czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 18

*Perspektywa Zayna*
Martwiłem się o nią, bardzo. Nie wiem czemu to sobie robi. Nie chcę, żeby robiła sobie krzywdę.
Wiedziałem, że kiedyś nadejdzie ten moment, w którym będę musiał jej wyjaśnić moją relację z Harry'm. Prędzej czy później coś by zwęszyła, przecież nie jest głupia. A ten palant nie mógł wyrzucić wcześniej naszego wspólnego zdjęcia!
- Madeleine, masz rację. Przyjaźniliśmy się - wziąłem głęboki wdech - to było kilka lat temu, kiedy jeszcze nie mieliśmy problemów z prawem.  Później ja zacząłem handlować i przy okazji ćpać, a Styles zadłużył się u twojego ojca na kupę forsy. I tak zaczęliśmy się kłócić, a później staliśmy się wrogami, tak jak nasi szefowie. - na wspomnienie dawnej przyjaźni coś zaczęło we mnie pękać. Ale przecież nie mogłem pokazać, jaki jestem słaby, nawet przed nią. Znamy się z Harry'm od dziecka. Pamiętam, jak byliśmy jeszcze beztroskimi 14-latkami i wywijaliśmy żarty nauczycielom, rodzicom i znajomym. Jak przysięgaliśmy sobie, że nigdy nie pokłócimy się o żadną dziewczynę, bo nie one nie są tego warte. Żałuję, że nie zrobiliśmy niczego, by ta przyjaźń nadal trwała. - on znalazł sobie innych przyjaciół, już ich poznałaś. Ja też nie byłem lepszy. Nawzajem pokazywaliśmy sobie, jak bardzo mamy na siebie wyjebane. - spuściłem głowę, żeby nie patrzeć na jej smutną twarz.
Nie bądź cipą, stary!
Zaraz z powrotem uniosłem twarz i uśmiechnąłem się, by zatuszować cały ból po straconym przyjacielu.
- Rozumiem, że to miała być przyjaźń do końca życia...- powiedziała cicho, przewiercając mnie wzrokiem.
- Miała być... - podkreśliłem pierwsze słowo. Miała, ale nie jest - teraz twoja kolej.
Próbowałem się rozweselić, udawać, że wszystko po mnie spłynęło, ale w jej towarzystwie wiąże się to z nadludzkim wysiłkiem. Do tej pory tak dobrze było mi udawać...
*Perspektywa Maddy*
- Teraz twoja kolej.
Słysząc te słowa, starałam się udawać głupią, chociaż doskonale wiedziałam, co Zayn miał na myśli.
- Na co? - uniosłam brwi jak najwyżej, żeby okazać zdziwienie.
- Nie udawaj. - sztuczny (tak, zdążyłam zauważyć) uśmiech zszedł mu z twarzy, a wrócił ten sam Malik, którego się bałam.
Przełknęłam ślinę i już miałam się odezwać.
- Kiedyś robiłam to z powodu ojca, wiesz jaką krzywdę wyrządził mi, kiedy wyjechał - nie zamierzała przerywać, chciałam to już mieć za sobą, ale brunet się wtrącił.
- Co z twoją mamą? - spuściłam głowę i, ignorując jego pytanie, kontynuowałam.
- Potem starałam się to ograniczać, ale teraz wszystko wróciło. To idiotyczne, ale...
Na schodach rozległy się kroki. Spanikowałam i, gdyby chłopak w porę mnie nie pohamował, pewnie zaczęłabym krzyczeć.
- Idź, szybko! - szepnęłam i prawie wypchnęłam go przez okno. Kiedy już prawie był na zewnątrz, drzwi otworzyły się, a ja, nie wiedząc, jak zatrzymać Harry'ego wpadłam w nie i mocno uderzyłam głową o kant. Osunęłam się na podłogę i zmrużyłam oczy. Zasypiałam.
*Perspektywa Harry'ego*
Przestraszyłem się, gdy coś mocno przywaliło w drzwi, przez które wszedłem. Nie coś, a raczej ktoś. Dziewczyna osunęła się na podłogę i zamknęła oczy. O kurwa!
- Maddy, obudź się. Madeleine! -próbowałem ją ocucić, lecz na próżno. Położyłem ją na łóżku, po czym wyciągnąłem komórkę i wklepałem numer do Josepha. On będzie wiedział co zrobić,ja jestem zbyt zdernerwowany. Jeszcze zrobię coś debilnego...
A jeśli zrobiłem jej krzywdę?!
- Co? - usłyszałem po drugiej stronie. Fajne przywitanie.
Tak, mi też miło cię słyszeć.
- Przez przypadek przyjebałem Maddy! - odparłem, nie zastanawiając się, jak to może zabrzmieć. A jaki tego skutek? Sami widzicie...
- Uderzyłeś ją?! Czy ty... - przyjaciel już zaczynał mnie opieprzać, ale po pierwsze nie chciało mi siętego słuchać, po drugie nie ma o co się mnie czepiać, a po trzecie, mamy gorszy problem! Ona nadal była nieprzytomna!
- Drzwiami!- przerwałem mu - przyjeżdżaj! - rozkazałem, po czym rzuciłem telefon na komodę i usiadłem przy brunetce, łapiąc ją za dłoń.
- Nie chciałem, przepraszam...- mówiłem jak do ściany. Powieki dziewczyny ani nie drgnęły. Do cholery jasnej, kiedy on tu będzie?!
Jak na życzenie, do pomieszczenia wparował mój przyjaciel cały zdyszany. Już miałem pytać, co się stało, ale nie dopuścił mnie do słowa.
- Korki były, musiałem zapieprzać na nogach. - podszedł do łóżka i uważnie zlustrował Maddy wzrokiem. Była okropnie blada.
-Kurwa, Styles. Coś ty tymi drzwiami robił? - warknął, a ja nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, bo momentalnie wyjął komórkę i zaczął coś klikać.
- Aż tak źle? - zapytałem głupio - zawiozę ją do szpitala.
- Tak, świetny pomysł żeby sprowadzić sobie policję na kark!
- No to co mam robić? - poczułem się bezsilny. Nienawidzę się tak czuć. Pewnie teraz zabrałbym ją do tego szpitala, a później trafił na komisariat. Myśl, Styles. Dobrze jest mieć choć jednego prawdziwego kumpla!
- Mam kumpla na czwartym roku medycyny. Coś tam wie. - wpisał obcy mi numer i zaczął z kimś rozmawiać. Nie przyzłuchiwałem się tej konwersacji, bo zapatrzony byłem w bladą twarz brunetki. Jak ja mogłem jej tak przywalić tymi durnymi drzwiami!
Po kolejnych dziesięciu minutach "lekarz" obejrzał już głowę Maddy. Stwierdził, że to w najprawdopodobniej wstrząs mózgu. Odprowadziliśmy go do drzwi i daliśmy poszkodowanej odpocząć.
- Ale on nas nie wsypie, co? - zapytałem niepewnie, gdy drzwi zamknęły się za kolesiem.
- Czy ty mnie masz za idiotę? Nawet gdyby chciał, to nie może. Mam na niego haka. - chłopak rozsiadł się na mojej kanapie, a ja zająłem fotel. No tak, zapomniałem, że mam do czynienia z geniuszem od takich spraw.
***
*Perspektywa Maddy*
Obudził mnie głos dobiegający z sąsiedniego pokoju, czyli sypialni Harry'ego.
Uniosłam głowę, lecz zaraz znów ułożyłam ją na poduszkę z powodu okropnego bólu. Dotknęłam ręką bolącego miejsca i poczułam bandaż. Chwila...
No tak! Był tutaj Zayn, usłyszeliśmy kroki,dostałam drzwiami...
O kurde! A jeśli Malik nie zdążył wyjść i Harry go zobaczył? Musiałam czegoś się dowiedzieć. Ściskając się za głowę stanęłam na nogi i delikatnie uchyliłam drzwi. Na korytarzu było pusto, a więcp poszłam w stronę pokoju Stylesa. Stanęłam pod drzwiami i nadstawiłam uszu.
- Stary, to jest to! Skoro już wiemy, gdzie są, będzie już z górki.Trzeba ich zaskoczyć. Tak. Myślę, że do następnego tygodnia zdążymy opracować plan. No, siema. - odskoczyłam w bok i poczułam kłucie w okolicach czoła. Tylko nie zemdlej! Do pokoju!
Zamknęłam za sobą drzwi i ułożyłam się na łóżku w takiej pozycji, w jakiej leżałam wcześniej, tyle żez dwa razy mocniejszym bólem. Zacisnęłam powieki i starałam się zapomnieć o wypadku, ale do cholery jasnej, to było nie do zniesienia!
Drzwi zaskrzypiały, podłoga zadrżała, a materac się ugiął. Ktoś usiadł obok mnie.
- Przepraszam, nie chciałem cię uderzyć. - usłyszałam rozżalony głos Harry'ego - muszę coś załatwić. Niedługo pozbędę się i Richardsona, i Malika, a ty bezpiecznie wróciszdo domu.
Podczas gdy brunet mówił, ja cały czas udawałam, że śpię. Nie wiedziałam, co mogłabym mu powiedzieć.
Ale... czy Styles właśnie powiedział, że pozbędzie się Zayna?!
Nie! Muszęgo ratować!
Opanuj się, Malik jest zawodowcem. Nic mu się nie stanie.
Rozum wiedział swoje, a serce nakazywało co innego. I co mam wybrać?
Odczekałam, aż Harry wyjdzie z domu i zwlekłam się z łóżka. Na głowę nałożyłam jakąś czapkę, która miała za zadanie zasłonić opatrunki. Wyszłam.
Właściwie to nie wiedziałam gdzie mam iść. Geniusz!
Szłam chodnikiem przed siebie, i łudziłam się, że może przez przypadek wpadnę na Zayna.Tak też się stało, tyle, że inaczej to sobie wyobrażałam...
Przede mną zatrzymał się czarny samochód. Za kierownicą siedział napakowany koleś, a obok...
- Stój! - Malik podbiegł do mnie i mocno szarpnął za ramię. Byłam zdezorientowana. A co, jeśli teraz zrobi mi krzywdę?
Chłopak zauważył moją reakcję i poluźnił uścisk. Posłał mi porozumiewawcze spojrzenie. Wtedy zrozumiałam, że mam grać.
- Gadaj, co wiesz! - zaczął wrzeszczeć. Kątem oka widziałam, że koleś w aucie uważnie przysłuchuje się naszej rozmowie.
- Nie wiem nic! - załkałam, by być bardziej wiarygodna.
- Maddy, powiedz mi. Tylko szeptem. - ściszył głos, a jego wyraz twarzy na chwilę złagodniał. Kierowca wysiadł z samochodu i przyglądał się nam z odległości kilku metrów.
- Znaleźli was. Zaatakują w następnym tygodniu. - szepnęłam, po czym krzyknęłam, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń - oni nie planują zemsty, boją się!
Facet zaśmiał się wypiął dumnie pierś. Łyknął haczyk.
Malik mrugnął do mnie i wrócił do samochodu. Odjechali z piskiem opon.
Więc... chyba mogę wracać. Malik już wszystko wie. Tylko co jeśli on wcale nie chce odejść z tej grupy, gangu czy co to jest? Jeśli to on jest tym złym, a ja mu pomagam? _________
Uwaga rozdział nie sprawdzony ;) kto czyta niech skomentuje. :)

2 komentarze:

  1. Genialny :) Tylko Maddy ma dylemat : Harry czy Zayn , Zayn czy Harry . Współczuje jej . Z niecierpliwością czekam na kolejny i zapraszam do mnie
    http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuuuu cudowny ! Ale ja tez bym nie umiala zdecydiwac <3

    OdpowiedzUsuń