wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 7

*Maddy*

Obudziłam się o ósmej pod wpływem czyichś rąk błądzących po moim ciele.
Przetarłam zaspane oczy i postanowiłam sprawdzić co się dzieje.
Zaczęłam się dusić, kiedy spotkałam rozbawione oczy blondyna pod sobą.

Wszystkie wydarzenia z wczorajszego wieczoru powróciły w jednym momencie.
Wyzwiska, bójka, jego wkurwione oczy...

A teraz leżałam na nim, próbując sobie przypomnieć jakim sposobem znalazłam się w takim położeniu. Od razu zerwałam się na równe nogi.

- Spadłaś w nocy z kanapy i powiedziałaś żebym cię przytulił. - powiedział wstając i unosząc ręce w obronnym geście.
Zdziwiło mnie to, że w jego głosie nie dostrzegłam chamstwa. Może żałuje wczorajszego zachowania?

- Nic takiego nie pamiętam, a wczoraj nie piłam. Wiec musisz wymyślić coś lepszego. - odparłam ironicznie i rozglądnęłam się po pomieszczeniu.

Wszyscy jeszcze spali, a wyglądało to conajmniej komicznie; Will leżał na brzuchu Leslie, a ona sama trzymała rękę na jego twarzy pełnej śladów po szmince.
Nie chcę wiedzieć czyja to szminka, byli tak pijani...

Wybuchłam śmiechem gdy zobaczyłam usta śpiącego Harry'ego wymalowane tym samym kosmetykiem.

Jezu, co oni musieli wyprawiać.

Zaraz obok Stylesa spokojnie spała Claudia, chociaż nie wiem jak to możliwe w takiej pozycji.
Była powyginana w taki sposób, że miałam obawy co do stanu zdrowia jej kości.

Hahaha, obawy. Jak się trochę pomęczy z obolałym ciałem, to może nauczy się umiaru. Zarówno w piciu jak i...

- Nie rób im zdjęć, to niegrzeczne! - palnęłam wyrywając komórkę z rąk Chrisa. Zaczął się śmiać.
- Powiedz, że żartujesz.
- Mówiłam całkiem poważnie.

Jeszcze głośniejszy śmiech, jednak nie był wredny. Wyluzowałam się i przyłączyłam - muszę się nauczyć podchodzić z dystansem do takich sytuacji.

- A was to porąbało, czy tylko udajecie? - wymamrotał pod nosem podnoszący się z podłogi Styles.

Trzymał rękę na czole i jęczał z bólu. Skierował się do kuchni, lecz przez przymrużone powieki niezbyt dobrze widział, więc wpadł na ścianę, a ja i Chris zaczęliśmy się zwijać ze śmiechu.

- Zamknijcie się już i dajcie mi tabletki bo zaraz zejdę. - warknął brunet.
Chris wykonał jego polecenie, jednak na jednym razie się nie skończyło.

Harry wyręczał się biedakiem jak tylko mógł, wkrótce reszta również potrzebowała pomocy i razem z Christopherem biegaliśmy do kuchni i z powrotem.

Jak się nie umie pić, to się nie pije - powtarzałam to zdanie bez przerwy, wkurzając tym znajomych. Tak chyba mogę ich nazwać.

Moje relacje z Chrisem uległy ogromnej zmianie. Chłopak okazał się być w porządku, po prostu źle zaczęliśmy.

Po południu wyszliśmy na taras zostawiając skacowanego Harry'ego i Josepha w domu. Dziewczyny i Will przed chwilą pojechali do domów, bo doszli do siebie.
Z pozostałą dwójką było trochę gorzej. Intrygowało mnie jedno - przecież Chris też z nimi pił, a mimo wszystko był czysty jak łza.
Żadnego kaca, choć też wlał w siebie sporo procentów.

- Przepraszam za wczoraj; nie wiedziałem, że tak się tym przejmiesz - odezwał się przerywając nieco uciążliwą ciszę.

- Nie ma sprawy, zapomnijmy. - posłałam mu lekki uśmiech.
Wszedł do domu, mówiąc, że za chwilę wróci.
Gdy tak się stało, przyniósł piękną brązową gitarę akustyczną.

- Grasz? - wydusiłam z siebie, wytrzeszczając oczy. Nie odpowiedział mi, lecz usiadł na przeciwko i zaczął śpiewać jakąś balladę, lub coś takiego.
 Kiedy opuszki jego palców ostatni raz musnęły struny instrumentu z moich ust wydobyło się ciche westchnienie.

Ja też gram, ale nikt jeszcze o tym nie wie. I raczej nikt się nie dowie, nie chcę zrobić z siebie pośmiewiska.
Uwielbiam muzykę, szczególnie tą tworzoną przeze mnie.
Wyrażam swoje uczucia w słowach piosenek, później dodaję melodię i w taki sposób mam już kilka gotowych piosenek, których i tak nikt nigdy nie usłyszy.

- A ty? - zrobiłam zdziwioną minę na zadane pytanie - grasz? Śpiewasz? Cokolwiek?
- Nie - od razu zaprzeczyłam.
Gdyby się domyślił, mógłby kazać mi zagrać, czego absolutnie nie chciałam.
- Kłamiesz.

Naprawdę jestem w tym aż tak cienka?

- Naprawdę.
- Zagraj mi coś.
- Nie umiem, serio. - broniłam się przed tym jak mogłam, lecz bez sensu. Ten osioł zmusił mnie poprzez gilgotanie - mój słaby punkt. - dobra, zaśpiewam, tylko puść! Błagam!

Odsunął się, widocznie zadowolony.

Zaczęłam śpiewać piosenkę, którą sam mi wybrał. Na początku niepewnie, lecz po chwili się rozluźniłam i zamknęłam oczy, poddając się muzyce.
Niebawem chłopak się do mnie przyłączył i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że brzmieliśmy całkiem dobrze.

*Chris*

Maddy ma boski głos, dlaczego nigdzie nie występuje? Taki talent rzadko się spotyka,

Spojrzała na mnie pytająco - pewnie chciała wiedzieć czy mi się podobało... mało powiedziane.

- Dziewczyno, co ty tu jeszcze robisz? - uśmiechnąłem się.
Z takim głosem powinna już dawno pojechać w świat, robić karierę...

Była wyraźnie zdziwiona moją reakcją, lecz widocznie jej ulżyło.
Ma nieprawdopodobnie niską samoocenę, to widać od pierwszego wrażenia, jedynie nie mogę pojąć dlaczego tak jest.





Jej kąciki ust uniosły się, a oczy rozweseliły.

- Teraz jeszcze zagraj do tego na gitarze. - zaproponowałem, lecz pokiwała tylko głową.
- Innym razem.

Polubiłem ją, myślę, że ona mnie też.

*Harry*

Siedziałem w kuchni z Joshem, gdy do moich uszu dobiegł jej kojący głos.

Śpiewa? Maddy śpiewa dla Chrisa?

Oboje siedzieli na tarasie, więc nie widzę innej opcji. Wczoraj chcieli się pozabijać, a dziś wielcy przyjaciele od siedmiu boleści.

Zazdrość, Styles? 

Poszedłem w stronę, z której dobiegał przepiękny śpiew.
Nawet nie zauważyli, że bacznie im się przyglądam.
Swoją drogą, niezły bajerant z tego mojego głupiego przyjaciela.

Od zawsze był typem podrywacza, ale nie przeszkadzało mi to, dopóki nie zaczął bezczelnie podbijać do Madeleine.
Kurde, już popadam w paranoję. Przecież jestem taki sam jak on.

Westchnąłem, opierając się o framugę drzwi. Brunetka spojrzała na mnie a uśmiech zszedł jej z twarzy. Czy jestem aż tak straszny?

- Ładnie. - wydobyłem z siebie coś w stylu "pochwały", lecz trochę słabo mi to wyszło.
Przyznam, że rzadko kogoś chwalę... przecież to mnie się chwali.

Znów się uśmiechnęła, jakby kamień spadł jej z serca. Pewnie myślała, że będę wkurzony i się na nią wydrę.
No cóż, nie dziwię się jej, sam doskonale wiem jaki jestem.

Zawahałem się, czy nie usiąść obok niej i nie wyznać jej tych wszystkich uczuć, które tłumię w sobie od jakiegoś czasu, ale wystarczyło jedno spojrzenie blondyna i opanowała mnie złość.

- Maddy, zostawisz nas na chwilę samych? A i możesz wyjść, tylko nie za daleko i weź telefon. - dobra, to zabrzmiało conajmniej dziwnie.

Nie martwię się o nią, nic z tych rzeczy, tylko po prostu nie chcę żeby jej się coś stało.

Kurwa, jednak się martwię.

Na odchodnym rzuciła mi mordercze spojrzenie.
Ją też łatwo wkurzyć, a jak już ją wkurzysz to masz równo przejebane.
Zdążyłem się o niej trochę dowiedzieć przez te kilka dni.

Gdy wyszła przygwoździłem przyjaciela do ściany i wysyczałem mu prosto w twarz.

- Tknij ją, a wylądujesz na pogotowiu.

Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
 Przyjaźnię się z nim parę ładnych lat, a teraz, na rzecz jakiejś dziewczyny tak po prostu o tym zapominam.
Ale nie, przecież to nie jest jakaś dziewczyna, to jest Maddy.

*Maddy*

O co mu do cholery chodzi? Jest zazdrosny o Chrisa, czy co?

Może Will miał rację, co do tego, że Harry coś do mnie czuje?

Ale ja nie mogę pozwolić sobie na bliskie relacje z takim kimś jak on.
Nie chcę wylądować w szpitalu psychiatrycznym, a gdybym dała się zranić, na pewno tak by się stało.

Nie mogę dopuszczać do siebie ludzi, a już szczególnie nie takich jak Harry czy Chris.

Kto wie, czym oni się tak naprawdę zajmują? Żaden z nich nie jest grzecznym chłopcem, to wiem, ale czy tylko to? Co jeśli któryś ściągnie na mnie kłopoty?

Skoro Styles pozwolił mi wyjść z domu poszłam do najbliższej galerii, bo zabrałam z domu zdecydowanie za mało ciuchów, a nie mogę wrócić po resztę - to byłoby podejrzane.

"Hej, Kate, wróciłam po kilka ciuchów, a zaraz znów wracam na obóz na drugi koniec kraju, to pa". Tak, do byłoby dość dziwne.

Moja siostra myśli, że jestem wolontariuszką i aktualnie przebywam na obozie, pilnując jakichś dzieci.
Bujna wyobraźnia, co?
Sama to wymyśliłam na poczekaniu, kiedy Harry siłą przyłożył mi słuchawkę do ucha.

Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, chociaż wtedy wcale nie było mi do śmiechu.

Przeraziłam się, gdy usłyszałam ten sam śmiech, co tamtej nocy pod domem.

Wtedy byłam wściekła i nie odczuwałam strachu, ale teraz trzęsłam się jak galareta i układałam w głowie czarne scenariusze.
Ktoś obrócił mnie przodem do siebie i uniósł mój podbródek, także chciałam czy nie, musiałam na niego popatrzeć.

Zayn.  Zayn, Zayn, Zayn... jego imię błąkało się po mojej głowie.

- Malik, idioto.

- Spodziewałaś się kogoś? - uniósł pytająco brew, chociaż dobrze znał odpowiedź skoro mnie śledził.

Z jednej strony poczułam ulgę, że to Zayn, a nie ktoś inny, obcy, a z drugiej jeszcze większy lęk spowodowany świadomością, że to właśnie ten sam Zayn Malik.

____________________________________________________________-

Polecajcie bloga, proszę! Chcę żeby ktoś to czytał, bo naprawdę wkładam w to ff całe serce. :(
Staram się jak mogę, serio. Myślę, że dobrze mi idzie, tylko brak czytelników...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz