piątek, 1 maja 2015

Rozdział 15

*Perspektywa Harry'ego*
Wczoraj dowiedziałem się, że mój szef nie żyje. I że mój kumpel tak naprawdę pracuje dla Richardsona. Już rozumiem dlaczego nie mogłem znaleźć Maddy, za każdym razem, gdy byłem prawie u celu Chris mówił o wszystkim Malikowi i się ulotniali. Martwię się o Madeleine, Malik na pewno nie traktuje jej za dobrze. Obawiam się najgorszego, że mógł jej nawet zrobić jakąś krzywdę...chyba wiecie co mam na myśli. Teraz, kiedy Smitha już nie ma, teoretycznie mogą robić co chcą. Oczywiście nie damy za wygraną, chłopaki z gangu już opracowują plan zemsty. Zastanawiam się, po co to zrobili, przecież wiedzieli, że teraz będą mieli u nas totalnie przesrane. Teraz się dopiero zacznie. A w tym wszystkim biedna, bezbronna Maddy. Ciekawe czy już wie. Co jeśli się załamie? Musi być silna, a ja muszę ją ratować.
Właśnie wybierałem się do Willa, by namierzyć dziewczynę. Na moje nieszczęście na ulicach panowały okropne korki.
*Perspektywa Maddy*
Trwałam w uścisku Zayna, gdy usłyszałam szyderczy śmiech tego pierdolonego Richardsona. Naprawdę był chory, chory psychicznie. Zachowywał się jakby go coś opętało.
- Dziewczynko, lepiej wykonuj polecenia i o nic nie pytaj. Ciebie Zayn też to się tyczy. - chłopak odsunął mnie od siebie i przelotnie spojrzał mi w oczy, chyba chcąc dodać otuchy. Nie wyszło ci, Malik.
- Ona nie będzie żadnym szpiegiem, rozumiesz?
- Widzę, że pałasz energią. Będziesz jej pilnował na wypadek gdyby jej coś odbiło, w takiej sytuacji będziesz mógł wybrać jej śmierć.
Zauważyłam jak mięśnie Zayna się napinają. Miałam przeczucie, że jeśli zaraz się nie uspokoi to może skończyć z kulką w głowie.
Gangster kiwnął głową na dość znajomych już dryblasów, a ci zaczęli okładać bruneta ciosami. Na początku się stawiał, ale co on mógł przy takich pakerach. Cierpliwie wyczekał, aż skończą.
- Radzę ci współpracować, inaczej zginiecie oboje. - rzucił Richardson i wyszedł, a 'współpracownicy' razem z nim. Zostaliśmy tylko ja, Christopher i zwijający się z bólu Zayn. Mimo bólu, Malik wciąż próbował zgrywać twardziela. Samodzielnie usiadł na kanapie, a Chris pobiegł do kuchni w poszukiwaniu apteczki. Uklękłam przed brązowookim i dokładnie zlustrowałam wszystkie siniaki, rany i obtarcia.
- To moja wina. Zayn, muszę zrobić to, co on kazał...
- Niczemu nie jesteś winna. Chciałem, to cię obroniłem. Fakt, że z marnym skutkiem... - ucichł i wbił we mnie wzrok - Zaufaj Harry'emu, a nic ci nie będzie.
W jego głosie rozbrzmiewał smutek, strach, gniew i...żal?  Nie pozwolę, żeby ktoś przeze mnie cierpiał. Nie, a już na pewno nie Zayn. Co prawda to on mnie tutaj ściągnął, porwał, ale musiał. Na pierwszy rzut oka widać, że tego żałuje.
Gdy Chris znalazł apteczkę, zaczęłam delikatnie opatrywać Zayna. Nie wydawał z siebie żadnych dźwięków, patrzył jedynie w moje rozbiegane oczy.
Kiedy już skończyłam, Zayn pociągnął mnie, sprawiając, że usiadłam mu na kolanach. Popatrzył mi w oczy u pogłaskał po policzku.
- Musisz słuchać Richardsona, tylko nie mów o niczym Harry'emu. Dopóki nie będziemy się stawiać nic nam nie grozi. Niedługo uwolnimy się od tego chorego starucha, Maddy, coś wymyślę.
Więc muszę wrócić do Stylesa i udawać, że jestem jedną z nich. Zostawić Zayna i robić swoje. Bałam się cholernie, o siebie, o Malika...bałam się też spotkania z Harry'm.
Chyba zaczynam coś czuć do Zayna.
*Perspektywa Harry'ego*
Stałem w korku i korzystając z okazji rozglądałem się. Wkrótce zobaczyłem ciemno ubraną dziewczynę, idącą chodnikiem. Kiedy mnie minęła, wydała mi się łudząco podobna do...
- Maddy! - wrzasnąłem wyskakując z pojazdu. Postać zatrzymała się i popatrzyła na mnie. Podszedłem do brunetki i przytuliłem ją - co ty tu robisz?
- Harry... uciekłam - zawahała się.
Byłem tak szczęśliwy, że wreszcie mogę ją przytulić!
- Wszystko będzie dobrze. Zemścimy się. Malik coś ci zrobił? - niepewnie pokiwała głową. Była taka...inna. Nie miałem pojęcia co się właściwie stało i jakim cudem udało jej się uciec, ale jedno było najważniejsze - była bezpieczna.
***
Zaprowadziłem dziewczynę do jej dawnego pokoju i pozwoliłem na odpoczynek. Na pewno była zmęczona tym wszystkim. Posiedziałem chwilę przy niej, aż zasnęła. Postanowiłem na razie nie poruszać tematu jej ojca.
Zszedłem do kuchni i złapałem za telefon. Zacząłem wydzwaniać do Willa, Josepha i Leslie, by powiadomić ich o znalezieniu Maddy. Wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu zdarzeń, bo za pewno zmęczyli się już tymi poszukiwaniami. Dodajmy, że szukaliśmy dziewczyny dzień i noc, bez przerwy. Cała trójka wkrótce pojawiła się w moim domu.
- Zamknijcie się, śpi. - skarciłem ich, gdy podekscytowani wtargnęli do środka. Rozumiem, że się cieszą, ale chyba nie zdają sobie sprawy, że teraz dopiero zacznie się wojna. Nie wiadomo, czy wszyscy przeżyjemy.
Przyjaciele usadowili się w salonie i od razu zaczęli wypytywać, gdzie znalazłem Maddy. Oczywiście chcieli ją obudzić, ale nie pozwoliłem im na to.
Kiedy tak rozmawialiśmy, do pomieszczenia weszła brunetka.
- Maddyyyyyyyy! - Leslie rzuciła się na nią, a ja miałem wrażenie, że zaraz ją udusi. Will również do nich dołączył, jedynie Joseph zaczekał chwilę i delikatnie przytulił dziewczynę. Tak, on był zdecydowanie spokojniejszy od tej dwójki.
- Przykro mi z powodu twojego taty. - rzucił Will. No myślałem, że mu tam kości połamię. Oczy brunetki momentalnie się zaszkliły i widziałem, że już za chwilę popłyną z nich gorzkie łzy, ale dziewczyna wciąż wstrzymywała się od płaczu.
- Will. - warknąłem i rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie, na co on poruszył tylko ramionami, mówiąc nieme "nie wiedziałem".
Chciałem przytulić Maddy, ale mnie odepchnęła. Co jest?
--------------------------------------------------------------------
Wpadajcie na mojego drugiego bloga http://onlywithyou1.blogspot.com/ :)
I komentujcie, bo motywacji brak...

1 komentarz:

  1. Boski !!!! Nie mogę doczekać się kolejnego

    Z mojej strony :
    Hej <3

    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział
    http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/
    Mam nadzieję , że się spodoba .
    Jeszcze raz zapraszam
    Van <3

    OdpowiedzUsuń