poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 12

*Perspektywa Maddy*
Siedzę w tej norze już drugi dzień i powoli zaczyna mi się tu nudzić...
Dostaję jakieś marne śniadanie i kolacje, z których i tak nie korzystam.
Wieczorem przychodzi jeden z pionków tego całego Richardsona (wiem jedynie jak ma na nazwisko) i na chwilę uwalnia mnie od tych pieprzonych sznurów, bym mogła wziąć prysznic.
Co jeszcze? Właściwie nic, praktycznie 24 godziny na dobę spędzam przytwierdzona do łóżka z zakneblowanymi ustami. Fajnie, co? Mam nadzieję, że wyczuwacie ten sarkazm.
Szanowny pan Malik nie raczył zaszczycić mnie swoją obecnością. No tak, zrobił swoje i moje dalsze losy ma w dupie. Nie mogę się doczekać aż ktoś zrobi ze mną cokolwiek, bylebym nie musiała tkwić w tych czterech ścianach. Niech mnie pobiją, zabiją, ale niech nie każą mi tu być.

Noc, za oknem ciemność. Oczywiście leżałam na łóżku i próbowałam zasnąć, gdy usłyszałam krzyki. No dobra, kulturalną wymianę zdań. Gdzieś między kilkoma głosami, usłyszałam Zayn'a. Po chwili drzwi otworzyły się z trzaskiem, a ja udawałam, że słodko śpię i nic nie słyszałam.
Ktoś pochylił się nade mną, muskając swoim ciepłym oddechem moją szyję. Otworzyłam oczy, zaciekawiona, kim może być owy "ktosiek".
- Spierdalamy, mała. - szepnął i zaczął pośpiesznie uwalniać mnie od sznurów.
Zaintrygowały mnie jego słowa. Dlaczego i gdzie?
Bez jakichkolwiek protestów posłusznie wstałam z łóżka i poszłam, a raczej zostałam pociągnięta, za brunetem. Zaraz nadarzy się świetna okazja do ucieczki.
Wyprowadził mnie na dwór i kazał wsiąść do czarnego samochodu, w tym samym momencie odwracając się do mnie tyłem, by zamienić słowo z jakimś facetem. Nie zwlekałam - dałam susa w stronę jakiegoś lasu, byle jak najdalej od tych ludzi. W jednej chwili znalazłam się między drzewami, między którymi można było się idealnie ukryć. Biegłam przed siebie, nie patrząc nawet pod nogi. Swoją drogą, to nie wiedziałam nawet, że mam taką dobrą kondycję. Za plecami słyszałam kroki , co sprawiało, że biegłam jeszcze szybciej. No ale oczywiście coś musiało stanąć mi na drodze. Będę do końca życia przeklinać kamień o który się potknęłam. Nie dość, że rozwaliłam sobie kolano, to jeszcze dopadł mnie rozwścieczony Zayn.
- Tak się bawić nie będziemy. Chciałaś, to kurwa teraz masz. - warknął i bez żadnego ostrzeżenia przełożył mnie sobie przez ramię, nie zwracając uwagi na kolano, z którego sączyła się krew. Trzymał mnie na tyle mocno, że czułam jego paznokcie wbijające się w moje ciało.
Jak się okazało, nie zdążyłam uciec zbyt daleko, bo po jakichś dwóch minutach zostałam dosłownie wrzucona do auta. Malik usiadł za kierownicą i ruszył w nieznaną mi drogę. Zresztą, cała ta okolica była mi całkowicie obca. Przez pierwsze pięć minut jazdy panowała cisza, gdy nagle On się odezwał.
- Możemy porozmawiać sobie inaczej. - powiedział, kładąc dłoń na moim poranionym kolanie, na co syknęłam z bólu - tak to się kończy, gdy próbujesz uciekać nie patrząc pod nogi.
Nie był zły, był przerażający, a jeszcze bardziej przerażające było to co mówił. Podziwiam go, no bo jak można tak szybko zmienić nastrój?


Zrzuciłam jego dłoń i wbiłam wzrok w szybę.
Dopiero po chwili dotarły do mnie jego wcześniejsze słowa. Ale...chyba nie zamierza mnie zgwałcić, prawda?
Łzy same napłynęły mi do oczu. Nienawidzę każdej pojedynczej kropli, która się z nich wylała!
Usłyszałam jedynie śmiech. Rzeczywiście, to było takie śmieszne...no po prostu umarłabym ze śmiechu, gdyby nie przeszywający na wskroś strach i ból.
Nasza "podróż" trwała jakieś 4 godziny, przez które zdążyłam się nieźle wyspać. Po tym, jak wyparowały ze mnie wszystkie emocje byłam wykończona. Nawet nie zastanawiałam się nad tym gdzie jedziemy i jaką głupotę właśnie robię (przecież podczas snu Zayn mógł ze mną zrobić co zechciał...chociaż w sumie i tak już to robił) i zasnęłam. Odpoczynek został mi brutalnie przerwany podczas mało delikatnej próby wyciągnięcia mnie z auta.
- Co do... - nie dokończyłam, bo ujrzałam znajomą twarz. I to z pewnością nie był Zayn...
KURWA, CZY JA MAM JAKIŚ PROBLEM ZE SOBĄ?
Nie, to nie możliwe... te niebieskie oczy, blond grzywka, ten zarost...
Ale jakim cudem On tutaj?
----------------------------------------------------
Wybaczcie, lubię was trzymać w napięciu. No po prostu musiałam!
Rozdział może nie jest zbyt długi, ale myślę, że się nie obrazicie.
A przy okazji dziękuję za 1000 wyświetleń! <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
PS. Rozdział nie sprawdzony, mogą być małe błędy. :)

3 komentarze:

  1. Kobieto jak mogłaś przerwać w takim momencie !!! Boże jak ja nie mogę doczekać się, aż Harry ją znajdzie. :) Kiedy kolejny ? Nie mogę się już doczekać.
    Kocham <3 Van
    http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeeju <3 kocham to jak piszesz <3

    OdpowiedzUsuń