*Perspektywa Harry'ego*
Bolało mnie to, jak na niego patrzyła. Jak ją dotykał, a ona mu na to pozwalała. Najbardziej bolał fakt, że ufała jemu, nie mi i to z nim spała. Mnie nie chciała nawet pocałować, a jemu się oddała. Byliby idealną parą, nie było tam miejsca dla takiego debila jak ja.
Chciałem udawać obojętnego, by nie okazywać tego cholernego bólu. Nauczyłem się tłumić uczucia, a ona z powrotem je we mnie obudziła. Czy chociaż odrobinę jej na mnie zależy?
Zayn trzęsie się jak galareta, gdy mówi o Maddy.
Cóż, moje serce również drży, tyle że tego nie widać. Dopiero teraz, gdy prosto w oczy powiedział mi, że się z nią przespał, wpadłem w szał i straciłem kontrolę.
Uderzyłem raz i drugi, ale gdy zamachnąłem się, by zrobić to po raz trzeci, sam oberwałem.
- Tak jej nie pomożecie!
Nie dawałem za wygraną do momentu, aż dostałem na tyle mocno, by stracić przytomność.
Śliczna brunetka o karmelowych oczach idzie w moją stronę z szerokim uśmiechem na twarzy.
Wiatr rozwiewa jej długie, gęste włosy, a oczy przepełnione są blaskiem.
Wyciąga rękę w moją stronę, a ja bez wahania ją łapię.
W tym samym momencie jej twarz rozpływa się w powietrzu, a do moich uszu dobiega stłumiony krzyk i męskie głosy.
Gdy próbuję się ruszyć, aby jej pomóc dostrzegam, że jestem na bagnach.
Szarpię się i walczę z żywiołem, lecz zapadam się z każdą sekundą coraz głębiej i głębiej.
Dziewczyna wciąż krzyczy, a ja nie mogę nic zrobić.
Otworzyłem oczy i otarłem spocone czoło wierzchem dłoni. Było ciemno, a nade mną pochylały się jakieś postacie.
- To tylko sen. - Maddy pogłaskała mnie po policzku, a ja się uspokoiłem.
- Wszystko z tobą w porządku? Kochanie, ja... - przymknąłem się, kiedy na jej miejscu pojawiła się twarz Williama. Popadałem już w paranoję. - kurwa. - przeklnąłem pod nosem i podniosłem się na łokciach.
- Aż tak? - Zayn kpił ze mnie, a sam nie zachowywał się lepiej.
*Perspektywa Maddy*
Drzwi się zamknęły, a ja zostałam sam na sam z obleśnym czterdziestolatkiem, który pożerał mnie wzrokiem.
Podczas gdy on wygodnie rozsiadł się w fotelu, wciąż stałam, nie wiedząc co zrobić.
Dlaczego nie mogłam leżeć związana w jakiejś piwnicy pełnej szczurów? Naprawdę, wolałabym to, niż bycie tutaj.
- Zatańcz dla mnie, skarbie. Chcę cię przetestować, zanim oddam cię innym.
Jego słowa mnie przeraziły. Dosłownie, wywołały u mnie panikę.
Mężczyzna zarechotał i wskazał gestem ręki, bym wykonała polecenie, jednak nie ruszyłam się z miejsca.
Po kilkunastu sekundach zniecierpliwił się i zbliżył się. Wzdrygnęłam się, gdy jego zimne ręce zaczęły ściągać ze mnie bluzkę. Zaczęliśmy się szarpać, ale nic to nie dało. Wkrótce zdarł ze mnie koszulkę i położył swoje ohydne łapska na moich biodrach. Głośno płakałam i próbowałam protestować, ale wydawał się tym nie przejmować.
Dopiero gdy drzwi się otworzyły przerwał na chwilę.
- Szefie, mam sprawę. - młody chłopak wszedł do pomieszczenia i skupił całą swoją uwagę na moim ciele.
Czy każdy facet taki jest?
- Przyjdź później. - byłam pewna, że teraz stanie się najgorsze, ale na szczęście chłopak nie miał zamiaru wychodzić.
- To ważne.
Richardson westchnął i kazał komuś odprowadzić mnie do... właściwie nie wiem jak to nazwał, ale wedle życzenia, trafiłam do jakiejś piwnicy.
- Maddy? - piątka oczu skupiła się na mnie. Cóż, wyglądałam fatalnie bez koszulki i z licznymi zadrapaniami na ciele. Czułam się równie źle.
Mulat bez ociągania otoczył mnie ramionami. Wtuliłam się w niego, wciąż cicho łkając. Wiedziałam, że ten koszmar się powtórzy, przecież nawet Zayn nie był w stanie mnie obronić.
- Co ten chuj ci zrobił?
- Kazał mi tańczyć, a ja nie chciałam. Powiedział, że chce mnie przetestować, zanim odda mnie innym.
Zauważyłam, jak Zayn z Harry'm wymieniają znaczące spojrzenia.
- Musimy coś zrobić.
*Perspektywa Zayn'a*
Czułem się cholernie źle, widząc zapłakaną dziewczynę, którą tak bardzo kocham.
Winiłem siebie za to, że pozwoliłem komukolwiek, by ją dotknął.
Wszyscy domyśliliśmy się planów tego pierdolonego starucha.
Zamierzał zrobić z Madeleine prostytutkę.
A ja nie zamierzałem mu na to pozwolić.
- Nie zachowujcie się jak szczeniaki. - Styles prychnął, na co spiorunowałem go wzrokiem. Zasrany gówniarz.
- Niedługo chłopaki nas stąd wydostaną. - odezwał się Joseph, obejmujący Kate. Widać, że dziewczyna nie wie jak zachować się w stosunku do siostry, którą przez tak długi czas okłamywała. Nie zmienia to jednak faktu, że się o nią martwi.
- Niedługo będzie za późno. - warknąłem, po czym mocniej przycisnąłem do siebie dziewczynę.
*Perspektywa Leslie*
Dowiedziałam się, że Zayn, Harry, Joseph, William, Kate i Maddy zostali porwani.
Przez kogo? Oczywiście, od razu się domyśliłam.
Nasi "współpracownicy" nie zamierzają w najbliższym czasie zbliżać się do Richardsona, zatem muszę działać na własną rękę. No, chyba, że Claudia zgodzi się mi pomóc, w co wątpię. Jest egoistką, jedyne co ją obchodzi to własny tyłek. Co z tego, że jest moją przyjaciółką.
Wiedziałam, że jeśli się nie pośpieszę, mogę ich już więcej nie zobaczyć.
Wiedziałam też, że będzie cholernie trudno ich stamtąd wyciągnąć, ale wolałabym sama zginąć, niż zostawić przyjaciół na pastwę losu.
_________________________________________________________
Przepraszam, wyszło mi kompletne gówno.
:/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz