sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 11

*Perspektywa Harry'ego*
Obudziłem się o dziewiątej i poszedłem do pokoju Maddy. Taki odruch - chciałem sprawdzić czy już wstała. Nie było jej w pomieszczeniu, zatem pewnie już siedziała na dole. Zszedłem po schodach i rozglądnąłem się po salonie. Nie było jej. Skierowałem się w stronę kuchni i zdziwiłem się, kiedy okazało się, że tam też jej nie ma. Czyżby urządziła sobie wycieczkę po Londynie? Nie, to nie możliwe, przecież coś mi obiecała. Miała nie wychodzić pod żadnym pozorem, chyba, że ze mną, lub jeśli na to pozwolę. Na blacie leżał mój telefon. Musiałem go tu wczoraj zostawić.
Odblokowałem ekran i zobaczyłem...sms'y. Do Zayna. To żarty?



O Boże...Malik musiał tu wczoraj być. A ty idioto musiałeś zostawić w kuchni komórkę!
Chce mnie skłócić z Madeleine, żeby później udawać tego dobrego. Chyba mu się udało przeciągnąć ją na swoją stronę...Jeśli przeczytała te sms'y - przeczytała, bo uciekła! - to mam problem. Mogłem jej bardziej pilnować, przecież widziałem co się dzieje, można się było spodziewać, że Malik znów coś wykombinuje!
Jeżeli do niego poszła, to jeszcze jest szansa. Teraz pewnie szuka go po mieście. Znajdę ją.
*Perspektywa Zayn'a*
Przyszła. Przyszła w miejsce, gdzie ostatni raz się widzieliśmy.
Podszedłem do niej od tyłu i złapałem ją za rękę.
- Wreszcie zmądrzałaś. - powiedziałem opierając głowę na jej ramieniu. Lubię straszyć ludzi.
Odskoczyła ode mnie i spojrzała jak na psychopatę.
- Nie bój się mnie. Przy mnie nic ci nie grozi, myślałem, że to zrozumiałaś. - wspominałem już, że jestem dobrym aktorem? Nie? No to wspominam.
- Zabierzesz mnie stąd? - zapytała cicho. Oj, nawet nie wiesz jak na to czekałem.
- Chodź. - wziąłem jej walizkę i poszedłem w stronę mojego samochodu. Zapakowałem ją do bagażnika, a dziewczynie otworzyłem drzwi od strony pasażera.
Posłusznie wsiadła i ja zrobiłem to samo.
- Chcesz coś na uspokojenie? - pokiwała głową. Podałem jej colę i kilka tabletek.
Za chwilę zaśnie, a ja będę miał nad nią pełną kontrolę. Szef będzie wniebowzięty.
*Perspektywa Harry'ego.*
Sprawdziłem wszystkie centra handlowe, kawiarnie, itd. w promieniu dwudziestu kilometrów. Oczywiście nie sam, pomogli mi w tym Will, Josh i Chris. Swoją drogą, kiedy oni zdążyli się tak zaprzyjaźnić z Maddy? Cała trójka była wyraźnie zaniepokojona jej zniknięciem.
Dobrze jest mieć takich przyjaciół. Poznaliśmy się gdy pokłóciłem się z Zayn'em. Teraz razem pracujemy.
Tak więc, nigdzie jej nie było. No to zajebiście. 
*Perspektywa Zayn'a*
Jechaliśmy dość długo, aż w końcu dotarliśmy do celu. Brunetka nadal słodko spała, nie spodziewając się tego, co zaraz ma się wydarzyć.
Zatrzymałem się pod obskurnym budynkiem na przedmieściach, gdzie umówiłem się z Richardsonem. Wziąłem dziewczynę na ręce i wszedłem do środka, po chwili znalazłem się w "biurze" mojego szefa. Położyłem Maddy na fotelu, lecz nie było jej dane to miejsce, bo zaraz weszło dwóch dryblasów i zabrali ją.
- No, panie Malik. Dobra robota. Teraz stary Smith będzie musiał oddać długi, bo przecież mam jego największy skarb, nieprawdaż? - ten gość czasami mnie przeraża. Oby tylko nie zrobił Madeleine krzywdy.
Sam ją tu przywiozłeś, wiedziałeś przecież po co to robisz! Grrr, no wiem przecież!
- Nie rób jej krzywdy, to nie jej wina. - za późno ugryzłem się w język. Kurde.
- Słucham? - powiedział bardziej do siebie niż do mnie - To już nie twoja sprawa, co z nią zrobię. Pilnuj Stylesa, żeby nam jej nie odbił.
Nie moja sprawa? Do cholery jasnej, on chyba nie zamierza jej wykorzystywać w ten sposób?! Przecież on ma prawie 50, a ona zaledwie 18 lat! Chyba są jakieś granice, no nie?!
Jeśli ją tu teraz zostawię, to nie wiadomo co przyjdzie do głowy temu staremu pajacowi.
Ten pajac to twój szef i lepiej go posłuchaj, skoro życie ci miłe.
Pokiwałem głową i wyszedłem z pomieszczenia. Na korytarzu rozległ się krzyk. A więc się obudziła.
Poszedłem za głosem i trafiłem do pokoju przypominającego celę więzienną. Jeden facet stał przy drzwiach, ale z racji, że mnie zna, wpuścił mnie bez wahania. Drugi właśnie zajmował się krępowaniem nóg i rąk dziewczynie. Obchodził się z nią mało delikatnie, bo z jej ust co chwilę wydobywały się okrzyki bólu i szlochanie. Płakała.
- Możecie iść, ja się tym zajmę. - nakazałem.
Popatrzyli na siebie znacząco i wyszli, zostawiając nas samych.
- Nie płacz. - przyłożyłem palec do jej drżących ust.
- Dlaczego to zrobiłeś? Oszukałeś mnie! - zaczęła jeszcze bardziej płakać, ale nie obdarzyła mnie ani jednym spojrzeniem. Nienawidzę, kiedy podczas rozmowy ktoś na mnie nie patrzy.
Uniosłem jej podbródek, zmuszając tym samym, by na mnie popatrzyła.
- Musiałem. - rzuciłem obojętnie -  nic ci nie grozi, o ile twój ojciec nie będzie się stawiać.
Było mi jej trochę żal, w końcu znalazła się tu przeze mnie. Mam nadzieję, że Smith odda po dobroci tą kasę.
- A jeśli będzie? - tego pytania obawiałem się najbardziej. Spojrzałem na nią, dając jej do zrozumienia, że w takiej sytuacji nie będzie za dobrze - czego wy od niego chcecie?
Westchnąłem. Styles jej nic nie mówił, no tak.
- Twój ojciec zadłużył się u mojego szefa. I to na grubą kasę, a teraz nie śpieszy mu się, żeby uregulować ten dług...
- Ty i Harry jesteście w jakimś gangu, tak?
Za dużo pytań. Nie mogę jej powiedzieć wszystkiego, na pewno się tego dowie, ale nie ode mnie i  nie teraz. Wzruszyłem ramionami i zmieniłem temat.
- Musze cię teraz związać. - zakleiłem jej usta taśmą i dokończyłem to, co zaczął Eric. Związałem ją, starając się zrobić to jak najdelikatniej - wszystko będzie dobrze - szepnąłem wychodząc.
Wiem, chujowo pocieszam, ale musiałem coś powiedzieć.
-------------------------------------------------------------------------------
Rozdział taki sobie, ale może jeszcze nie jest najgorszy. :)
Dodawajcie się do obserwatorów, wtedy będziecie otrzymywać powiadomienia o nowych rozdziałach.

1 komentarz:

  1. Nie mogę doczekać się kolejnego :) Boski !!
    W wolnej chwili zapraszam do mnie
    http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń