając, czy nic mi się nie stało. Pokiwałam przecząco głową. Reszta wyczekiwała na wyjaśnienia. Chłopak objął mnie w talii, jakby chciał uchronić mnie przed ich gniewem.Kątem oka spojrzałam na Stylesa, którego niemalże skręcało na ten gest. Był zazdrosny? O mnie?<br />
Poczułam się dość niezręcznie, widząc, jak pytająco się we mnie wpatruje. Nie wiedział, że w ogóle toleruję Malika, a co dopiero go <i>lubię. </i>Nie odsunęłam się od bruneta. Dobrze było wiedzieć, że jakiś mężczyzna w końcu się o mnie martwił. Konkretnie dwóch mężczyzn.<br />
- Więc wiedziałaś?! - wybuchłam, próbując zrobić krok w stronę blondynki, ale zostałam powstrzymana - puść mnie, Malik! - kręciłam się, lecz mocne ręce wziąć ciasno owijały się wokół mojej talii.<br />
- Tak było lepiej dla ciebie! Rozumiesz to, prawda?<br />
- Nie!<br />
- Spokój!<br />
- Malik, zgnieciesz ją! - Will skarcił chłopaka, lecz spotkał się jedynie z morderczym spojrzeniem.<br />
Trzymał mnie mocno, ale i ostrożnie, więc obawy Williama były przesadne, ale przynajmniej próbował mi jakoś pomóc.<br />
- Słyszałeś, idioto? Puść ją! - Harry. O, Jezu. Widziałam furię w jego oczach, wpadł w szał. Zayn również się napiął i odepchnął mnie. Mierzyli się spojrzeniami gdy podchodzili bliżej i bliżej. Wkrótce niemalże stykali się klatkami piersiowymi. W mojej głowie rodziło się wiele protestów, ale tylko stałam jak sparaliżowana i przypatrywałam się sytuacji z boku. Zadrżałam, widząc dwa pobłyskujące przedmioty.<br />
Zayn i Harry w tym samym momencie wyjęli pistolety i zaczęli w siebie celować.<br />
__________________________________________________________<br />
Przepraszam za dwa tygodnie nieobecności, ale ostatnio naprawdę mam blokadę twórczą...<br />
przez wszystkie te dni zastanawiałam się, co mam napisać.<br />
Rozdział może nie jest zbyt długi, ale przyznacie sami, że trochę się tu dzieje.<br />
Jak myślicie, czy ktoś zginie? Czy chłopaki dojdą do porozumienia i wspólnymi siłami wyswobodzą się z sideł Richardsona?<br />
A, I PRZEDE WSZYSTKIM!<br />
<br />
<span style="color: red;"><span style="font-size: large;">Maddy&Harry vs. Maddy&Zayn?</span></span><br />
<br />
Piszcie w komentarzach :3martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-67267134624059004632015-06-09T12:13:00.000+02:002016-01-22T00:57:32.146+01:00Rozdział 19<span style="color: red;">UWAGA!! +18 </span><br />
*Perspektywa Maddy*<br />
W pośpiechu wróciłam do domu i zakopałam się pod kołdrą, by Harry nie zorientował się, że wstawałam. Co ja sobie myślałam, przecież on mógł wrócić w każdym momencie i zobaczyć mnie z Zaynem!<br />
Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Może mi się coś poprzestawiało? Mam nadzieję, że niedługo wszystko się unormuje i będę mogła śledzić sytuację na bierząco. Harry nie może nic zrobić Malikowi, bo oszalałabym...kurwa. Oszalałabym? <i>Aż tak ci na nim zależy? </i><br />
Jeszcze nigdy nie byłam zakochana w dwóch chłopakach naraz. A w tym wypadku jest o tyle gorzej, że oni się nienawidzą i chcą się pozabijać. Znaczy...wiem, że Harry chce, ale planów tego drugiego nie znam.<br />
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi, a później kroki. Do sypialni wszedł loczek.<br />
- Nie śpisz? - przyklęknął przy mnie i złapał mnie za rękę. Był taki delikatny...Zayn też potrafi taki być. Mam paranoję...myśleć o obu jednocześnie.<br />
- Dlaczego tak mnie boli?<br />
- Miałaś wstrząs mózgu...zabrałbym cię do szpitala, ale sama wiesz...<br />
Pokiwałam głową. Chłopak zaprzestał tłumaczeń. Zbliżył twarz do mojej i spojrzał mi w oczy. Był śmiertelnie poważny, na jego ustach nie dostrzegłam nawet najmniejszego cienia uśmiechu. Momentalnie złączył nasze wargi. Wiedziałam, że nie powinnam dawać mu nadziei, nie mogłabym być z żadnym z nich, nie pasowałam do tego świata, a jednak nie potrafiłam się od niego oderwać. Jego miękkie wargi delikatnie muskały moją skórę. Od ust do policzka, później schodził niżej, zostawiając mokre ślady na mojej ciepłej szyi. Było mi niewyobrażalnie dobrze. Ale z Zaynem też było mi dobrze...<br />
Brunet nieznacznie się odsunął i jeszcze raz popatrzył mi w oczy. Zauważyłam pożądanie rosnące w jego oczach. Byłam niemalże pewna, że zaraz to się stanie...<br />
I wyszedł. Uśmiechnął się, wstał i wyszedł. Wyglądał na dość zmieszanego. On też wiedział, że nie mamy prawa być razem, między nami nie powinno być żadnych uczuć.<br />
Westchnęłam i zaczęłam pusto wgapiać się w ścianę na wprost łóżka. Nie wiedzieć kiedy powieki zrobiły się ciężkie i zasnęłam. To wszystko przez cholerny ból głowy, który pogorszył się po moim wyjściu.<br />
Obudził mnie czyjś ciepły oddech uderzający w kark. Leżałam na boku, czując czyjąś rękę na talii. Wzdrygnęłam się i zdjęłam ową dłoń, gwałtownie siadając na materacu. Zwróciłam się twarzą do mojego "gościa". Wielkie brązowe oczy wpatrywały się we mnie, a na jego malinowych ustach błądził lekki uśmieszek.<br />
- Cześć, Maddy.<br />
- Co ty tu robisz? Harry jest w domu, idź stąd, bo... - złapałam się za głowę. Ał, zabolało. Coś ukłuło mnie gdzieś w środku... zauważyłam, że nie mam opatrunku. Musiałam zerwać go podczas snu, bo bandaż leżał na podłodze. Opadłam na poduszkę obok mulata sycząc z bólu.<br />
- Spokojnie, wyszedł. Co ci się stało? - zapytał, patrząc na mnie spod ściągniętych brwi.<br />
- Wypadek z drzwiami. - przymknęłam powieki i westchnęłam. Poczułam jak chłopak przysuwa się bliżej i bliżej... - zaraz zwalisz mnie z tego łóżka - warknęłam wciąż nie otwierając oczu. Usłyszałam cichy śmiech, a później poczułam rękę oplatającą moją talię. Super, najpierw Harry, teraz Zayn...jakbym to ja miała mało kłopotów. Próbuję przestać o nich myśleć, a oni jak na złość cały czas się wokół mnie kręcą i zachowują się w taki sposób. To mi nie pomaga!<br />
- Nie chcesz wiedzieć, co zamierzam?<br />
Zdziwił mnie tym pytaniem. Nie pytałam, bo myślałam, że i tak niczego się nie dowiem, a tu takie zdziwienie.<br />
- Myślałam, że uważasz, że to nie moja sprawa.<br />
- To jest twoja sprawa - zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał się, co powiedzieć - co ty ze mną robisz? Nigdy nie przypuszczałbym, że ktokolwiek będzie w stanie na mnie wpłynąć, w ogóle nie zastanawiałem się nad tym, co robię ze swoim życiem. I pojawiłaś się ty, dziewczyna, którą miałem zabić w razie potrzeby.<br />
Co? Miał mnie...zabić?<br />
Ah. W razie, gdyby mój ojciec nadal robił co chciał... mogłabym być martwa, tymczasem to on nie żyje. Więc jestem sierotą, jedyną moją rodziną jest Kate...<br />
Właśnie! Czy ona wie, co się ze mną dzieje? Co jeśli mnie szuka? Przecież nie widziałyśmy się już ładne parę tygodni, a może i nawet miesięcy. Nie wiem, straciłam poczucie czasu.<br />
- Cieszę się, że nie musiałem tego robić. A teraz...chyba coś do ciebie czuję. Nie wiem, czy jest to miłość, ale zależy mi na tobie.<br />
Dobrze słyszę? Zaynowi na mnie zależy? Więc jednak nie jest tak, jak mi się wydawało? Byłam pewna, że żaden z nich nie odwzajemnia moich uczuć, a przynajmniej nie z taką siłą.<br />
Mocno wtuliłam się w jego tors i cicho zaszlochałam. Nie wiem, czego chcę.<br />
- Ej, mała, co jest? - dobiegło mnie ciche pytanie. Co jest? Kurwa, nie wiem! Czemu płaczę jak jakaś idiotka? Jak to się nazywało... chyba syndrom sztokholmski. Zakochałam się w kimś, kto mnie uprowadził. To jakieś porąbane.<br />
- Więc co zamierzasz zrobić? - skutecznie wymigałam się od odpowiedzi. No bo jak tu odpowiedzieć?<br />
<i>Kocham ciebie i Harry'ego, może stworzymy trójkącik?</i><br />
Otarłam łzy i odsunęłam się. Położyłam się na boku, tak jak Zayn. Leżeliśmy tak wpatrzeni w siebie.<br />
- Buntuję się. Już omówiłem plan z chłopakami, jedynie Styles nie ma pojęcia, że wracam do naszego gangu...<br />
- Wracasz? Nie chciałeś z tym skończyć? Przecież to, co wy robicie jest niebezpieczne! - brunet spiął się, widziałam jego zdenerwowanie. Matko, czemu ja się nie umiem zamknąć! Zaraz mi coś zrobi i nie będę mu się dziwić. Nie powinnam bawić się w mamuśkę. To jego życie.<br />
<i>W które cię wmieszał.</i><br />
Odwróciłam się tyłem do Zayna i skuliłam się w kłębek, czekając na wybuch.<br />
- Nic ci nie zrobię. - znów zostałam odwrócona przodem do niego - naprawdę tak się mnie boisz?<br />
Usiadł na łóżku i pociągnął mnie do takiej pozycji. Złapał mnie za nadgarstki i zmusił do patrzenia w oczy. Unikałam jego wzroku, ale nic to nie dało, bo zniecierpliwiony uniósł mój podbródek.<br />
- Jak mam ci udowodnić, że jesteś przy mnie bezpieczna? - zapytał z żalem w głosie. Może ten przerażający Malik to tylko przykrywka, a tymczasem tam siedzi delikatny i czuły Zayn. Nie potrzebuję żadnych dowodów, samo to, że jest gotów postawić się szefowi z mojego powodu jest najlepszym dowodem.<br />
- Nie... - poczułam ciepłe wargi na moich. Pogłębiłam pocałunek. Nasze języki toczyły zaciętą walkę, próbowałam zdominować pocałunek, ale Zayn nie chciał do tego dopuścić. Słyszałam równe bicie naszych serc, jakbyśmy byli stworzeniu tylko dla siebie. Po chwili popchnął mnie na materac i pochylił się nade mną, opierając ręce po obu stronach mojej głowy. Spaliłam buraka gdy chłopak zaczął się mi przyglądać. Uśmiechnął się i zaczął łapczywie całować moją szyję. Napięłam się pod wpływem jego dotyku. Brunet zauważył moją reakcję i na chwilę przerwał.<br />
- Nigdy tego nie robiłaś?<br />
- Żartujesz sobie? - udałam oburzenie, ale po chwili zaśmiałam się. Nie, nie byłam dziewicą, chociaż doświadczona w tych sprawach też nie byłam.<br />
Za chwilę zostałam rozebrana do bielizny, podobnie jak Malik.<br />
Chłopak przez jakiś czas siłował się z zapięciem od stanika, ale z moją małą pomocą wkrótce udało mu się go pozbyć. Jedną ręką ścisnął moją lewą pierś i zaczął zostawiać mokre ślady na mojej skórze, schodząc w dół. Zassał skórę na moim dekolcie, pozostawiając ślad. Jęknęłam cicho. Jego twarz w niebezpiecznym tempie zbliżała się do mojej kobiecości, wywołując coraz silniejsze dreszcze. Wreszcie całkowicie pozbył się jakiejkolwiek odzieży zarówno ze mnie jak i z siebie. Wyglądał tak seksownie bez koszulki...widać, że ćwiczy. Miał bardzo umięśnione ciało pokryte licznymi tatuażami. Kiedyś też chciałam jeden sobie zrobić, ale szybko zrezygnowałam.<br />
Teraz całował zewnętrzną stronę mojego uda, aż poczułam jego ciepły dotyk na mojej strefie intymnej. Nie minęła sekunda, a jęknęłam z rozkoszy pod wpływem dwóch palców szybko się we mnie poruszających. Potem doszedł jeszcze trzeci.<br />
Jęczałam i wiłam się. Gdy byłam już bliska szczytu, nieoczekiwanie Zayn zaprzestał czynności i uśmiechnął się szelmowsko.<br />
- Co ty robisz?! - warknęłam niezadowolona. Znów powrócił do mojej twarzy.<br />
- Wielki finał - chciwie złączył nasze usta i gwałtownie we mnie wszedł. Czułam jego sporego przyjaciela w sobie. Na początku poruszał się dość wolno, ale nie trwało to długo bo za chwilę przyspieszył tempa. Oboje głośno stękaliśmy i jęczeliśmy, nasze gorące oddechy mieszały się ze sobą. Moje nogi zdrętwiały, a ciało wygięłam w łuk. Kilka ostatnich pchnięć i poczułam gorąco rozpływające się w podbrzuszu.<br />
- ZAAYN!! - wrzeszczałam jego imię. Brunet zakrył mi usta ręką i oparł swoje czoło o moje.<br />
Opadł na łóżko obok mnie i próbował złapać oddech. Objął mnie w talii i naciągnął na nas kołdrę. Pocałował mnie w czoło i wyszeptał.<br />
- Jesteś najlepsza.<br />
Poczułam się jak w niebie. Zapomniałam o całym świecie, liczyło się tylko to, co tu i teraz, tylko nasza dwójka. Uspokoiłam oddech i od razy zasnęłam w objęciach Zayna.<br />
*Perspektywa Zayna*<br />
Jeszcze długo leżałem przy dziewczynie, przyglądając się jej. Wyglądała jak anioł. Mój anioł stróż.<br />
Martwiło mnie to, że wciąż się mnie bała. Chciałem pokazać jej tego prawdziwego Zayna, a nie tego, którego musiałem wykreować by czuć się bezpiecznym. Ona jedna nie musiała się mnie bać, nie byłbym w stanie zrobić jej krzywdy. Zmieniła mnie nie do poznania, obudziła mnie we mnie uczucia, <span style="font-family: inherit;">których tak bardzo się bałem. Nigdy już nikt jej nie skrzywdzi, dopilnuję tego. Nie będzie musiała się bać, bo będę przy niej, czy będzie tego chciała, czy też nie. Chyba <b>kocham</b> Madeleine. Tak, <b>kocham</b>.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Najbardziej obawiam się, że Styles również może coś do niej czuć, a jeśli mi ją odbierze? </span><br />
<span style="font-family: inherit;">Wiadomo, on zawsze był tym lepszym, ale nie potrafił kochać tak jak ja. Jeszcze na nikim mi tak nie zależało, jak na tej drobnej istocie. Harry musi poszukać swojego anioła gdzie indziej, ten już jest zajęty. </span><br />
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: "monotype corsiva"; font-size: 14pt; line-height: 115%;">I aniołowie mają swoich szatanów, i szatani
swoich aniołów. </span></blockquote>
<span style="font-family: "monotype corsiva"; font-size: 14pt; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">___________________________________</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 21.4666652679443px;">Od razu przepraszam za tą marną scenkę +18, nie umiem pisać takich rzeczy więc musicie wybaczyć. xD Jak myślicie, co dalej? Może macie jakieś fajnie pomyśli na dalszą akcję? Piszcie w komentarzach, jestem otwarta na wszelkie kreatywne propozycje. Ostatnio nie wiem za bardzo co dalej pisać, nie wiem co się dzieje, dlatego proszę o wasze sugestie. :)</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: x-small;"><span style="line-height: 21.4666652679443px;"><br /></span></span>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "monotype corsiva"; font-size: 14.0pt; line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "monotype corsiva"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "monotype corsiva"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-43265673308083221602015-06-01T12:17:00.000+02:002015-06-01T12:18:36.211+02:00NOMINACJA!Mój blog został nominowany do konkursy Blog Miesiąca: Maj!<br />
<div>
Kurcze, nawet nie wiecie jak się cieszę!</div>
<div>
Tutaj macie <a href="http://sonda.hanzo.pl/sondy,246136,NOHT.html" target="_blank"><span style="color: red;">sondę</span></a>, gdzie możecie oddać głos.<br />
Awwwwww ile taka nominacja daje szczęścia *.*<br />
Miłego dnia! :*</div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-7361248241793249772015-05-28T19:03:00.001+02:002015-05-28T19:03:54.817+02:00Rozdział 18*Perspektywa Zayna*<br />
Martwiłem się o nią, bardzo. Nie wiem czemu to sobie robi. Nie chcę, żeby robiła sobie krzywdę.<br />
Wiedziałem, że kiedyś nadejdzie ten moment, w którym będę musiał jej wyjaśnić moją relację z Harry'm. Prędzej czy później coś by zwęszyła, przecież nie jest głupia. A ten palant nie mógł wyrzucić wcześniej naszego wspólnego zdjęcia!<br />
- Madeleine, masz rację. Przyjaźniliśmy się - wziąłem głęboki wdech - to było kilka lat temu, kiedy jeszcze nie mieliśmy problemów z prawem. Później ja zacząłem handlować i przy okazji ćpać, a Styles zadłużył się u twojego ojca na kupę forsy. I tak zaczęliśmy się kłócić, a później staliśmy się wrogami, tak jak nasi szefowie. - na wspomnienie dawnej przyjaźni coś zaczęło we mnie pękać. Ale przecież nie mogłem pokazać, jaki jestem słaby, nawet przed nią. Znamy się z Harry'm od dziecka. Pamiętam, jak byliśmy jeszcze beztroskimi 14-latkami i wywijaliśmy żarty nauczycielom, rodzicom i znajomym. Jak przysięgaliśmy sobie, że nigdy nie pokłócimy się o żadną dziewczynę, bo nie one nie są tego warte. Żałuję, że nie zrobiliśmy niczego, by ta przyjaźń nadal trwała. - on znalazł sobie innych przyjaciół, już ich poznałaś. Ja też nie byłem lepszy. Nawzajem pokazywaliśmy sobie, jak bardzo mamy na siebie wyjebane. - spuściłem głowę, żeby nie patrzeć na jej smutną twarz.<br />
<i>Nie bądź cipą, stary!</i><br />
Zaraz z powrotem uniosłem twarz i uśmiechnąłem się, by zatuszować cały ból po straconym przyjacielu.<br />
- Rozumiem, że to miała być przyjaźń do końca życia...- powiedziała cicho, przewiercając mnie wzrokiem.<br />
- Miała być... - podkreśliłem pierwsze słowo. Miała, ale nie jest - teraz twoja kolej.<br />
Próbowałem się rozweselić, udawać, że wszystko po mnie spłynęło, ale w jej towarzystwie wiąże się to z nadludzkim wysiłkiem. Do tej pory tak dobrze było mi udawać...<br />
*Perspektywa Maddy*<br />
- Teraz twoja kolej.<br />
Słysząc te słowa, starałam się udawać głupią, chociaż doskonale wiedziałam, co Zayn miał na myśli.<br />
- Na co? - uniosłam brwi jak najwyżej, żeby okazać zdziwienie.<br />
- Nie udawaj. - sztuczny (tak, zdążyłam zauważyć) uśmiech zszedł mu z twarzy, a wrócił ten sam Malik, którego się bałam.<br />
Przełknęłam ślinę i już miałam się odezwać.<br />
- Kiedyś robiłam to z powodu ojca, wiesz jaką krzywdę wyrządził mi, kiedy wyjechał - nie zamierzała przerywać, chciałam to już mieć za sobą, ale brunet się wtrącił.<br />
- Co z twoją mamą? - spuściłam głowę i, ignorując jego pytanie, kontynuowałam.<br />
- Potem starałam się to ograniczać, ale teraz wszystko wróciło. To idiotyczne, ale...<br />
Na schodach rozległy się kroki. Spanikowałam i, gdyby chłopak w porę mnie nie pohamował, pewnie zaczęłabym krzyczeć.<br />
- Idź, szybko! - szepnęłam i prawie wypchnęłam go przez okno. Kiedy już prawie był na zewnątrz, drzwi otworzyły się, a ja, nie wiedząc, jak zatrzymać Harry'ego wpadłam w nie i mocno uderzyłam głową o kant. Osunęłam się na podłogę i zmrużyłam oczy. Zasypiałam.<br />
*Perspektywa Harry'ego*<br />
Przestraszyłem się, gdy coś mocno przywaliło w drzwi, przez które wszedłem. Nie coś, a raczej ktoś. Dziewczyna osunęła się na podłogę i zamknęła oczy. O kurwa!<br />
- Maddy, obudź się. Madeleine! -próbowałem ją ocucić, lecz na próżno. Położyłem ją na łóżku, po czym wyciągnąłem komórkę i wklepałem numer do Josepha. On będzie wiedział co zrobić,ja jestem zbyt zdernerwowany. Jeszcze zrobię coś debilnego...<br />
A jeśli zrobiłem jej krzywdę?!<br />
- Co? - usłyszałem po drugiej stronie. Fajne przywitanie.<br />
<i>Tak, mi też miło cię słyszeć.</i><br />
- Przez przypadek przyjebałem Maddy! - odparłem, nie zastanawiając się, jak to może zabrzmieć. A jaki tego skutek? Sami widzicie...<br />
- Uderzyłeś ją?! Czy ty... - przyjaciel już zaczynał mnie opieprzać, ale po pierwsze nie chciało mi siętego słuchać, po drugie nie ma o co się mnie czepiać, a po trzecie, mamy gorszy problem! Ona nadal była nieprzytomna!<br />
- Drzwiami!- przerwałem mu - przyjeżdżaj! - rozkazałem, po czym rzuciłem telefon na komodę i usiadłem przy brunetce, łapiąc ją za dłoń.<br />
- Nie chciałem, przepraszam...- mówiłem jak do ściany. Powieki dziewczyny ani nie drgnęły. Do cholery jasnej, kiedy on tu będzie?!<br />
Jak na życzenie, do pomieszczenia wparował mój przyjaciel cały zdyszany. Już miałem pytać, co się stało, ale nie dopuścił mnie do słowa.<br />
- Korki były, musiałem zapieprzać na nogach. - podszedł do łóżka i uważnie zlustrował Maddy wzrokiem. Była okropnie blada.<br />
-Kurwa, Styles. Coś ty tymi drzwiami robił? - warknął, a ja nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, bo momentalnie wyjął komórkę i zaczął coś klikać.<br />
- Aż tak źle? - zapytałem głupio - zawiozę ją do szpitala.<br />
- Tak, świetny pomysł żeby sprowadzić sobie policję na kark!<br />
- No to co mam robić? - poczułem się bezsilny. Nienawidzę się tak czuć. Pewnie teraz zabrałbym ją do tego szpitala, a później trafił na komisariat. Myśl, Styles. Dobrze jest mieć choć jednego prawdziwego kumpla!<br />
- Mam kumpla na czwartym roku medycyny. Coś tam wie. - wpisał obcy mi numer i zaczął z kimś rozmawiać. Nie przyzłuchiwałem się tej konwersacji, bo zapatrzony byłem w bladą twarz brunetki. Jak ja mogłem jej tak przywalić tymi durnymi drzwiami!<br />
Po kolejnych dziesięciu minutach "lekarz" obejrzał już głowę Maddy. Stwierdził, że to w najprawdopodobniej wstrząs mózgu. Odprowadziliśmy go do drzwi i daliśmy poszkodowanej odpocząć.<br />
- Ale on nas nie wsypie, co? - zapytałem niepewnie, gdy drzwi zamknęły się za kolesiem.<br />
- Czy ty mnie masz za idiotę? Nawet gdyby chciał, to nie może. Mam na niego haka. - chłopak rozsiadł się na mojej kanapie, a ja zająłem fotel. No tak, zapomniałem, że mam do czynienia z geniuszem od takich spraw.<br />
***<br />
*Perspektywa Maddy*<br />
Obudził mnie głos dobiegający z sąsiedniego pokoju, czyli sypialni Harry'ego.<br />
Uniosłam głowę, lecz zaraz znów ułożyłam ją na poduszkę z powodu okropnego bólu. Dotknęłam ręką bolącego miejsca i poczułam bandaż. Chwila...<br />
No tak! Był tutaj Zayn, usłyszeliśmy kroki,dostałam drzwiami...<br />
O kurde! A jeśli Malik nie zdążył wyjść i Harry go zobaczył? Musiałam czegoś się dowiedzieć. Ściskając się za głowę stanęłam na nogi i delikatnie uchyliłam drzwi. Na korytarzu było pusto, a więcp poszłam w stronę pokoju Stylesa. Stanęłam pod drzwiami i nadstawiłam uszu.<br />
- Stary, to jest to! Skoro już wiemy, gdzie są, będzie już z górki.Trzeba ich zaskoczyć. Tak. Myślę, że do następnego tygodnia zdążymy opracować plan. No, siema. - odskoczyłam w bok i poczułam kłucie w okolicach czoła. Tylko nie zemdlej! Do pokoju!<br />
Zamknęłam za sobą drzwi i ułożyłam się na łóżku w takiej pozycji, w jakiej leżałam wcześniej, tyle żez dwa razy mocniejszym bólem. Zacisnęłam powieki i starałam się zapomnieć o wypadku, ale do cholery jasnej, to było nie do zniesienia!<br />
Drzwi zaskrzypiały, podłoga zadrżała, a materac się ugiął. Ktoś usiadł obok mnie.<br />
- Przepraszam, nie chciałem cię uderzyć. - usłyszałam rozżalony głos Harry'ego - muszę coś załatwić. Niedługo pozbędę się i Richardsona, i Malika, a ty bezpiecznie wróciszdo domu.<br />
Podczas gdy brunet mówił, ja cały czas udawałam, że śpię. Nie wiedziałam, co mogłabym mu powiedzieć.<br />
Ale... czy Styles właśnie powiedział, że pozbędzie się Zayna?!<br />
Nie! Muszęgo ratować!<br />
<i>Opanuj się, Malik jest zawodowcem. Nic mu się nie stanie.</i><br />
Rozum wiedział swoje, a serce nakazywało co innego. I co mam wybrać?<br />
Odczekałam, aż Harry wyjdzie z domu i zwlekłam się z łóżka. Na głowę nałożyłam jakąś czapkę, która miała za zadanie zasłonić opatrunki. Wyszłam.<br />
Właściwie to nie wiedziałam gdzie mam iść. <i>Geniusz!</i><br />
Szłam chodnikiem przed siebie, i łudziłam się, że może przez przypadek wpadnę na Zayna.Tak też się stało, tyle, że inaczej to sobie wyobrażałam...<br />
Przede mną zatrzymał się czarny samochód. Za kierownicą siedział napakowany koleś, a obok...<br />
- Stój! - Malik podbiegł do mnie i mocno szarpnął za ramię. Byłam zdezorientowana. A co, jeśli teraz zrobi mi krzywdę?<br />
Chłopak zauważył moją reakcję i poluźnił uścisk. Posłał mi porozumiewawcze spojrzenie. Wtedy zrozumiałam, że mam grać.<br />
- Gadaj, co wiesz! - zaczął wrzeszczeć. Kątem oka widziałam, że koleś w aucie uważnie przysłuchuje się naszej <i>rozmowie.</i><br />
- Nie wiem nic! - załkałam, by być bardziej wiarygodna.<br />
- Maddy, powiedz mi. Tylko szeptem. - ściszył głos, a jego wyraz twarzy na chwilę złagodniał. Kierowca wysiadł z samochodu i przyglądał się nam z odległości kilku metrów.<br />
- Znaleźli was. Zaatakują w następnym tygodniu. - szepnęłam, po czym krzyknęłam, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń - oni nie planują zemsty, boją się!<br />
Facet zaśmiał się wypiął dumnie pierś. Łyknął haczyk.<br />
Malik mrugnął do mnie i wrócił do samochodu. Odjechali z piskiem opon.<br />
Więc... chyba mogę wracać. Malik już wszystko wie. Tylko co jeśli on wcale nie chce odejść z tej grupy, gangu czy co to jest? Jeśli to on jest tym złym, a ja mu pomagam? _________<br />
Uwaga rozdział nie sprawdzony ;) kto czyta niech skomentuje. :)<br />
<br />martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-42660819080717996042015-05-16T23:13:00.003+02:002015-05-16T23:14:00.323+02:00Rozdział 17<br />
*Perspektywa Harry'ego*<br />
Nie mogłem już dłużej wytrzymać, ja... musiałem jej to powiedzieć. Z tą dziewczyną dzieje się coś dziwnego, a ja nie mogę odkryć, co to takiego. Może to przeze mnie? <br />
Wpatrywałem się w nią z nadzieją na pozytywną odpowiedź, ona zaś wzrok wbity miała gdzieś w przestrzeń za mną. Spędziliśmy chwilę w tej niezręcznej ciszy, aż dziewczyna najwidoczniej namyśliła się i postanowiła łaskawie odezwać. <br />
- Nie możesz, ja nie mogę...nie. Chcę zostać sama.<br />
Więc wyszedłem, co miałem zrobić? Kilka łez pozostawiło mokre ślady na moich policzkach, ale to nic - z nią było o wiele gorzej. Słyszałem jej cichy szloch. Aż mnie serce bolało.<br />
Nie możemy? Dlaczego? Wiem, bała się mnie, przecież pamiętam, ale teraz myślałem, że to przeszłość. Przypomniała mi się cała ta sytuacja, wtedy ją pocałowałem.<br />
<br />
<i>*Retrospekcja* <br /><br />- Czego szukasz? - odwróciła się i zmierzyła mnie wzrokiem. <br />- Ehm, niczego - odchrząknęła i zarumieniła się, wgapiając się w moją twarz jak w obrazek. Oparła się o blat i spuściła głowę, pozwalając włosom zakryć różowe policzki - coś się sta... - nie dane jej było dokończyć, bo została usadzona przeze mnie na owym blacie, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.<br />- Maddy, wiem, że to głupie, ale zakochałem się. W tajemniczej brunetce o pięknych brązowych oczach i słodkim uśmiechu, na którą właśnie patrzę - uniosłem jej podbródek, dając jej tym do zrozumienia, że ma na mnie popatrzeć. Spojrzałem jej głęboko w oczy i oparłem swoje czoło o jej, cały czas trzymając ręce na jej plecach.<br /><br />***</i><br />
<br />
<div>
Najlepszy pocałunek w moim życiu. Najlepsza osoba, którą kiedykolwiek spotkałem. Dziewczyna, która rozkochała mnie w sobie do szaleństwa, mimo, że jeszcze ze mną nie spała. <br />
Zresztą, JEDYNA, która w ogóle mnie w sobie rozkochała. <br />
Znajomi zmyli się tak szybko, jak się pojawili. Więc mam teraz czas na zastanowienie się nad tym wszystkim, co się tutaj dzieje. Niebawem będę musiał zawieźć Madeleine w jakieś bezpieczniejsze miejsce, bo teraz nie zaznam spokoju, a nie chcę jej narażać. Chyba będę musiał wysłać ją na wakacje. Przydałyby jej się, nie sądzicie? <br />
Czuję, że ten mętlik panujący w jej głowie...wszystko przez Zayna. Może powiedział jej coś, co ją zraniło? No kurwa, nie wiem nic...bezsilność jest najgorszym co może być, teraz zostało mi tylko patrzeć, jak ona płacze. Nie chciała nic mówić, a przecież nie będę naciskał, bo mogę pogorszyć sytuację. <br />
<i>Sam się dowiedz.</i><br />
Nie, zostaw mnie w spokoju! Głupia podświadomość, nie mogę teraz przycisnąć Zayna, bo to za wcześnie na jakiekolwiek ruchy. <br />
<br />
*Perspektywa Maddy*<br />
<br />
Rzuciłam się na łóżko z myślą, że przepłaczę resztę dnia i nocy, lecz nie mogłam uronić ani jednej łzy. To wszystko cholernie bolało w środku i nie mogłam tego wyrzucić. Zaciskałam zęby, waliłam w poduszkę, krzyczałam...ból, jedyne uczucie, które przepełniało moje ciało i umysł. Musiałam go złagodzić. Podniosłam z podłogi kawałek wcześniej potłuczonej ramki i...jedna kreska, jest okej...druga kreska, jest lepiej...trzecia, nie czuję już nic...<br />
W ranach pojawiała się krew, spływała po ręce, lądowała na podłodze i pozostawiała czerwoną plamkę. Nie mogłam przestać, to dawało mi takie cholerne ukojenie. Po około ośmiu cięciach przestałam. Nie chciałam zajść za daleko...Weszłam do łazienki i przemyłam rany, wzięłam kilka chusteczek by zatamować krwawienie. Wróciłam na wcześniejsze miejsce i położyłam się, wgapiając się w sufit i i hamując krew. Nie byłam nawet zmęczona, czułam pustkę i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.<br />
Nagle w pokoju rozległo się pukanie. Podeszłam do drzwi, spodziewając się Harry'ego, otworzyłam je, nic. Zdezorientowana zamknęłam je i oparłam się o ścianę, rozglądając się po pomieszczeniu. W końcu mój wzrok trafił na okno, a w nim...<br />
- Malik?! - pisnęłam, wpuszczając chłopaka do środka.<br />
- Przyszedłem sprawdzić, jak cię traktują. - uśmiechnął się szarmancko.<br />
Biała tkanina swobodnie opadła na ziemię, ukazując moje <i>dzieło.</i><br />
W takim momencie!<br />
Brunet w jednej sekundzie spoważniał i zmierzył mnie wzrokiem. Podszedł i złapał rękę, obserwował chwilę wszystkie nacięcia.. krew nie przestała się sączyć.<br />
Nie dałam rady nawet mu się wyrwać, co zobaczył, to widział. czasu nie cofnę.<br />
- Co ty robisz?! - warknął, spoglądając mi w oczy. Nie byłam pewna, ale chyba był zły.<br />
- Zayn...<br />
- Co się stało?<br />
Ucichłam. A co mam powiedzieć? <i>Harry kocha mnie, ja kocham Harry'ego, tylko ty wszystko utrudniasz! </i>Nie, nie, nie. To ja wszystko utrudniam przecież.<br />
Uniósł brwi w oczekiwaniu na odpowiedź.<br />
- Nic.<br />
- Wyuczyłaś się już jakiejś regułki? Gdyby nic się nie stało, to nie robiłabyś sobie krzywdy. Ani teraz, ani nigdy. Będę tu siedzieć, dopóki mi nie powiesz.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOdOCuyIl8HZhPQcnFPNi4ee2NEwn7sMRrgkBQ9NRA1PuNSc44OTC_CiOj3Jy2jy_vPw8PvdTiqjiTcXkn5kmi-23xoBpDyCq5jLmPC8ddVFEL3RL1Mj1N1QUglGiPI1MXrF48Jt_ic7c/s1600/tumblr_inline_mqzb4jsv8n1rthw9u.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="318" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOdOCuyIl8HZhPQcnFPNi4ee2NEwn7sMRrgkBQ9NRA1PuNSc44OTC_CiOj3Jy2jy_vPw8PvdTiqjiTcXkn5kmi-23xoBpDyCq5jLmPC8ddVFEL3RL1Mj1N1QUglGiPI1MXrF48Jt_ic7c/s320/tumblr_inline_mqzb4jsv8n1rthw9u.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<i>Świetny pomysł, trochę sobie posiedzisz. </i>Podpowiadała podświadomość.<br />
- Harry może tu wejść w każdym momencie!<br />
- Masz poważny problem - powiedział ironicznie - ja się stąd nie ruszam.<br />
<i>Ja cię ruszę!</i><br />
Usiadłam na parapecie, podczas gdy on usadowił się na łóżku i nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie zamierzałam się odezwać. Prędzej czy później wyjdzie...mam nadzieję.<br />
<i>Nie wyjdzie. </i>Boże.<br />
- Opatrzysz to sobie, czy będziesz się we mnie wgapiać? - normalny chłopak pewnie by mi to opatrzył...ale żaden z nich nie jest przecież normalny.<br />
Zrobiłam to, co kazał i znów usadowiłam się na parapecie.<br />
- No...?<br />
- Czujesz coś do mnie, Zayn?<br />
CO?! Gdzie ja zgubiłam mózg, no jak mogła palnąć taką głupotę?! Uderzyłabym się w twarz! Mentalnie nawet zrobiłam.<br />
Brunet zrobił wielkie oczy. Ha, pewnie pomyślał, że mi odwaliło. Też czasem tak myślę.<br />
Patrzyliśmy na siebie w ciszy, aż on nagle postanowił sobie zmienić temat...<br />
- Harry wypytywał o mnie? - zapytał zażenowany - Najlepiej w ogóle powiedz mi, co mówił.<br />
- Nic szczególnego - również udawałam, że nie było wcześniejszego pytania - chyba myśli, że coś mi zrobiłeś. Dzisiaj znalazłam zdjęcie.<br />
- On od zawsze ma mnie za tego złego - uśmiechnął się...dziwnie, jakby coś wspominał - jakie zdjęcie?<br />
- No chyba nie od zawsze, skoro się przyjaźniliście...<br />
Znów spojrzał na mnie zdziwiony. <i>Tak, bo to ja jestem taka tępa jak wy obaj myślicie...</i><br />
Pokiwał głową i zaśmiał się. Ale to nie był normalny, radosny śmiech.<br />
- Więc czemu się samookaleczasz?<br />
Jak można tak zmieniać temat! Drań! Dowiem się wszystkiego, jak nie od nich to od kogoś innego, ale się dowiem.<br />
- Powiem ci, jeśli wytłumaczysz mi, dlaczego się tak nienawidzicie.<br />
<i>Opanuj się, idiotko! Przecież i tak mu nie powiesz!</i><br />
- Jak chcesz. - za późno, żeby to odkręcić. No i co ja mu powiem? Nie umiem go okłamywać. No to się wkopałam.<br />
______________________________________________<br />
<br />
Czyta ktoś? :)</div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-17197548674222789432015-05-10T22:44:00.000+02:002015-05-10T22:44:08.584+02:00Rozdział 16<span style="color: red;">CZYTASZ = KOMENTUJESZ</span><br />
<span style="color: red;"><br /></span>
*Perspektywa Maddy*<br />
Harry zauważył moją reakcję na słowa Willa, chciał mnie pocieszyć, ale musiałam go odepchnąć. Nie umiałabym po tych wszystkich chwilach z Zaynem udawać, że nic się nie stało. Nie chciałam zbliżać się do żadnego z nich, wyszło całkowicie inaczej. Mianowicie zbliżyłam się do obu i...chyba obaj mi się podobają. Dlaczego nie mogę zakochać się w kimś normalnym, bezpiecznym, grzecznym, ułożonym? <i>Sama sobie odpowiedz.</i><br />
No tak, zakazany owoc smakuje najlepiej. Tyle, że Zayn teoretycznie ma dużo wspólnego ze śmiercią mojego ojca, bo to przecież zrobił ktoś z jego otoczenia, czy 'współpracownik'. Nie mam pojęcia jak mam nazywać tych ludzi. Harry za to był współpracownikiem mojego ojca, a teraz będzie mścić się na Zaynie i jego ludziach. Jezu. Przecież oni się pozabijają!<br />
Gdyby mnie nie było, Richardson nie szantażowałby mojego ojca, może ten by żył...<br />
- Ej, co jest? - zapytał zmartwiony brunet.<br />
No i co ja niby mam mu powiedzieć?<br />
- Nic, Styles. Nie zgrywaj się, idź na imprezę, upij się, baluj, zalicz kilka panienek...to ci dobrze zrobi.<br />
Musiałam być stanowcza, nie mogłam okazywać uczuć. Gdybym się teraz poryczała mogłabym mu coś wygadać, wiadomo, pod wpływem emocji. Muszę pokazać mu, że mam go w dupie. Żeby później go nie zranić, tak będzie lepiej.<br />
Spojrzałam na jego twarz. Smutek, tylko smutek. Przewróciłam oczami, byleby się nie rozkleić i wbiłam wzrok w podłogę, była taka interesującaaaaa...<br />
- Maddy! - poczułam mocne szarpnięcie za ramiona. Trzymał mnie blisko siebie i wypalał wzrokiem dziurę w moim ciele - no popatrz na mnie do cholery, o co ci chodzi?!<br />
Bałam się podnieść wzrok i spojrzeć w te piękne zielone oczy. Nie chciałam widzieć panującego w nich smutku. Dlaczego wszystkich ranię?<br />
- Styles, to boli. - warknęłam nadal patrząc w podłogę. Chłopak poluźnił uścisk, ale nie całkowicie.<br />
- Czekam na wyjaśnienie.<br />
- Nie rozumiesz po ludzku? Przestań się mną interesować - w głowie miałam dużo więcej słów, ale nie miałam na tyle odwagi. Nie jestem na tyle dobrą aktorką, cóż. To i tak za wiele jak na mnie.<br />
- Martwię się. Teraz ja muszę zadbać o twoje bezpieczeństwo, rozumiesz? Ale wiesz co? Od teraz nie będę się martwił, tylko zamknę cię na cztery spusty i będziesz miała spokój, okej?<br />
Nie dał mi odpowiedzieć, bo zaciągnął mnie na górę i otworzył drzwi do mojej sypialni. Wepchnął mnie do środka i oparł się o framugę. Gdy miałam otwierać usta, zamknął mi je przed nosem i, sądząc po krokach, odszedł.<br />
Teraz będzie mi łatwiej siedzieć cicho. Eh, tak, to z pewnością wyjdzie mi na dobre...nie będę musiała udawać, wytrzymywać jego przenikliwych spojrzeń, to dobrze.<br />
<i>Przestań to sobie wmawiać!</i><br />
Położyłam się na łóżku i wbiłam wzrok w sufit. Nie wiem kiedy zasnęłam, obudziłam się następnego dnia rano. Nie mogłam wydostać się z pokoju, Harry dotrzymał tajemnice. Na szczęście nie byłam głodna. Podeszłam do okna, było uchylone. Więc mogłabym uciec...<br />
Nie. Zayn kazał mi tu być. Na biurku ujrzałam jakąś ramkę ze zdjęciem, postanowiłam ją obejrzeć. Widniało na niej dwóch szeroko uśmiechniętych chłopaków. Zielonooki i brązowooki.<br />
Minęła długa chwila za nim zorientowałam się kto jest obok Harry'ego. Wydawało mi się to niemożliwe. Więc oni...przyjaźnili się?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjObJA8UEDz6aaBTjHfdyqFpw7UtdhfbhRByz8BoUMPBHBymRRnm1LfwjIdH_oHv7rp5_ne7iORsEEAQb6y1q60CqvlYzVF1PBU4iQZbmHOGgd6vl5juel1492y6Nxruu-7j-sBt7ljdV8/s1600/zarry-shirtless.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjObJA8UEDz6aaBTjHfdyqFpw7UtdhfbhRByz8BoUMPBHBymRRnm1LfwjIdH_oHv7rp5_ne7iORsEEAQb6y1q60CqvlYzVF1PBU4iQZbmHOGgd6vl5juel1492y6Nxruu-7j-sBt7ljdV8/s400/zarry-shirtless.png" width="368" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zdjęcie musiało być robione już jakiś czas temu, obaj się zmienili, chyba przybyło im też po kilka tatuaży, co nie zmienia faktu, że są zabójczo przystojni.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Byłam oszołomiona tym, że oni...na jednym zdjęciu... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Upuściłam ramkę, przez co szkło rozsypało się po całym pomieszczeniu. Stałam tam jak idiotka i nadal wgapiałam się w zdjęcie leżące na podłodze, i nim zdążyłam się otrząsnąć do pokoju wszedł loczek.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Co się st... - urwał i popatrzył na ziemię, później na mnie. Gwałtownie złapał zdjęcie i podarł je. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Wy się...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- To było dawno, nie pytaj. Dzisiaj to ja zadaję pytania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
No nie powiem, zabrzmiało groźnie. Usiadłam na łóżku, nie przejmując się szkłem i wyczekiwałam dalszego ciągu jego wypowiedzi. Chłopak usiadł obok i spojrzał mi w oczy. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Malik ci coś zrobił? - no tak, mogłam się spodziewać. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Nie, tak, to znaczy...nie. - zaczęłam się jąkać, byłam cholernie zdenerwowana tym pytaniem. Chciałam udawać jak najlepiej, ale mi nie szło. Brunet zmierzył mnie uważnym spojrzeniem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Ściemniasz, panienko. - powiedział ironicznie - co ci zrobił?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Harry, nic.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Więc dlaczego się tak zachowujesz?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Bo mam dość tego waszego pojebanego świata! - krzyknęłam na cały głos. Wymknęło mi się...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Madeleine, to nie była pomyłka. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nie zrozumiałam o czym on mówi. Posłałam mu pytające spojrzenie, a w jego oczach znów zagoścł smutek.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Pamiętasz, kiedy wyznałem ci miłość? - zaczynałam powoli rozumieć. Zabrakło mi powietrza, byłam ciekawa co dalej powie, czy ma na myśli.. - później powiedziałem, że to pomyłka. Maddy, skłamałem. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
No i właśnie nadszedł moment którego obawiałam się najbardziej, a zarazem tak bardzo tego pragnęłam.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Harry jest zakochany we mnie, ja jestem zakochana w Harry'm...niby takie banalne, co? Tak, byłoby banalne gdyby nie fakt, że jestem też zakochana w Zaynie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
***</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Przepraszam, że dodaję ten rozdział dopiero teraz, ale po tej całej akcji na twitterze dostałam blokady. :( </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-81990546096201948432015-05-01T11:29:00.002+02:002015-05-01T11:29:48.645+02:00Rozdział 15*Perspektywa Harry'ego*<br />
Wczoraj dowiedziałem się, że mój szef nie żyje. I że mój kumpel tak naprawdę pracuje dla Richardsona. Już rozumiem dlaczego nie mogłem znaleźć Maddy, za każdym razem, gdy byłem prawie u celu Chris mówił o wszystkim Malikowi i się ulotniali. Martwię się o Madeleine, Malik na pewno nie traktuje jej za dobrze. Obawiam się najgorszego, że mógł jej nawet zrobić jakąś krzywdę...chyba wiecie co mam na myśli. Teraz, kiedy Smitha już nie ma, teoretycznie mogą robić co chcą. Oczywiście nie damy za wygraną, chłopaki z gangu już opracowują plan zemsty. Zastanawiam się, po co to zrobili, przecież wiedzieli, że teraz będą mieli u nas totalnie przesrane. Teraz się dopiero zacznie. A w tym wszystkim biedna, bezbronna Maddy. Ciekawe czy już wie. Co jeśli się załamie? Musi być silna, a ja muszę ją ratować.<br />
Właśnie wybierałem się do Willa, by namierzyć dziewczynę. Na moje nieszczęście na ulicach panowały okropne korki.<br />
*Perspektywa Maddy*<br />
Trwałam w uścisku Zayna, gdy usłyszałam szyderczy śmiech tego pierdolonego Richardsona. Naprawdę był chory, chory psychicznie. Zachowywał się jakby go coś opętało.<br />
- Dziewczynko, lepiej wykonuj polecenia i o nic nie pytaj. Ciebie Zayn też to się tyczy. - chłopak odsunął mnie od siebie i przelotnie spojrzał mi w oczy, chyba chcąc dodać otuchy. Nie wyszło ci, Malik.<br />
- Ona nie będzie żadnym szpiegiem, rozumiesz?<br />
- Widzę, że pałasz energią. Będziesz jej pilnował na wypadek gdyby jej coś odbiło, w takiej sytuacji będziesz mógł wybrać jej śmierć.<br />
Zauważyłam jak mięśnie Zayna się napinają. Miałam przeczucie, że jeśli zaraz się nie uspokoi to może skończyć z kulką w głowie.<br />
Gangster kiwnął głową na dość znajomych już dryblasów, a ci zaczęli okładać bruneta ciosami. Na początku się stawiał, ale co on mógł przy takich pakerach. Cierpliwie wyczekał, aż skończą.<br />
- Radzę ci współpracować, inaczej zginiecie oboje. - rzucił Richardson i wyszedł, a 'współpracownicy' razem z nim. Zostaliśmy tylko ja, Christopher i zwijający się z bólu Zayn. Mimo bólu, Malik wciąż próbował zgrywać twardziela. Samodzielnie usiadł na kanapie, a Chris pobiegł do kuchni w poszukiwaniu apteczki. Uklękłam przed brązowookim i dokładnie zlustrowałam wszystkie siniaki, rany i obtarcia.<br />
- To moja wina. Zayn, muszę zrobić to, co on kazał...<br />
- Niczemu nie jesteś winna. Chciałem, to cię obroniłem. Fakt, że z marnym skutkiem... - ucichł i wbił we mnie wzrok - Zaufaj Harry'emu, a nic ci nie będzie.<br />
W jego głosie rozbrzmiewał smutek, strach, gniew i...żal? Nie pozwolę, żeby ktoś przeze mnie cierpiał. Nie, a już na pewno nie Zayn. Co prawda to on mnie tutaj ściągnął, porwał, ale musiał. Na pierwszy rzut oka widać, że tego żałuje.<br />
Gdy Chris znalazł apteczkę, zaczęłam delikatnie opatrywać Zayna. Nie wydawał z siebie żadnych dźwięków, patrzył jedynie w moje rozbiegane oczy.<br />
Kiedy już skończyłam, Zayn pociągnął mnie, sprawiając, że usiadłam mu na kolanach. Popatrzył mi w oczy u pogłaskał po policzku.<br />
- Musisz słuchać Richardsona, tylko nie mów o niczym Harry'emu. Dopóki nie będziemy się stawiać nic nam nie grozi. Niedługo uwolnimy się od tego chorego starucha, Maddy, coś wymyślę.<br />
Więc muszę wrócić do Stylesa i udawać, że jestem jedną z nich. Zostawić Zayna i robić swoje. Bałam się cholernie, o siebie, o Malika...bałam się też spotkania z Harry'm.<br />
Chyba zaczynam coś czuć do Zayna.<br />
*Perspektywa Harry'ego*<br />
Stałem w korku i korzystając z okazji rozglądałem się. Wkrótce zobaczyłem ciemno ubraną dziewczynę, idącą chodnikiem. Kiedy mnie minęła, wydała mi się łudząco podobna do...<br />
- Maddy! - wrzasnąłem wyskakując z pojazdu. Postać zatrzymała się i popatrzyła na mnie. Podszedłem do brunetki i przytuliłem ją - co ty tu robisz?<br />
- Harry... uciekłam - zawahała się.<br />
Byłem tak szczęśliwy, że wreszcie mogę ją przytulić!<br />
- Wszystko będzie dobrze. Zemścimy się. Malik coś ci zrobił? - niepewnie pokiwała głową. Była taka...inna. Nie miałem pojęcia co się właściwie stało i jakim cudem udało jej się uciec, ale jedno było najważniejsze - była bezpieczna.<br />
***<br />
Zaprowadziłem dziewczynę do jej dawnego pokoju i pozwoliłem na odpoczynek. Na pewno była zmęczona tym wszystkim. Posiedziałem chwilę przy niej, aż zasnęła. Postanowiłem na razie nie poruszać tematu jej ojca.<br />
Zszedłem do kuchni i złapałem za telefon. Zacząłem wydzwaniać do Willa, Josepha i Leslie, by powiadomić ich o znalezieniu Maddy. Wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu zdarzeń, bo za pewno zmęczyli się już tymi poszukiwaniami. Dodajmy, że szukaliśmy dziewczyny dzień i noc, bez przerwy. Cała trójka wkrótce pojawiła się w moim domu.<br />
- Zamknijcie się, śpi. - skarciłem ich, gdy podekscytowani wtargnęli do środka. Rozumiem, że się cieszą, ale chyba nie zdają sobie sprawy, że teraz dopiero zacznie się wojna. Nie wiadomo, czy wszyscy przeżyjemy.<br />
Przyjaciele usadowili się w salonie i od razu zaczęli wypytywać, gdzie znalazłem Maddy. Oczywiście chcieli ją obudzić, ale nie pozwoliłem im na to.<br />
Kiedy tak rozmawialiśmy, do pomieszczenia weszła brunetka.<br />
- Maddyyyyyyyy! - Leslie rzuciła się na nią, a ja miałem wrażenie, że zaraz ją udusi. Will również do nich dołączył, jedynie Joseph zaczekał chwilę i delikatnie przytulił dziewczynę. Tak, on był zdecydowanie spokojniejszy od tej dwójki.<br />
- Przykro mi z powodu twojego taty. - rzucił Will. No myślałem, że mu tam kości połamię. Oczy brunetki momentalnie się zaszkliły i widziałem, że już za chwilę popłyną z nich gorzkie łzy, ale dziewczyna wciąż wstrzymywała się od płaczu.<br />
- Will. - warknąłem i rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie, na co on poruszył tylko ramionami, mówiąc nieme "nie wiedziałem".<br />
Chciałem przytulić Maddy, ale mnie odepchnęła. Co jest?<br />
--------------------------------------------------------------------<br />
Wpadajcie na mojego drugiego bloga http://onlywithyou1.blogspot.com/ :)<br />
I komentujcie, bo motywacji brak...martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-37735026370735810002015-04-28T12:31:00.000+02:002015-04-30T22:16:40.063+02:00Rozdział 14*Perspektywa Maddy*<br />
Kiedy wydawało mi się być już wystarczająco późno wygramoliłam się z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju, nie zastanawiając się nawet nad tym, że mam na sobie jedynie czarny top i obcisłe szorty. Gdy byłam już na zewnątrz pożałowałam, że jednak nie ubrałam czegoś cieplejszego. Nie wiedziałam dlaczego w domu panuje taki chłód, bo przecież jeszcze kilka godzin temu było okej. Do tego pojawił się jeszcze strach, więc trzęsłam się jak galareta, ale nie było już odwrotu. <br />
Przeszłam korytarzem, kierując się do sypialni Zayna. Ani przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, że coś może się nie udać. Nacisnęłam klamkę i bez zbędnego rozglądania się weszłam. Moja pewność siebie mnie zgubiła.<br />
Ujrzałam otwarte drzwi balkonowe, a w nich bruneta palącego fajkę.<br />
To dlatego jest tak zimno. Był odwrócony do mnie tyłem, przez co pojawiła się jeszcze iskierka nadziei, że może mnie nie zobaczył. Zaczęłam się wycofywać.<br />
- Już uciekasz? - usłyszałam jego głos.<br />
Spojrzałam na ciemną sylwetkę, która wciąż stała w tym samym miejscu. Nawet się nie odwrócił, a wiedział, że to ja. <br />
- Zamknij te drzwi, jest zimno. - warknęłam, lecz po chwili ugryzłam się w język wiedząc, że chłopak zaraz może się wkurzyć. Moje oczy spotkały się z jego ciemnymi tęczówkami. <br />
- Idź spać.<br />
- Nie, bo mi zimno! - krzyknęłam. Skąd we mnie nagle tyle odwagi? Za chwilę z pewnością skończę swój marny żywot, ale mam dość jego pewności siebie. Ktoś w końcu musi dać mu do zrozumienia, że jest mega wkurwiający.<br />
- Więc możesz spać ze mną. - na te słowa musiałam przybrać jakąś dziwną minę, bo brązowooki zaśmiał się, jednak nie był to wredny śmiech - nie w <i>tym</i> sensie. Chodź tu.<br />
Zawahałam się, ale kiedy chłopak machnął ręką by mnie zachęcić, podeszłam do niego. Wyszliśmy na balkon i paliliśmy papierosy. Moja skóra z każdą chwilą pokrywała się większą ilością gęsiej skórki, co oczywiście nie umknęło uwadze Zayna. Usiadł na ziemi i poklepał swoje kolana. <br />
Było mi tak zimno, że wskoczyłam na niego, na co on znowu się zaśmiał. Przytulił mnie.<br />
- Nigdy nie pomyślałbym, że zrobię coś takiego. <br />
Nic nie odpowiedziałam, jedynie mocniej się w niego wtuliłam. W jego ramionach czułam się tak niewyobrażalnie dobrze i bezpiecznie, że nie chciałam, by ta chwila się skończyła. Nawet nie wiem kiedy z moich ust wydobył się cichy szept.<br />
- Chcę już wrócić do domu, Zayn.<br />
Malik zacisnął szczękę. Zdenerwował się, lecz jego głos nadal brzmiał spokojnie.<br />
- Już niedługo, mała. - szepnął mi do ucha.<br />
To już nie był ten sam niebezpieczny i wredny chłopak, którym był podczas naszego pierwszego spotkania. Oczywiście tamten cham nie zniknął, ale momentami ucichał i Zayn stawał się całkiem sympatyczny. Szkoda, że tylko czasami.<br />
Przez chwilę zapomniałam o swojej komórce, a to przecież po nią tu przyszłam. No cóż, dzisiaj chyba już nic z tego nie będzie. Zresztą, Zayn powiedział, że niedługo będę w domu. Tylko czy mogę mu ufać? Nic już nie wiem, przez dzisiejszą sytuację mam mętlik w głowie.<br />
*Perspektywa Zayna*<br />
Razem z brunetką trwaliśmy w ciszy. Wystarczało mi jej towarzystwo, jej zapach, po prostu. Nie musiała nic mówić. Martwiło mnie to, że nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nigdy nie myślałem o dziewczynach w taki sposób jak o Maddy. Każdej nocy sprowadzałem nową laskę, ale przy tej jednej dziewczynie czułem, że mógłbym porzucić obecny styl życia. Czy ja się zakochuję?<br />
Madeleine zasnęła na moich kolanach, więc musiałem wziąć ją na ręce i zanieść do łóżka, by nie zmarzła. Nie chciałbym, żeby przeze mnie się rozchorowała.<br />
Położyłem ją na moim łóżku i zająłem miejsce obok. Objąłem ją w talii i próbowałem zasnąć, lecz marnie mi to wychodziło, bo w mojej głowie ciągle kłębiło się tysiące myśli, a ich główną bohaterką była prześliczna brunetka leżąca obok. W pewnym momencie przypomniałem sobie o Harry'm. Przecież ona kocha Stylesa, sam widziałem jak na niego patrzy. On też ją kocha, tak zawzięcie szukał jej, kiedy uciekła. Więc po co w tym wszystkim ja? Maddy woli Stylesa, nie mam na co liczyć. Poza tym w jej oczach jestem tylko jakimś pieprzonym gangsterem czy porywaczem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
*Perspektywa Maddy*<br />
Rano obudziłam się w obcym pokoju. W pokoju Zayna, lecz bez chłopaka. Przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia, mój nieudany plan,przytulanie bruneta...<br />
Zeszłam po schodach i skierowałam się do kuchni. Przeszukując lodówkę usłyszałam głosy dochodzące z salonu. Po wejściu do dużego pomieszczenia zobaczyłam grupę ludzi, a wśród nich Zayna kłócącego się z jakimś facetem. Domyśliłam się, że za pewne był to ten cały Richardson. Skakali do siebie, a Chris i kilku innych kolesi próbowało ich od siebie odciągnąć. Przysłuchiwałam się ich rozmowie.<br />
- Przecież nie mogłem go niańczyć! Nie moja wina, że strzelił! - Zayn wydzierał się prosto w twarz swojemu szefowi. Nic z tego nie rozumiałam.<br />
- Gówno mnie to obchodzi! Przez was będę miał na głowie gang Smitha! Będą chcieli pomścić jego śmierć!<br />
- Mamy jego córkę, zagrozimy, że ją zabijemy.<br />
- Na dłuższą metę tak się nie da!<br />
Miałam już dość tych wrzasków. Wkroczyłam między mężczyzn.<br />
- Czy ktoś mi to wytłumaczy?! - wrzasnęłam na całe gardło. Już nie miałam siły na te wszystkie tajemnice, nie miałam już siły czekać na cud. Niech mnie od razu zabiją, będzie prościej.<br />
Zayn skarcił mnie spojrzeniem, ale było już za późno na ucieczkę. Zobaczyłam, jak przez twarz Chrisa przebiega cwany uśmieszek.<br />
- Ona będzie naszym szpiegiem. Banda Smitha będzie myśleć, że dziewczyna chce odegrać się za śmierć swojego ojca.<br />
Śmierć.Mojego.Ojca?<br />
- Mój ojciec żyje - odparłam obojętnie, ale już po chwili zrozumiałam. Zabili mojego ojca. Zabili jedyną osobę, która jeszcze o mnie pamiętała. Co prawda wyjechał, ale ja wiedziałam, że mnie kocha. A oni mi go odebrali...<br />
Zayn zauważył moją reakcję, bo momentalnie przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Dałam upust emocjom.<br />
<i>Mój ojciec nie żyje.</i><br />
------------------------------------------------------------------------<br />
Taki dramat mi dzisiaj wyszedł.<br />
Przepraszam, że ostatnio rzadko dodaję rozdziały ale od soboty choruję. ;cmartynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-40594516256102987142015-04-23T23:08:00.001+02:002015-04-23T23:08:29.864+02:00Rozdział 13*Perspektywa Zayn'a*<br />
Nie no, przyznam, że mina Madeleine gdy zobaczyła Chrisa była bezcenna. Naprawdę warto było się tyle za nią ołazić dla takiego widoku. Wyglądała jakby za chwilę miała zejść z tej ziemi.<br />
Złapałem ją za ramię i zaciągnąłem do domu. Był to mój prywatny dom daleko od Londynu, zatem Styles nie znajdzie jej tak prędko. Wczoraj musieliśmy wiać, bo mój durny szef wyjechał, zostawiając wszystko na mojej głowie. Nie mogę doprowadzić do spotkania Harry'ego i Maddy, bo Chris wciąż udaje jego przyjaciela, przez co znam każdy krok bruneta. Gdyby stracił zaufanie do Christophera mógłby mnie zaskoczyć i odbić dziewczynę, a wtedy ja będę miał przejebane. Yhh, trochę to wszystko skomplikowane, ale co poradzić.<br />
- Za tą próbę ucieczki powinniśmy ją jakoś ukarać, co? - zwrócił się do mnie blondyn, wchodząc za nami do dużego salonu. Już sobie wyobrażam co ma na myśli, on wciąż tylko o jednym...<br />
Może to nie był dobry pomysł, żeby go tu ściągać. Ma skłonności psychopatyczne i nawet się z tym nie kryje. Nawet przeciwnie - pokazuje to całemu światu. Jak chce to może udawać, ale kiedy nie odczuwa takiej potrzeby...czasem sam się go boję. - no to który dziś ją bierze?<br />
A nie mówiłem?<br />
- Richardson wyraźnie powiedział, że jeśli jej coś zrobimy, to Smith nigdy nie odda tej kasy. Więc trzymaj się z daleka. - powiedziałem stanowczo, lecz widząc, że niezbyt go przekonałem, dodałem po chwili - słabo się pieprzy, stracisz tylko czas.<br />
Dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie. <i>A niby co innego miałem powiedzieć?!</i><br />
Nie czekając na odpowiedź towarzysza zaprowadziłem, a raczej zaciągnąłem, Maddy do jej tymczasowego pokoju. Nie ulega wątpliwości, że ten jest dużo przytulniejszy niż poprzedni.<br />
- Co on tutaj robi? I skąd ty niby wiesz jaka jestem w łóżku?! - zaczęła krzyczeć. Boże, jak ona działała mi na nerwy. W dodatku zastanawiało mnie to, dlaczego nie trzęsie się na mój widok? I jak śmie na mnie wrzeszczeć?<br />
- Ciszej, księżniczko. Powinnaś mi dziękować, że uratowałem ci dupę. No, chyba że chciałaś wylądować u niego na kolanach, zawsze możesz wrócić... - prychnąłem i popchnąłem ją na łóżko. - zresztą, nie sądzę, byś była dobra w tych sprawach. Idź już spać, bo nie mam siły się z tobą użerać.<br />
- Gówno o mnie wiesz. Kocham się lepiej od ciebie.<br />
Słucham? <i>Przesadziłaś, dziewczynko. </i><br />
- Więc pochwal się swoimi zdolnościami. - zaśmiałem się i zawisłem nad nią na łóżku, patrząc w jej ciemne tęczówki, w których dominował strach. Tak myślałem, dużo mówi, a mało robi.<br />
*Perspektywa Maddy*<br />
Dooooobra, niepotrzebnie go wkurzałam... mam dziwne przeczucie, że zaraz tego pożałuję.<br />
Gdy tak wpatrywał się we mnie wściekłym wzrokiem, w moim gardle już zdążyła uformować się olbrzymia klucha, nie pozwalająca na jakikolwiek protest.<br />
<i>Wyjdź, błagam, wyjdź, zostaw mnie, idź stąd, proszę...</i><br />
Przymknęłam powieki, czekając aż zacznie się do mnie dobierać, ale nic takiego się nie stało. Wyszedł, jakby czytał mi w myślach. Może ma jakieś nadprzyrodzone moce? Serio, po Zaynie można spodziewać się wszystkiego.<br />
W każdym razie, tego wieczoru moje powieki już więcej się nie otworzyły, ponieważ zapadłam w głęboki sen. Kiedy ostatnio tak dobrze mi się spało?<br />
Rano, a może już w południe, obudziłam się z powodu okropnego głodu. Zdziwiło mnie to, że nie byłam w żaden sposób związana, a okno nie było zabarykadowane. Drzwi chyba też były otwarte, dlatego w ciuchach z poprzedniego dnia zeszłam na parter i cudem trafiłam do kuchni. Dom był przepiękny, ale jak dla mnie znacznie za duży. Zaczęłam grzebać w szafkach i w lodówce, aż w końcu znalazłam coś zjadliwego. Podczas przygotowywania skromnego posiłku podśpiewywałam słowa pierwszej lepszej piosenki. Zawsze tak robiłam, do czasu, kiedy poznałam Harry'ego. W jego mieszkaniu nie czułam się na tyle swobodnie, by wyrabiać takie rzeczy, ale tu było całkiem inaczej. Po prostu jakbym była u siebie.<br />
- Niezły tyłek. Tamtej nocy tak bardzo powstrzymywałem się, żeby cię nie... - usłyszałam głos za sobą, lecz rozpoczęte zdanie urwało się, jakby ktoś nie chciał, by kiedykolwiek zostało wypowiedziane. Odwróciłam się i ujrzałam Christophera, a obok niego Zayn'a rzucającego mu mordercze spojrzenia. Nie wiem dlaczego, ale rozśmieszyło mnie to.<br />
- Tamtym razem nieźle udawałeś, prawie cię polubiłam - odgryzłam się, kiedy w końcu mogłam złapać oddech.<br />
- Miałem od początku być sobą, ale czego nie robi się dla przyjaciół - powiedział obojętnie i zaczął przetrzepywać lodówkę.<br />
Czyli Zayn kazał mu być dla mnie miły? Uśmiechnęłam się w duchu na tą myśl. Ciekawe dlaczego?<br />
Dobra, wolę nie wiedzieć. Zostańmy przy tym, że jest fałszywym idiotą i porywaczem, a ja jego zakładniczką.<br />
- Dobra, zamknij się już. - skarcił go Malik.<br />
Pewnie przestraszył się, że jego wspólnik mógłby zdradzić mi za dużo. <i>Jasne, przecież tajemnice to najlepsze co może być!</i><br />
Chłopaki jeszcze chwilę zabijali się wzrokiem, a później Christopher wyszedł, zostawiając nas samych. Cieszyć się czy płakać? Oto jest pytanie.<br />
Po skończeniu posiłku bez słowa poszłam do swojego pomieszczenia i przebrałam się w ciuchy, jakie tam znalazłam. O dziwo leżały na mnie całkiem przyzwoicie. Ponieważ nic innego nie przyszło mi do głowy postanowiłam, że będę unikać Zayn'a, tym samym nie wkurzając go więcej. Nie znam go, wiem jedynie, że jest nieprzewidywalny i w każdym momencie może zrobić coś nieoczekiwanego, dlatego wolałabym jak najmniej z nim przebywać. Może kiedyś ktoś mnie wreszcie znajdzie, albo mnie wypuszczą. <i>Dobrowolnie? Kpisz sobie?</i><br />
Fakt, raczej prędko mnie nie wypuszczą. Teraz pozostaje tylko liczyć na Harry'ego.<br />
Tylko jak on ma mnie znaleźć, skoro wciąż uważa Chrisa za przyjaciela i pewnie zdaje mu relacje z wszystkiego co się dzieje? Mam nadzieję, że Styles w końcu zauważy co się dzieje. Gdybym tylko mogła do niego...napiszę do niego! Zayn co prawda zabrał mi komórkę, ale przecież nie wywiózł jej na drugi kraniec świata. Gdzieś tu musi być.<br />
Położyłam się na łóżku i zabrałam się za opracowywanie mojego planu przechytrzenia Malika. <i>Przechytrzenie Malika. Przecież każdy głupek wie, że to graniczy z cudem!</i><br />
Postanowiłam poczekać aż się ściemni i po kryjomu przeszukać cały dom, nawet pokój mulata jeśli zajdzie taka potrzeba. Przyznam, że byłam lekko zdesperowana aby wreszcie wydostać się z tych brudnych łap i móc wtulić się w Harry'ego.<br />
Tak, wiem, Styles nigdy nie pozwoli mi się do siebie przytulić, ale można przecież trochę pomarzyć.<br />
------------------------------------------------------------------------------------<br />
Chyba dopadła mnie samokrytyka ;x Komentujcie.<br />
<br />
<i><br /></i>martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-69240270700775950622015-04-20T21:35:00.000+02:002015-04-20T21:41:00.943+02:00Rozdział 12*Perspektywa Maddy*<br />
Siedzę w tej norze już drugi dzień i powoli zaczyna mi się tu nudzić...<br />
Dostaję jakieś marne śniadanie i kolacje, z których i tak nie korzystam.<br />
Wieczorem przychodzi jeden z pionków tego całego Richardsona (wiem jedynie jak ma na nazwisko) i na chwilę uwalnia mnie od tych pieprzonych sznurów, bym mogła wziąć prysznic.<br />
Co jeszcze? Właściwie nic, praktycznie 24 godziny na dobę spędzam przytwierdzona do łóżka z zakneblowanymi ustami.<i> Fajnie, co?</i> Mam nadzieję, że wyczuwacie ten sarkazm.<br />
Szanowny pan Malik nie raczył zaszczycić mnie swoją obecnością. No tak, zrobił swoje i moje dalsze losy ma w dupie. Nie mogę się doczekać aż ktoś zrobi ze mną cokolwiek, bylebym nie musiała tkwić w tych czterech ścianach. Niech mnie pobiją, zabiją, ale niech nie każą mi tu być.<br />
<br />
Noc, za oknem ciemność. Oczywiście leżałam na łóżku i próbowałam zasnąć, gdy usłyszałam krzyki. No dobra, <i>kulturalną wymianę zdań</i>. Gdzieś między kilkoma głosami, usłyszałam Zayn'a. Po chwili drzwi otworzyły się z trzaskiem, a ja udawałam, że słodko śpię i nic nie słyszałam.<br />
Ktoś pochylił się nade mną, muskając swoim ciepłym oddechem moją szyję. Otworzyłam oczy, zaciekawiona, kim może być owy "ktosiek".<br />
- Spierdalamy, mała. - szepnął i zaczął pośpiesznie uwalniać mnie od sznurów.<br />
Zaintrygowały mnie jego słowa. Dlaczego i gdzie?<br />
Bez jakichkolwiek protestów posłusznie wstałam z łóżka i poszłam, a raczej zostałam pociągnięta, za brunetem. Zaraz nadarzy się świetna okazja do ucieczki.<br />
Wyprowadził mnie na dwór i kazał wsiąść do czarnego samochodu, w tym samym momencie odwracając się do mnie tyłem, by zamienić słowo z jakimś facetem. Nie zwlekałam - dałam susa w stronę jakiegoś lasu, byle jak najdalej od tych ludzi. W jednej chwili znalazłam się między drzewami, między którymi można było się idealnie ukryć. Biegłam przed siebie, nie patrząc nawet pod nogi. Swoją drogą, to nie wiedziałam nawet, że mam taką dobrą kondycję. Za plecami słyszałam kroki , co sprawiało, że biegłam jeszcze szybciej. No ale oczywiście coś musiało stanąć mi na drodze. Będę do końca życia przeklinać kamień o który się potknęłam. Nie dość, że rozwaliłam sobie kolano, to jeszcze dopadł mnie rozwścieczony Zayn.<br />
- Tak się bawić nie będziemy. Chciałaś, to kurwa teraz masz. - warknął i bez żadnego ostrzeżenia przełożył mnie sobie przez ramię, nie zwracając uwagi na kolano, z którego sączyła się krew. Trzymał mnie na tyle mocno, że czułam jego paznokcie wbijające się w moje ciało.<br />
Jak się okazało, nie zdążyłam uciec zbyt daleko, bo po jakichś dwóch minutach zostałam dosłownie wrzucona do auta. Malik usiadł za kierownicą i ruszył w nieznaną mi drogę. Zresztą, cała ta okolica była mi całkowicie obca. Przez pierwsze pięć minut jazdy panowała cisza, gdy nagle On się odezwał.<br />
- Możemy porozmawiać sobie inaczej. - powiedział, kładąc dłoń na moim poranionym kolanie, na co syknęłam z bólu - tak to się kończy, gdy próbujesz uciekać nie patrząc pod nogi.<br />
Nie był zły, był przerażający, a jeszcze bardziej przerażające było to co mówił. Podziwiam go, no bo jak można tak szybko zmienić nastrój?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgW07uxWgxVUR93AZ4JU4EttxL_URB_vULrtpCx2Hf8qzjLu_1B34Of7z4zGhEK2ij4Fa6PX5JRbSuRvrs23N_eElP929bN-5v963or8dj8Ovr79S9rG2MxR-06jlDnuF4GTwnCtAMr4ok/s1600/f916a555195e9c826205fadeda372dd7.jpg.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgW07uxWgxVUR93AZ4JU4EttxL_URB_vULrtpCx2Hf8qzjLu_1B34Of7z4zGhEK2ij4Fa6PX5JRbSuRvrs23N_eElP929bN-5v963or8dj8Ovr79S9rG2MxR-06jlDnuF4GTwnCtAMr4ok/s1600/f916a555195e9c826205fadeda372dd7.jpg.gif" height="288" width="320" /></a></div>
<br />
Zrzuciłam jego dłoń i wbiłam wzrok w szybę.<br />
Dopiero po chwili dotarły do mnie jego wcześniejsze słowa. Ale...chyba nie zamierza mnie zgwałcić, prawda?<br />
Łzy same napłynęły mi do oczu. Nienawidzę każdej pojedynczej kropli, która się z nich wylała!<br />
Usłyszałam jedynie śmiech. Rzeczywiście, to było takie śmieszne...no po prostu umarłabym ze śmiechu, gdyby nie przeszywający na wskroś strach i ból.<br />
Nasza "podróż" trwała jakieś 4 godziny, przez które zdążyłam się nieźle wyspać. Po tym, jak wyparowały ze mnie wszystkie emocje byłam wykończona. Nawet nie zastanawiałam się nad tym gdzie jedziemy i jaką głupotę właśnie robię (przecież podczas snu Zayn mógł ze mną zrobić co zechciał...chociaż w sumie i tak już to robił) i zasnęłam. Odpoczynek został mi brutalnie przerwany podczas mało delikatnej próby wyciągnięcia mnie z auta.<br />
- Co do... - nie dokończyłam, bo ujrzałam znajomą twarz. I to z pewnością nie był Zayn...<br />
KURWA, CZY JA MAM JAKIŚ PROBLEM ZE SOBĄ?<br />
Nie, to nie możliwe... te niebieskie oczy, blond grzywka, ten zarost...<br />
Ale jakim cudem On tutaj? <br />
----------------------------------------------------<br />
Wybaczcie, lubię was trzymać w napięciu. No po prostu musiałam!<br />
Rozdział może nie jest zbyt długi, ale myślę, że się nie obrazicie.<br />
A przy okazji dziękuję za 1000 wyświetleń! <3<br />
CZYTASZ = KOMENTUJESZ<br />
PS. Rozdział nie sprawdzony, mogą być małe błędy. :)martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-39562778212170153792015-04-19T21:33:00.003+02:002015-04-19T21:33:44.759+02:00PRZECZYTAJ!<br />
Wiem, że ci się nie chce ale przeczytaj to co niżej napisałam.<br />
Komentujcie, bo naprawdę to nie jest miłe kiedy widzę, że liczba wyświetleń ciągle rośnie i jest ich już sporo, a komentarzy brak. Mam w ogóle wątpliwości czy ktoś to czyta, a jak wiecie,bez czytelników nie ma po co pisać. Wystarczy pare słów, a nawet nie wiecie jaką motywacje dajecie mi tym jednym krótkim komentarzem. Ostatecznie wystarczy nawet buźka i już wiem ile osób tutaj jest. Komentujesz = doceniasz. Mam nadzieję że mnie rozumiecie.<br />
PS. Wiem, że na pewno nie będzie 40 komentarzy czy coś bo nie było na tyle czasu żeby zdobyć tylu czytelników, ale chociaż te kilka.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-15929281916194268572015-04-18T11:49:00.001+02:002016-02-13T22:26:30.698+01:00Rozdział 11*Perspektywa Harry'ego*<br />
Obudziłem się o dziewiątej i poszedłem do pokoju Maddy. Taki odruch - chciałem sprawdzić czy już wstała. Nie było jej w pomieszczeniu, zatem pewnie już siedziała na dole. Zszedłem po schodach i rozglądnąłem się po salonie. Nie było jej. Skierowałem się w stronę kuchni i zdziwiłem się, kiedy okazało się, że tam też jej nie ma. Czyżby urządziła sobie wycieczkę po Londynie? Nie, to nie możliwe, przecież coś mi obiecała. Miała nie wychodzić pod żadnym pozorem, chyba, że ze mną, lub jeśli na to pozwolę. Na blacie leżał mój telefon. Musiałem go tu wczoraj zostawić.<br />
Odblokowałem ekran i zobaczyłem...sms'y. Do Zayna. To żarty?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbHDjSV5hzPHn_FECF1-CVeQkdo1Lzi-ZuWQyb8Yq1R4ClScsNMy3-O6_RUL-o-MjFTjtrQkQnFfdt3nEqdtqCIFf-Q9OrJGR_K4P3mOjuUGmnDAZ3neveIDu2zsScJxgRu0LMCu8tKoQ/s1600/wnmn3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbHDjSV5hzPHn_FECF1-CVeQkdo1Lzi-ZuWQyb8Yq1R4ClScsNMy3-O6_RUL-o-MjFTjtrQkQnFfdt3nEqdtqCIFf-Q9OrJGR_K4P3mOjuUGmnDAZ3neveIDu2zsScJxgRu0LMCu8tKoQ/s400/wnmn3.jpg" width="266" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
O Boże...Malik musiał tu wczoraj być. <i>A ty idioto musiałeś zostawić w kuchni komórkę!</i><br />
Chce mnie skłócić z Madeleine, żeby później udawać tego <i>dobrego.</i> Chyba mu się udało przeciągnąć ją na swoją stronę...Jeśli przeczytała te sms'y - <i>przeczytała, bo uciekła!</i> - to mam problem. Mogłem jej bardziej pilnować, przecież widziałem co się dzieje, można się było spodziewać, że Malik znów coś wykombinuje!<br />
Jeżeli do niego poszła, to jeszcze jest szansa. Teraz pewnie szuka go po mieście. Znajdę ją.<br />
*Perspektywa Zayn'a*<br />
Przyszła. Przyszła w miejsce, gdzie ostatni raz się widzieliśmy.<br />
Podszedłem do niej od tyłu i złapałem ją za rękę.<br />
- Wreszcie zmądrzałaś. - powiedziałem opierając głowę na jej ramieniu. Lubię straszyć ludzi.<br />
Odskoczyła ode mnie i spojrzała jak na psychopatę.<br />
- Nie bój się mnie. Przy mnie nic ci nie grozi, myślałem, że to zrozumiałaś. - wspominałem już, że jestem dobrym aktorem? Nie? No to wspominam.<br />
- Zabierzesz mnie stąd? - zapytała cicho. <i>Oj, nawet nie wiesz jak na to czekałem.</i><br />
- Chodź. - wziąłem jej walizkę i poszedłem w stronę mojego samochodu. Zapakowałem ją do bagażnika, a dziewczynie otworzyłem drzwi od strony pasażera.<br />
Posłusznie wsiadła i ja zrobiłem to samo.<br />
- Chcesz coś na uspokojenie? - pokiwała głową. Podałem jej colę i kilka tabletek.<br />
Za chwilę zaśnie, a ja będę miał nad nią pełną kontrolę. Szef będzie wniebowzięty.<br />
*Perspektywa Harry'ego.*<br />
Sprawdziłem wszystkie centra handlowe, kawiarnie, itd. w promieniu dwudziestu kilometrów. Oczywiście nie sam, pomogli mi w tym Will, Josh i Chris. Swoją drogą, kiedy oni zdążyli się tak zaprzyjaźnić z Maddy? Cała trójka była wyraźnie zaniepokojona jej zniknięciem.<br />
Dobrze jest mieć takich przyjaciół. Poznaliśmy się gdy pokłóciłem się z Zayn'em. Teraz razem pracujemy.<br />
Tak więc, nigdzie jej nie było. <i>No to zajebiście. </i><br />
*Perspektywa Zayn'a*<br />
Jechaliśmy dość długo, aż w końcu dotarliśmy do celu. Brunetka nadal słodko spała, nie spodziewając się tego, co zaraz ma się wydarzyć.<br />
Zatrzymałem się pod obskurnym budynkiem na przedmieściach, gdzie umówiłem się z Richardsonem. Wziąłem dziewczynę na ręce i wszedłem do środka, po chwili znalazłem się w "biurze" mojego szefa. Położyłem Maddy na fotelu, lecz nie było jej dane to miejsce, bo zaraz weszło dwóch dryblasów i zabrali ją.<br />
- No, panie Malik. Dobra robota. Teraz stary Smith będzie musiał oddać długi, bo przecież mam jego największy skarb, nieprawdaż? - ten gość czasami mnie przeraża. Oby tylko nie zrobił Madeleine krzywdy.<br />
<i>Sam ją tu przywiozłeś, wiedziałeś przecież po co to robisz! </i>Grrr, no wiem przecież!<br />
- Nie rób jej krzywdy, to nie jej wina. - za późno ugryzłem się w język. Kurde.<br />
- Słucham? - powiedział bardziej do siebie niż do mnie - To już nie twoja sprawa, co z nią zrobię. Pilnuj Stylesa, żeby nam jej nie odbił.<br />
Nie moja sprawa? Do cholery jasnej, on chyba nie zamierza jej wykorzystywać w <i>ten</i> sposób?! Przecież on ma prawie 50, a ona zaledwie 18 lat! Chyba są jakieś granice, no nie?!<br />
Jeśli ją tu teraz zostawię, to nie wiadomo co przyjdzie do głowy temu staremu pajacowi.<br />
<i>Ten pajac to twój szef i lepiej go posłuchaj, skoro życie ci miłe.</i><br />
Pokiwałem głową i wyszedłem z pomieszczenia. Na korytarzu rozległ się krzyk. A więc się obudziła.<br />
Poszedłem za głosem i trafiłem do pokoju przypominającego celę więzienną. Jeden facet stał przy drzwiach, ale z racji, że mnie zna, wpuścił mnie bez wahania. Drugi właśnie zajmował się krępowaniem nóg i rąk dziewczynie. Obchodził się z nią mało delikatnie, bo z jej ust co chwilę wydobywały się okrzyki bólu i szlochanie. Płakała.<br />
- Możecie iść, ja się tym zajmę. - nakazałem.<br />
Popatrzyli na siebie znacząco i wyszli, zostawiając nas samych.<br />
- Nie płacz. - przyłożyłem palec do jej drżących ust.<br />
- Dlaczego to zrobiłeś? Oszukałeś mnie! - zaczęła jeszcze bardziej płakać, ale nie obdarzyła mnie ani jednym spojrzeniem. Nienawidzę, kiedy podczas rozmowy ktoś na mnie nie patrzy.<br />
Uniosłem jej podbródek, zmuszając tym samym, by na mnie popatrzyła.<br />
- Musiałem. - rzuciłem obojętnie - nic ci nie grozi, o ile twój ojciec nie będzie się stawiać.<br />
Było mi jej trochę żal, w końcu znalazła się tu przeze mnie. <i>Mam nadzieję, że Smith odda po dobroci tą kasę.</i><br />
- A jeśli będzie? - tego pytania obawiałem się najbardziej. Spojrzałem na nią, dając jej do zrozumienia, że w takiej sytuacji nie będzie za dobrze - czego wy od niego chcecie?<br />
Westchnąłem. Styles jej nic nie mówił, no tak.<br />
- Twój ojciec zadłużył się u mojego szefa. I to na grubą kasę, a teraz nie śpieszy mu się, żeby uregulować ten dług...<br />
- Ty i Harry jesteście w jakimś gangu, tak?<br />
Za dużo pytań. Nie mogę jej powiedzieć wszystkiego, na pewno się tego dowie, ale nie ode mnie i nie teraz. Wzruszyłem ramionami i zmieniłem temat.<br />
- Musze cię teraz związać. - zakleiłem jej usta taśmą i dokończyłem to, co zaczął Eric. Związałem ją, starając się zrobić to jak najdelikatniej - wszystko będzie dobrze - szepnąłem wychodząc.<br />
Wiem, chujowo pocieszam, ale musiałem coś powiedzieć.<br />
-------------------------------------------------------------------------------<br />
Rozdział taki sobie, ale może jeszcze nie jest najgorszy. :)<br />
Dodawajcie się do obserwatorów, wtedy będziecie otrzymywać powiadomienia o nowych rozdziałach.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-9953660038170833062015-04-17T16:08:00.002+02:002016-02-14T08:28:28.693+01:00Rozdział 10*Harry*<br />
<br />
<div>
Światła w całym domu zgasły.<br />
Co jest, przecież nie mam żadnych zaległych rachunków, ani nie pada deszcz.<br />
Wolałem upewnić się, czy wszystko jest okej.<br />
Kazałem Maddy pójść na górę i się schować, trzeba dmuchać na zimne.<br />
Podałem jej latarkę i już po chwili jej przy mnie nie było.<br />
<br />
Wziąłem telefon i, oświetlając sobie nim drogę, poszedłem do kuchni w poszukiwaniu drugiej latarki.</div>
<div>
Zaświeciłem ją i wyszedłem na dwór. Cisza, nie było słychać nawet najmniejszego szmeru.</div>
<div>
<i>Cisza przed burzą. </i>Nie, Styles, masz obsesję, ogarnij się.<br />
Uważnie obszedłem dom wkoło, zajrzałem w każdy kąt i nasłuchiwałem jak opętany- i nic.<br />
<br />
Dlatego też wróciłem do środka i szczelnie pozamykałem wszystkie okna i drzwi.<br />
Poszedłem do kuchni, by zabrać jeszcze kilka świeczek, na wypadek. Nagle w mojej kieszeni coś zawibrowało.<br />
Wyjąłem komórkę i znudzony spojrzałem na ekran.<br />
- Jestem, szefie.<br />
- Pilnujesz jej? - usłyszałem zachrypły męski głos.<br />
- Cały czas.<br />
- Jak się sprawuje?<br />
- Wczoraj trochę narozra...znaczy, dobrze.<br />
- Hm?<br />
- Tylko mamy mały problem...- wdech, wydech, wdech...<i>no powiedz to! </i>- ja ją kocham.<br />
- Styles, myślałem, że się rozumiemy. Żadnych związków, przecież gdyby ktoś dowiedział się, czym się zajmujemy, to sam wiesz czym to grozi. A baby są ciekawskie, mówiłem ci to już. Zrobimy tak - powiesz mi teraz, kim jest ta dziewczyna, a ja załatwię resztę. - tego się właśnie spodziewałem.<br />
<br />
Nie zrozumiał mnie za dobrze.<br />
<br />
- Zakochałem się w twojej córce, palancie.<br />
- Słucham?! Rusz ją, to cie zabiję! - nie ma nic gorszego niż wkurwiony szef, uwierzcie.<br />
Moja wczorajsza odwaga natychmiastowo zniknęła. Smith jest zdolny do wszystkiego, a zabić takiego szczyla jak ja - bułka z masłem.<br />
- Nie będzie takiej potrzeby. - odparłem i rozłączyłem się. Rzuciłem komórkę na stół i zły poszedłem do pokoju Maddy.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Śpisz? - zapytałem szeptem leżącą na łóżku dziewczynę.<br />
- Co się dzieje? - zapytała drżącym głosem. Nienawidzę kiedy płacze i kiedy się boi. Przy mnie nie musi<br />
Kurwa. Muszę jakoś odkręcić to, co jej wczoraj nagadałem.<br />
- Nic. Śpij spokojnie - odwróciłem się w stronę drzwi i nacisnąłem klamkę.<br />
- Zostań ze mną. - spojrzała na mnie przerażonymi oczami.<br />
<i><br /></i>
<i>Nie patrz tak na mnie, bo zaraz stracę nad sobą kontrolę!</i><br />
Muszę być twardy, muszę udawać, muszę się odkochać.<br />
<i>Ciekawe jak zamierzasz to zrobić.</i><br />
- Zapomnij o tym, co ci wczoraj powiedziałem. To była...ekhm, pomyłka. - ostatnie zdanie ledwo wypowiedziałem.<br />
W gardle urosła mi kulka, która nie pozwalała dalej mówić.<br />
Brunetka rzuciła mi pytające spojrzenie, ale wyszedłem i zostawiłem ją samą.<br />
Nie mogłem dłużej patrzeć w te piękne oczy.<br />
<br />
Rzuciłem się na swoje łóżko i usiłowałem zasnąć, udało mi się to po jakiejś godzinie.<br />
Wreszcie mogłem choć na chwilę zapomnieć o problemach.<br />
<br />
*Zayn*<br />
<br />
Wszedłem do domu po cichu. Styles już zapomniał o moich zdolnościach.<br />
Umiem się wedrzeć do każdego domu niespostrzeżony.<br />
Zostawił komórkę w kuchni - no to bingo. Teraz będzie już z górki.<br />
Złapałem urządzenie i przeszukałem listę kontaktów. On wciąż ma mój numer? Ile to już będzie, odkąd staliśmy się wrogami? Ze dwa lata na pewno.<br />
<br />
Na wspomnienie czasów, kiedy jeszcze byliśmy nierozłącznymi przyjaciółmi, mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech.<br />
I pomyśleć, że tak skończymy. Jako dwaj zaciekli wrogowie, należący do dwóch wrogich sobie gangów.<br />
<br />
Z jego telefonu wysłałem do siebie wiadomość.<br />
<br />
"Teraz mam pewność, że panna Smith bezgranicznie mi ufa. Wierzy w każde moje słowo, więc ze spokojem mogę poinformować cię, że twój plan szlag trafił."<br />
<br />
Kiedy dziewczyna to zobaczy padnie na zawał.<br />
Wiem, mam zajebiste pomysły, przecież jestem Zayn Malik.<br />
Richardson będzie zadowolony kiedy mu to wszystko opowiem. Może nawet dorzuci mi trochę kaski.<br />
Tym razem przejąłem swój telefon i odpisałem na rzekomego sms'a od Harry'ego.<br />
<br />
"Stary, ja ją jeszcze odbiję. Nie zrobisz jej krzywdy."<br />
<br />
Teraz ja będę tym dobrym; ciekawe jak się poczuje w roli czarnego charakteru.<br />
<br />
Ułożyłem telefon bruneta tak, jak go zastałem i podobnie zrobiłem z drzwiami, którymi wszedłem.<br />
Gdy już znalazłem się poza domem, zadzwoniłem do Stylesa.<br />
<br />
*Maddy*<br />
<br />
Zdążyłam już zasnąć, kiedy obudził mnie dźwięk komórki dobiegający z kuchni.<br />
Wiedziałam, że Harry będzie zły, ale zeszłam i spojrzałam na ekran.<br />
Właśnie, co do loczka, bardzo zaskoczył mnie tym, co mi dzisiaj oznajmił.<br />
Może nawet bardziej niż wtedy, kiedy wyznał mi miłość. Przyznam, że zabolało.<br />
<br />
<i>Pomyłka. Pomylił się, mówiąc, że się we mnie zakochał.</i><br />
<i><br /></i>
Dwa nieodebrane połączenia od Zayn'a. Tego Zayn'a?<br />
Przez przypadek otworzyłam wiadomości i zamarłam.<br />
Co to ma być?<br />
Harry ma wobec mnie złe zamiary? Przecież tyle razy zapewniał, że chce mnie chronić. Co tu się w ogóle dzieje?<br />
Przeczytałam całą, bardzo krótką konwersację.<br />
Pewnie usunął wcześniejsze wiadomości.<br />
Chwila...co za świnia! Pisali ze sobą, kiedy Styles poszedł sprawdzić czy wszystko gra. A może to był tylko wymysł?<br />
<br />
Koniec tego dobrego. Byłam zbyt naiwna, Zayn miał co do tego rację, mogłam od razu stąd uciec, ale lepiej późno niż wcale.<br />
Przynajmniej teraz wiem komu mogę ufać i na pewno tą osobą nie jest Styles.<br />
<br />
_____________________________________________________<br />
<br />
Sprawy się komplikują, a to wszystko za sprawą Zayn'a.<br />
Harry walczy z uczuciami.<br />
Maddy już całkowicie się pogubiła.<br />
Co dalej? C:<br />
<br /></div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-68749621587604373652015-04-16T23:35:00.000+02:002016-01-29T17:22:54.569+01:00Rozdział 9*Harry*<br />
<br />
Po rozmowie z Leslie niemal natychmiast wsiadłem do samochodu i pojechałem do niej.<br />
<br />
Dlaczego nie zatrzymała Maddy, no kurwa dlaczego?!<br />
<br />
Czasem poważnie zastawiam się czy ta dziewczyna używa czegoś takiego jak mózg.<br />
<br />
<i>Dobrze wiesz, że nic nie mogłaby zrobić. Obwiniaj siebie, gdybyś pilnował dziewczyny nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji.</i><br />
<i><br /></i>
Głupie sumienie, kazał ci się ktoś odzywać?<br />
<br />
Gdy już znalazłem się w Starbucks'ie od razu wypatrzyłem Leslie.<br />
Już miałem zacząć się na niej wyżywać, ale... nie teraz. W tej chwili liczy się tylko Madeleine.<br />
<br />
Tylko dlaczego uciekła? Tak bardzo ma mnie dosyć? Chyba, że...<br />
<br />
Malik. Kurwa, Malik.<br />
<br />
Stał oparty o framugę drzwi śmiejąc się, pewnie ze mnie.<br />
Momentalnie znalazłem się obok niego, przyciskając go do ściany.<br />
<br />
- G.D.Z.I.E J.E.S.T M.A.D.D.Y?! - wysyczałem mu prosto w twarz, robiąc przerwy między wyrazami.<br />
<br />
- Załamała się bidulka - zrobił niewinną minę. Zaraz go zmasakruję, obiecuję - dowiedziała się o tobie całej prawdy.<br />
<br />
Jakiej kurwa prawdy?<br />
<br />
Poluźniłem uścisk i nerwowo zacisnąłem szczękę. Mulat wyjął telefon i włączył nagranie.<br />
<br />
- Ty...<br />
<br />
Niestety nie zdążyłem dokończyć, bo chłopak wyrwał mi się i najzwyczajniej w świecie wyszedł.<br />
<br />
<i>To nie koniec, Zayn.</i><br />
<i><br /></i>
Przyjaciółka, widząc moją złość zaczęła mnie uspokajać, pocieszać, tłumaczyć coś... nawet nie wysilałem się, żeby jej posłuchać.<br />
<br />
Wybiegłem z lokalu, w którym już zdążył zrobić się <i>lekki </i>zamęt i skierowałem się w stronę jakiegoś ciemnego zaułka.<br />
W mojej głowie była jedynie pustka, nie wiedziałem co robić.<br />
<br />
<i>Harry Styles nie wie co robić, nieźle.</i><br />
<i><br /></i>
Brnąłem w ciemność, gdy usłyszałem szloch.<br />
Podszedłem bliżej i zobaczyłem skuloną pod ścianą postać, ciemne włosy opadające na twarz pełną łez, kaptur na głowie...<br />
<br />
- Maddy! Czy ty wiesz jak się o ciebie mar... - to słowo nie przeszło mi przez gardło.<br />
<br />
Gdy podniosła głowę i spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami, przepełnionymi bólem, żalem i smutkiem coś we mnie pękło.<br />
<br />
Nie zastanawiając się, podszedłem i przytuliłem ją, lecz w odpowiedzi otrzymałem tylko mocne odepchnięcie.<br />
Uwierzyła temu imbecylowi.<br />
<br />
- Posłuchaj mnie, Smith. To nagranie było sfałszowane, nigdy nie mówiłem nic takiego. Przysięgam.<br />
<br />
- Nnie wierzę ci, Harry. - jej drżący głos odbijał się od ścian wokoło, trafiając do moich uszu i sprawiając, że chciało mi się wyć.<br />
<br />
Odkąd u mnie zamieszkała, prawie codziennie płakała.<br />
Przeze mnie, bo jestem pieprzonym egoistą i ważniejsza jest dla mnie kasa.<br />
Ale teraz już nic nie będzie ważniejsze od tej prześlicznej, brązowookiej dziewczyny. Jej ojciec musi to jakoś przyjąć i w dupie mam jakie będą tego konsekwencje.<br />
<br />
<i>Zakochałem się. Jestem zakochany... w Madeleine Smith - córce mojego szefa.</i><br />
<i><br /></i>
- Błagam cię, musisz mi uwierzyć - szepnąłem ze łzami w oczach.<br />
<br />
Brunetka wyraźnie zdziwiła się moją reakcją, no ale kto by się nie zdziwił<i>.</i><br />
Podjąłem kolejną próbę zbliżenia się, ale tym razem mnie nie odepchnęła.<br />
Widząc, jak bardzo jest zmęczona bez zastanowienia wziąłem ją na ręce i wyszedłem z powrotem na ulicę. Wsadziłem śpiącą Maddy do samochodu i odjechałem, najciszej i najostrożniej jak to było możliwe, jakbym wiózł jakiś bezcenny skarb.<br />
<br />
*Maddy*<br />
<br />
Przyszedł po mnie.<br />
Mało co się nie popłakał...on. Harry Styles; ten którego znałam i nienawidziłam zniknął, wyparował.<br />
<br />
Może jednak ma jakieś uczucia?<br />
<br />
Pozwoliłam się zabrać, ale to nie znaczy, że mu uwierzyłam.<br />
Po prostu zrobiło mi się go szkoda.<br />
<br />
A do tej sprawy jeszcze wrócę, nie pójdzie mu tak łatwo. Muszę wiedzieć <u>wszystko</u>.<br />
<br />
*Następnego dnia*<br />
<br />
Rano wstałam dość wcześnie, ponieważ mój sen został bezczelnie przerwany przez ból brzucha.<br />
<br />
Zeszłam cicho po schodach, bo o ósmej Harry zazwyczaj śpi, a wolę się nie narażać.<br />
<br />
Miałam nadzieję, że w kuchni znajdę jakieś leki, bo nie chciałabym, żeby<b> </b>sytuacja z wyjściem do apteki się powtórzyła.<br />
Przemknęłam się do kuchni bez rozglądania po tym wielkim domu, już nauczyłam się go na pamięć, więc po co?<br />
<br />
Kiedy przetrzepywałam szuflady w poszukiwaniu tabletek, nagle za sobą usłyszałam głos Harry'ego.<br />
<br />
- Czego szukasz? - był... smutny?<br />
I przede wszystkim, o tej porze już był na nogach?<br />
<br />
Odwróciłam się i zmierzyłam go wzrokiem. Miał na sobie normalne ubrania dzienne - szary t-shirt z napisem, czarne rurki i białe trampki - a więc musiał wstać dużo wcześniej.<br />
Jego loki ułożone były w perfekcyjnym nieładzie, co wyglądało bosko.<br />
Oczy...zamarłam. Pierwszy raz widziałam w jego oczach strach.<br />
<br />
- Ehm, niczego - odchrząknęłam i zarumieniłam się, przyłapując się na tym, że wgapiam się w jego twarz jak w obrazek.<br />
<br />
Oparłam się o blat i spuściłam głowę, pozwalając moim włosom zakryć różowe policzki - coś się sta... - nie dane mi było dokończyć, bo zostałam usadzona na owym blacie, a coś miękkiego przywarło do moich ust.<br />
<br />
- Maddy, wiem, że to głupie, ale zakochałem się. W tajemniczej brunetce o pięknych brązowych oczach i słodkim uśmiechu, na którą właśnie patrzę - uniósł mój podbródek, dając mi tym do zrozumienia, że mam na niego popatrzeć.<br />
Spojrzał mi głęboko w oczy i oparł swoje czoło o moje, cały czas trzymając ręce na moich plecach.<br />
<br />
Że co?! Co on...<br />
<br />
<i>Powiedz mu to, przecież on też ci się podoba! </i><br />
<i><br /></i>
Wzięłam głęboki wdech, jakbym miała zaraz się udusić i chciałam już wyrzucić to z siebie. Co jak co, ale w wyznawaniu uczuć nie jestem zbyt dobra.<br />
<br />
- Harry, bo ja też... - uciszył mnie pocałunkiem.<br />
<br />
Wcześniejszy ból brzucha ustał, a w jego miejsce wskoczyły stada motyli. Haha, nigdy nie wierzyłam w te bajeczki o motylach w brzuchu, a teraz sama je czuję.<br />
Ale nie, stop.<br />
Odepchnęłam go i zeskoczyłam z blatu.<br />
<br />
- Powiesz mi wreszcie coś o moim ojcu?<br />
<br />
- Nie - znów się przybliżył i zaczął jeździć palcem po moim policzku, spoglądając na moje usta - już niedługo dowiesz się wszystkiego, na razie musisz wiedzieć jedynie, że nie możesz ufać Malikowi. Pod żadnym pozorem.<br />
<br />
Miałam już dość tego gadania, że niedługo wszystkiego się dowiem. Ja chcę już, teraz.<br />
<br />
- Ale...<br />
<br />
- Chcę dla ciebie jak najlepiej, rozumiesz? - powiedział nie odrywając wzroku od moich ciemnych tęczówek.<br />
Kiwnęłam lekko głową i otrzymałam delikatny pocałunek.<br />
<br />
Później Harry wyszedł bez słowa i przez większość dnia nie dawał znaku życia. On i te jego humorki.<br />
<br />
Pff, zachowuje się conajmniej jak kobieta w ciąży.<br />
<br />
Wrócił dopiero wieczorem i wreszcie usiadł ze mną przed telewizorem.<br />
<br />
Nie odzywał się, a pokój przepełniała denerwująca cisza.<br />
<br />
Nienawidzę, kiedy ktoś udaje, że mnie nie widzi. Chciałam mu pomachać ręką przed oczami i krzyknąć "tutaj jestem!", ale się powstrzymałam.<br />
<br />
A właściwie zostałam powstrzymana w momencie gdy światła w całym domu zgasły.<br />
<br />
_______________________________________________________----<br />
<br />
Rozdział na prośbę dwóch czytelniczek Pauliny i Oli - gdyby nie wy, byłby pewnie później.<br />
xD<br />
Dzisiaj krótki, ale dość dużo się dzieje. :)martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4061755942463506860.post-77109645586477773782015-04-15T14:52:00.000+02:002016-01-29T17:16:27.864+01:00Rozdział 8*Maddy*<br />
<br />
<div>
- Spodziewałaś się kogoś? - zapytał tym swoim irytującym głosem. Słodki Jezu, czego on ode mnie chce? - a tak w ogóle, to wielka szkoda że jeszcze nie używałaś pistoletu. Chętnie bym popatrzył.<br />
<br /></div>
<div>
- Wczoraj to byłeś ty? - <i>no brawo Maddy, a niby kto inny? </i>- po co to robisz?<br />
<br /></div>
<div>
Śmiech. Brązowe tęczówki zbliżające się do moich przerażonych oczu.<br />
<br /></div>
<div>
- Z nudów - i znów śmiech. Gdybym tylko mogła to wybiłabym mu zęby - powiedz mi, czy jesteś aż tak naiwna, że nie zauważyłaś jaki Styles jest naprawdę? Dziewczynko, lepiej uciekaj. On wcale nie pracuje dla twojego ojca. Smith już dawno zapomniał o swojej córeczce, nie łudź się, że jest inaczej.<br />
<br /></div>
<div>
Tak bardzo zabolało.<br />
Dlaczego mówi mi takie rzeczy? A jeśli to prawda?<br />
<br /></div>
<div>
Tylko właściwie skąd Zayn wie to wszystko o mnie, o Harrym i o moim ojcu...<br />
<br /></div>
<div>
*Zayn*<br />
<br /></div>
<div>
Chyba uwierzyła.<br />
Wiedziałem, że będzie łatwo zasiać zamęt w tej nieporadnej główce, ale żeby aż tak?<br />
<br /></div>
<div>
- Kłamiesz. Harry nie zrobiłby mi krzywdy, on mnie broni... - zaczęła się jąkać.<br />
Widać, że sama nie wierzy w to co mówi.<br />
<br />
Miłość jest ślepa, no tak.<br />
<br /></div>
<div>
Podczas gdy obserwowałem dom Stylesa, jak i jego samego, zauważyłem różnicę w jego zachowaniu.<br />
<br />
Wymięka, już nie jest taki twardy. Co to się z nim porobiło przez jakąś głupią laskę...za czasów, gdy jeszcze się przyjaźniliśmy zawsze powtarzał, że kobiety są do kitu, że nigdy nie da się żadnej omotać.<br />
Widocznie zapomniał.<br />
<br /></div>
<div>
- A wiesz dokładnie przed czym? Nie, nie powiedział ci, więc ma coś do ukrycia, nie sądzisz? Nie myśl, że go znasz, bo gdybyś przeżyła z nim cztery długie lata wiedziałabyś co mówię - na jej twarz wkradła się niepewność, zdziwienie...nawet nie byłem w stanie rozpoznać jej uczuć, co było nowością, bo w moim świecie ta umiejętność jest niezbędna, zatem mam ją opanowaną do perfekcji.<br />
<br />
Na wszelki wypadek wyjąłem telefon i włączyłem wcześniej przygotowane nagranie z głosem Stylesa.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<i style="font-weight: bold;">Ta mała jest tak naiwna, uwierzyła we wszystko co jej powiedziałem. Myśli, że pracuję dla jej ojca, wszystko idzie po mojej myśli, w dodatku nieoczekiwanie łatwo. Możesz brać ze mnie przykład, Zayn. </i><span style="background-color: red;">(nagranie)</span></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
W sumie trochę żal mi tej dziewczyny - nie wie co ją czeka, ale muszę wykonać swoją robotę, inaczej będzie ze mną źle.<br />
<br />
Umowa to umowa - jeśli się nie wywiążesz możesz kopać sobie grób.<br />
<br /></div>
<div>
Westchnąłem na tą myśl i znów usłyszałem drżący głos brunetki, jednak już szedłem przed siebie i nie miałem zamiaru się zatrzymać.<br />
Jeszcze zacząłbym jej współczuć, co nie wchodzi w grę, bo mógłbym zrobić coś, co zadecydowałoby o moim dalszym losie.<br />
<br /></div>
<div>
<i>Nie bądź cipa, Malik. </i>Szeptał cichutki głos w mojej głowie.<br />
<br /></div>
<div>
Dziewczyna jeszcze biegła za mną przez chwilę, lecz widząc, że nic tym nie zdziała, wreszcie odpuściła.<br />
Poszła w przeciwną stronę z opuszczoną głową, chyba płakała. Wywnioskowałem to po cichym szlochu oddalającym się z każdą sekundą.<br />
<br /></div>
<div>
Wiem o niej więcej, niż mogłoby jej się wydawać.<br />
W szkole obserwowałem ją od jakiegoś czasu, zaczynała mi się nawet podobać, ale wiedziałem, że gdyby dowiedziała się czym się zajmuję na pewno nie chciałaby mnie znać.<br />
<br />
Później dostałem to durne zlecenie i przyjąłem je jeszcze zanim dowiedziałem się kim będzie ta dziewczyna, której dotyczyło.<br />
<br />
Nie, poprawka, ja <u>nie miałem żadnego wyboru -</u> musiałem je przyjąć.<br />
<br />
Kiedy dowiedziałem się, że chodzi o Maddy chciałem odmówić, snułem plany jak się z tego wyplątać, ale wtedy szef zaczął mi grozić.<br />
<br /></div>
<div>
Co do mojego szefa, jest nim niejaki pan Richardson.<br />
Pewnie zastanawiacie się, kim jest ten człowiek i czego chce od Maddy?<br />
<br /></div>
<div>
Otóż jej ojczulek należy do gangu i to nie byle jakiego, ale do jednego z najniebezpieczniejszych gangów w Londynie - brzmi śmiesznie, ojciec mieszka w tym samym mieście co córka, podczas gdy ona myśli, że mieszka gdzieś w Europie i jest zwyczajnym bisnesmenem.<br />
<br />
Richardson również należy do gangu i od zawsze byli zaciekłymi wrogami, choć podobno dawno się przyjaźnili. Nie wnikam... w każdym razie podczas rozgrywki w pokera chcieli pokazać, który z nich jest lepszy i za...<br />
<br /></div>
<div>
Idąc ulicą nagle napotkałem przeszkodę. Spojrzałem w dół i zobaczyłem skąpo ubraną blondynkę siedzącą na chodniku.<br />
<br /></div>
<div>
- Już przy pierwszym spotkaniu? - zaśmiałem się, gdy spojrzała na moje krocze, które miała teraz na wprost siebie.<br />
Podałem jej rękę, a kiedy wstała uważnie obejrzałem każdy centymetr jej ciała - może jakoś ci to wynagrodzę? - poruszyłem znacząco brwiami na wypadek gdyby nie zrozumiała.<br />
<br /></div>
<div>
- Masz gumki? - yeah, od razu załapała.<br />
Pokiwałem głową na tak, bo prezerwatywy to dla mnie po prostu świętość, nigdy nie wiadomo kiedy przytrafi się okazja do ich użycia, a przecież bachora ani syfa nie chcę.<br />
<br /></div>
<div>
Dziewczyna była tak chętna, że bez wahania wsiadła do mojego samochodu i czekała aż zabiorę ją w miejsce, gdzie będziemy mogli się bliżej "poznać".<br />
<br /></div>
<div>
*Maddy*<br />
<br /></div>
<div>
Szłam ulicami tego przeklętego miasta; jeszcze przed chwilą jako-tako orientowałam się w terenie, ale teraz kompletnie nie wiedziałam gdzie się znajduję.<br />
<br />
Przechodnie dziwnie się na mnie patrzyli, ale co się dziwić, pewnie wyglądałam jak potwór.<br />
Sami pomyślcie - idziecie sobie ulicą, aż tu nagle mija was rozczochrana dziewczyna z rozmazanym makijażem i twarzą zapuchniętą od płaczu.<br />
<br /></div>
<div>
Nerwowo spoglądałam na komórkę, która nonstop dzwoniła.<br />
<br /></div>
<div>
Trzydzieści nieodebranych połączeń i dziesięć sms'ów od Harry'ego i dwadzieścia nieodebranych połączeń i piętnaście sms'ów od Chrisa.<br />
<br /></div>
<div>
Pewnie zapisał mi swój numer gdy spałam.<br />
<br /></div>
<div>
Wyłączyłam telefon nie wytrzymując już dźwięku wkurzającego dzwonka, który jeszcze do niedawna tak bardzo lubiłam.<br />
Chciałam być sama, pomyśleć w spokoju, zastanowić się nad tym wszystkim, może nawet uciec, byleby nie spotkać Harry'ego.<br />
<br /></div>
<div>
Weszłam do Starbucks'a i usiadłam przy oknie, by patrzeć jak zapada zmrok i zaczyna padać deszcz.</div>
<div>
Jedna kropla. Druga kropla. Trzecia, czwarta, dziesiąta...<br />
<br /></div>
<div>
- Boże, Maddy, co się stało?<br />
<br /></div>
<div>
Nie. Błagam, oby to nie było do mnie.<br />
<br /></div>
<div>
Odwróciłam się i napotkałam zatroskane oczy Leslie.<br />
Teraz trzeba wiać zanim zadzwoni do Harry'ego i powie mu gdzie jestem.<br />
<br /></div>
<div>
- Nic, tylko... muszę iść, cześć. - wysiliłam się na słaby uśmiech, co raczej wyglądało jakby przejechał po mnie tir, ale trudno.<br />
Niemalże wybiegłam na ulicę i pognałam przed siebie, jeszcze bardziej łkając.<br />
<br /></div>
<div>
*Leslie*<br />
<br /></div>
<div>
Coś mi tu nie grało.<br />
Maddy wybiegła jak poparzona gdy tylko mnie zobaczyła, do tego nie wyglądała najlepiej, chyba płakała.<br />
<br />
Zastanawiałam się, jak Harry mógł jej pozwolić na pałętanie się samej o tej porze i w takim stanie.<br />
<br />
Rozumiem, że nie można wymagać od niego, że będzie przy niej siedział i ją pocieszał, ale zostawić ją samej sobie w takiej chwili? Coś musiało się wydarzyć, bez powodu raczej by się tak nie zachowywała.<br />
<br /></div>
<div>
Mocno zaciągnęłam się powietrzem, gdy usłyszałam głos w słuchawce.<br />
Już miałam otwierać usta, by zwyzywać go jak tylko umiałam, ale w jego tonie dostrzegłam smutek, strach, zdenerwowanie i Bóg wie co jeszcze - od razu odpuściłam.<br />
<br /></div>
<div>
- Widziałaś gdzieś Maddy? Może z nią gadałaś, cokolwiek? Od paru godzin jej nie ma, nie wiem co się dzieje, pomóż mi. - po raz pierwszy odkąd znałam Harry'ego był tak bezradny jak w tym momencie.<br />
Po raz pierwszy miał taki smutny, przestraszony głos, martwił się.<br />
I nie zawahał się poprosić o pomoc. A przecież zawsze widział tylko czubek własnego nosa.<br />
<br /></div>
<div>
- Wiesz...jakby ci to powiedzieć...tylko mnie nie zabij - głośno wypuściłam powietrze - przed chwilą spotkałam ją w Starbucks'ie, ale uciekła...nie za bardzo wiem w którym kierunku.<br />
<br /></div>
<div>
Trzy, dwa, jeden...<br />
<br /></div>
<div>
- Dlaczego jej nie zatrzymałaś?! Do cholery, mogłaś zadzwonić wcześniej! Zaraz będę i módl się żeby była cała - wrócił Harry Styles, jakiego znałam nie od dziś. I zaraz tu będzie i będzie się na mnie wyżywał.<br />
<br />
To cały on gdy wpada w furię, widzi winę u wszystkich tylko nie u siebie.<br />
<br />
Współczuję Maddy kiedy już ją znajdzie. Na pewno nie pozostawi na niej suchej nitki i będzie jej to dłuuuugo wypominał.<br />
<br />
Ja jestem już przyzwyczajona do takich zachowań, ale mam obawy jak ona to wytrzyma. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
____________________________________________________________</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Tadam! :D</div>
<div>
Tradycyjne pytanie, podoba się? </div>
<div>
Komentujcie :)</div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com3