poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 6

*Maddy*

Wpadłam do salonu, z którego dobiegała głośna muzyka i śmiechy.
Styles postanowił się zabawić?

Najpierw doprowadza mnie do płaczu, nic nie robi sobie z tego, że cały wieczór siedzę w pokoju, a teraz jeszcze urządza sobie imprezę? Pieprzony dupek.
Ale przecież czego innego mogłam się spodziewać po takim człowieku jak on.

Zobaczyłam trzech chłopaków - umięśnionego blondyna z kilkudniowym zarostem, zajmującego się muzyką i popijającego piwo; bruneta, równie napakowanego jak poprzedni kołyszącego się w rytm muzyki z drinkiem w ręku i chłopaka o kruczoczarnych włosach siedzącego na kanapie i, jak za pewne się domyślacie, sączącego alkohol.

Byli podobni do Harry'ego, wyglądali dość niebezpiecznie. Czyżby ich charaktery również przypominały charakter Stylesa?

Jesteś głupia, Maddy. To jego znajomi, skoro się z nimi dogadał, to na pewno mają z nim coś wspólnego.

Oprócz nich, były jeszcze dwie dziewczyny. Brunetka i blondynka. Ta druga stała obok Harry'ego, klejąc się do niego jak jakaś dziwka.

Zresztą tak właśnie wyglądała - krótka sukienka eksponowała jej duże piersi i równie wielką pupę. Szczerze? Wyglądała jak plastikowa lala.

Brunetka była ubrana w nieco dłuższą, czarną sukienkę i chyba jako jedyna z całego tego towarzystwa była całkiem trzeźwa, tak mi się wydawało.

Styles, widząc moje zakłopotanie wygiął usta we wredny uśmieszek i zaproponował blondynie pójście na górę.

Będą teraz to robić? Wyjdą tak po prostu, na oczach wszystkich, a później wrócą i będą udawać, że nic się nie stało?
Nie powinno cię to obchodzić. Odezwała się moja podświadomość.

Dziewczyna poszła przodem, wymijając mnie i rzucając tylko ciche "Claudia".
Brunet poszedł za nią, obdarzając mnie przelotnym spojrzeniem. No i zostałam sama z jego znajomymi.

Przyglądałam się im, z czego tylko ten siedzący na kanapie raczył odwzajemnić spojrzenie.
Wydawał się być dość sympatyczny w porównaniu do reszty, która nawet nie zwróciła na mnie uwagi.
Gdy już miałam wracać na górę, do swojego pokoju, dziewczyna się odezwała.

- Nie radzę ci tam teraz iść. Zgaduję, że jeszcze nie widziałaś Stylesa w akcji. - poruszyła znacząco brwiami, chichocząc.

Jeszcze? Czy ona właśnie zasugerowała, że ja i Harry coś...

Pokiwałam przecząco głową. Gdy miałam otwierać usta, by coś powiedzieć, znów się odezwała.

- Tak w ogóle to jestem Leslie, to Josh - tu wskazała na stojącego obok bruneta, później na siedzącego na kanapie - to Will, a to...

- Christopher. I nie udawaj takiej świętej, jestem ciekawy dlaczego cię jeszcze nie przeleciał. - zarechotał ten od sprzętu.

Ah, czyli miałam rację, ktoś, kto zadaje się z Harrym nie może być miły.

- J-ja... nie jestem dziwką... - zdobyłam się na wypowiedzenie tych kilku słów.
Powiedziałam prawdę - nie sypiam z pierwszym lepszym, mam swoją godność.

 Pfff, godność. Przyznaj, że nikt cię nie chce. I znów odezwała się moja podświadomość.

- Eh i tak byś się nie nadała. Pewnie słabo obciągasz i jeszcze te odstraszające blizny...ale do psychiatryka by cię przyjęli.

Spojrzałam na ręce. Długie rękawy idealnie zakrywały rany, więc skąd...?
Poza tym, jak można być takim chamem?!

Moje oczy momentalnie się zaszkliły, a na twarz wdarł lekki grymas.

Przyzwyczaiłam się, że ludzie zadają ból, rzadko ruszały mnie takie słowa. Ale teraz?

Nie miałam wyjścia - wyszłam z domu i w dupie miałam to, czy Harry pobije mnie za to, że złamałam obietnicę, mimo że nie chciałam odchodzić gdzieś daleko.
Nie mogłam dłużej przebywać w tym towarzystwie, ani nie mogłam pójść na górę. Na samą myśl, że mogłabym w "czymś" przeszkodzić parze chciało mi się wymiotować.

Usiadłam na schodkach prowadzących do domu i odpaliłam papierosa. Tego mi właśnie brakowało.
Nikotyna działała na mnie uspokajająco.
Palę, odkąd próbuję przestać się samookaleczać, jakoś trzeba sobie radzić.

Siedząc tak, nie zauważyłam, że ktoś się dosiadł.

Spojrzałam na jego twarz i mimo panujących ciemności rozpoznałam Willa.
Tego, który wydał mi się najnormalniejszy.

- Nie przejmuj się tym palantem, on taki jest. Najpierw mówi, później myśli. A co do Harry'ego...powiedz mi szczerze, czujesz coś do niego? - zaczął do mnie mówić.
Słuchałam go, lecz myślami byłam całkowicie gdzie indziej. Dopiero gdy skończył, zrozumiałam, o co mu chodzi.

Czuję coś do Harry'ego? Nie, przecież on nie ma uczuć, w takim kimś nie można się zakochać.

Czyżby? 

- Nie, nigdy! - zaprotestowałam, może trochę za głośno.
Wkrótce tego pożałowałam, bo brunet w tylko się zaśmiał i na pewno mi nie uwierzył. Nie umiem kłamać.

- Jesteś pewna?
- Tak.
- Kłamiesz.
- Tak. Nie! To znaczy... nie wiem. - kurwa! Nie, nie, nie... po co się odzywałam, po co w ogóle wychodziłam na ten cholerny dwór, po co...

- Dużo się przy nim wycierpisz, ale możesz go zmienić, jeśli tylko będziesz chciała.  - niebezpiecznie spoważniał.
To brzmiało jak ostrzeżenie.

Właściwie, co miał dokładnie na myśli?

Chłopak chyba czytał mi w myślach, bo natychmiastowo zaczął wymieniać powody, dlaczego powinnam uważać na loczka.

- On jest nieobliczalny, niebezpieczny. Boi się zakochać, wiesz ile lasek przewinęło się przez jego łóżko? I z żadną nigdy nie łączyło go nic więcej. Ale ma też drugą stronę, którą znają tylko nieliczni. Jest wrażliwym chłopakiem, czułym, kochającym. Naprawdę, jesteś pierwszą dziewczyną, której pozwolił u siebie spędzić dłużej niż jedną noc. Przy tobie zwalnia i mimo , że próbuje się przed tym bronić i udaje, że go nie obchodzisz, ja to zauważyłem. Znam go nie od dziś, dlatego wiem co mówię. Daj mu szansę. - uśmiechnął się smutno i zostawił mnie samą.

Milion myśli na sekundę pojawiało się w mojej głowie.
Nie możliwe, żeby Harry też coś do mnie czuł.
Zaczęłam jeszcze raz intensywnie analizować wszystkie słowa Willa, później jeszcze raz i znów...

I nagle zamarłam.

Unosząc głowę zobaczyłam postawną sylwetkę, stojącą przede mną. Kto znów?

Nie mogłam dostrzec jego twarzy, ale byłam pewna, że to mężczyzna.
Oddychał powoli i ciężko, ja za to szybko i nerwowo. Strach? Nie, to nie to.
Byłam po prostu wściekła, że nie wiem co się wokół mnie dzieje. Że nie potrafię rozszyfrować Harry'ego, już wszystko było mi obojętne...

Postać nadal mi się przypatrywała, a ja jedyne co mogłam zrobić to tylko spuścić głowę i czekać.
Niestety, trwaliśmy w tej ciszy przez około pięć minut. W końcu nie wytrzymałam.

- Co się tak gapisz? Możesz mnie zabić, tylko szybko. - mruknęłam.

Do moich uszu dobiegł cichy śmiech. Nie dane mi było zobaczyć kim była tajemnicza postać, ponieważ zniknęła.
Dosłownie rozpłynęła się w mroku. Tym razem usłyszałam kroki i otwierające się drzwi, w których pojawiła się brunetka z łagodnym wyrazem twarzy.

- Chodź do nas bo zmarzniesz. Harry raczej nie chciałby, żebyś się rozchorowała - posłała mi delikatny uśmiech, jakby próbowała dodać mi otuchy. Zaczynam ją lubić, wydaje się być okej w porównaniu z tamtą lalunią.

Poszłam za nią do salonu, gdzie wszyscy byli już nieźle wstawieni.
 Zastanawiało mnie jakim cudem temu całemu Willowi udało się tak szybko doprowadzić do takiego stanu, przecież kiedy ze mną rozmawiał był trzeźwy.
 A teraz? Ledwo utrzymywał się na nogach.
Nie zdziwiłabym się, gdyby był pierwszym lepszym szczeniakiem, albo mną - mam słabą głowę do picia - ale w towarzystwie Harry'ego na pewno często pił.

Jeśli chodzi o Harry'ego, siedział na kanapie, trzymając na kolanach tą...jak jej było? O, Claudię.

Gdy weszłam, ta natychmiastowo obdarzyła mnie tryumfującym spojrzeniem, oznajmiającym "Widzisz? On jest mój. Trzymaj się z daleka".

Spuściłam głowę i poszłam za Leslie do kuchni.

- Wyluzuj się trochę. To ci pomoże - podała mi drinka. Zaprzeczyłam ruchem głowy i cofnęłam się o krok - podobno palisz, więc myślałam, że alkohol nie jest ci obcy...

Nie wytrzymałam.

- Skąd wiesz że palę?! I skąd ten idiota wiedział o tym? - zaznaczyłam ostatni wyraz, błagając w duchu, by zrozumiała co miałam na myśli.
Ręką wskazałam na Christophera, który po chwili stał tuż za mną, i o mało nie oberwał gdy zaczęłam wymachiwać rękami.
Złapał mnie za nadgarstek, sprawiając przy tym, że syknęłam z bólu.

- Stąpasz po kruchym lodzie, dziewczynko. - powiedział zirytowany.

Po co się tak darłaś, Madeleine? Życie ci nie miłe?

Odwróciłam się do niego przodem i napotkałam złość w niebieskich oczach.

Jezu, ten koleś jest całkowicie znerwicowany. Żeby tak wkurzać się o jakieś wyzwisko i to w dodatku denne, bo mojego autorstwa?
Zresztą, Harry też wkurza się o takie drobnostki. Niedorzeczne.

- Odwal się. Prawda boli? Nikt jeszcze nie powiedział ci prosto w twarz, że jesteś I.D.I.O.T.Ą? No to patrz - wysyczałam pewna siebie, po czym zaczęłam powtarzać słowo "idiota", patrząc mu w oczy.

Zamknij się, zaraz oberwiesz. Podpowiadała podświadomość.
Ale ja musiałam dać upust emocjom, które mną teraz zawładnęły.
Nie przestraszy mnie, choćby miał mnie zabić. Nie dam się.

Już wszyscy wiemy, jak bardzo łatwo mnie zdenerwować...

No właśnie, więc kto tu jest znerwicowany?

Gdy blondyn był o krok od wymierzenia mi bolesnego policzka, a może nawet zapoznania mnie ze swoją pięścią, jego ręka bezwładnie zawisła w powietrzu.
Zdziwiona popatrzyłam za niego.
Styles wpatrywał się we mnie pustym wzrokiem, trzymając rękę Chrisa w powietrzu.

Czułam się jak nastolatka, która zaraz zbierze niezły opieprz od swojego ojca.
Na to porównanie uśmiechnęłam się w duchu, lecz gdy usłyszałam trzask otrząsnęłam się i zobaczyłam jedynie kłócących się chłopaków, a później odciągających ich od siebie Willa i Josha, krzyk Claudii i ciągnącą mnie za ramię  Leslie.

Narozrabiałam.

To przeze mnie ta cała bójka.

Mimo wszystko to było fajne uczucie, ta świadomość, że dwóch przystojniaków tłucze się z twojego powodu.

Ty głupia egoistko, oni mogli sobie coś zrobić!

Po załagodzeniu sprawy, wszyscy byli wkurzeni, ale jeszcze bardziej zmęczeni. Spaliśmy w jednym, wielkim salonie. Na podłodze, na kanapie, fotelach... gdzie tylko się dało.

___________________________________________________________-

Długi rozdział wyszedł. :D Jestem z niego zadowolona, a wy? Hahaahahaha, o ile ktoś czyta rzecz jasna. :)

2 komentarze: