czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 9

*Harry*

Po rozmowie z Leslie niemal natychmiast wsiadłem do samochodu i pojechałem do niej.

Dlaczego nie zatrzymała Maddy, no kurwa dlaczego?!

Czasem poważnie zastawiam się czy ta dziewczyna używa czegoś takiego jak mózg.

Dobrze wiesz, że nic nie mogłaby zrobić. Obwiniaj siebie, gdybyś pilnował dziewczyny nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji.

Głupie sumienie, kazał ci się ktoś odzywać?

Gdy już znalazłem się w Starbucks'ie od razu wypatrzyłem Leslie.
Już miałem zacząć się na niej wyżywać, ale... nie teraz. W tej chwili liczy się tylko Madeleine.

Tylko dlaczego uciekła? Tak bardzo ma mnie dosyć? Chyba, że...

Malik. Kurwa, Malik.

Stał oparty o framugę drzwi śmiejąc się, pewnie ze mnie.
Momentalnie znalazłem się obok niego, przyciskając go do ściany.

- G.D.Z.I.E  J.E.S.T  M.A.D.D.Y?! - wysyczałem mu prosto w twarz, robiąc przerwy między wyrazami.

- Załamała się bidulka - zrobił niewinną minę. Zaraz go zmasakruję, obiecuję - dowiedziała się o tobie całej prawdy.

Jakiej kurwa prawdy?

Poluźniłem uścisk i nerwowo zacisnąłem szczękę. Mulat wyjął telefon i włączył nagranie.

- Ty...

Niestety nie zdążyłem dokończyć, bo chłopak wyrwał mi się i najzwyczajniej w świecie wyszedł.

To nie koniec, Zayn.

Przyjaciółka, widząc moją złość zaczęła mnie uspokajać, pocieszać, tłumaczyć coś... nawet nie wysilałem się, żeby jej posłuchać.

Wybiegłem z lokalu, w którym już zdążył zrobić się lekki zamęt i skierowałem się w stronę jakiegoś ciemnego zaułka.
W mojej głowie była jedynie pustka, nie wiedziałem co robić.

Harry Styles nie wie co robić, nieźle.

Brnąłem w ciemność, gdy usłyszałem szloch.
Podszedłem bliżej i zobaczyłem skuloną pod ścianą postać, ciemne włosy opadające na twarz pełną łez, kaptur na głowie...

- Maddy! Czy ty wiesz jak się o ciebie mar... - to słowo nie przeszło mi przez gardło.

Gdy podniosła głowę i spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami, przepełnionymi bólem, żalem i smutkiem coś we mnie pękło.

Nie zastanawiając się, podszedłem i przytuliłem ją, lecz w odpowiedzi otrzymałem tylko mocne odepchnięcie.
Uwierzyła temu imbecylowi.

- Posłuchaj mnie, Smith. To nagranie było sfałszowane, nigdy nie mówiłem nic takiego. Przysięgam.

- Nnie wierzę ci, Harry. - jej drżący głos odbijał się od ścian wokoło, trafiając do moich uszu i sprawiając, że chciało mi się wyć.

Odkąd u mnie zamieszkała, prawie codziennie płakała.
Przeze mnie, bo jestem pieprzonym egoistą i ważniejsza jest dla mnie kasa.
Ale teraz już nic nie będzie ważniejsze od tej prześlicznej, brązowookiej dziewczyny. Jej ojciec musi to jakoś przyjąć i w dupie mam jakie będą tego konsekwencje.

Zakochałem się. Jestem zakochany... w Madeleine Smith - córce mojego szefa.

- Błagam cię, musisz mi uwierzyć - szepnąłem ze łzami w oczach.

Brunetka wyraźnie zdziwiła się moją reakcją, no ale kto by się nie zdziwił.
Podjąłem kolejną próbę zbliżenia się, ale tym razem mnie nie odepchnęła.
Widząc, jak bardzo jest zmęczona bez zastanowienia wziąłem ją na ręce i wyszedłem z powrotem na ulicę. Wsadziłem śpiącą Maddy do samochodu i odjechałem, najciszej i najostrożniej jak to było możliwe, jakbym wiózł jakiś bezcenny skarb.

*Maddy*

Przyszedł po mnie.
Mało co się nie popłakał...on. Harry Styles; ten którego znałam i nienawidziłam zniknął, wyparował.

Może jednak ma jakieś uczucia?

Pozwoliłam się zabrać, ale to nie znaczy, że mu uwierzyłam.
Po prostu zrobiło mi się go szkoda.

A do tej sprawy jeszcze wrócę, nie pójdzie mu tak łatwo. Muszę wiedzieć wszystko.

*Następnego dnia*

Rano wstałam dość wcześnie, ponieważ mój sen został bezczelnie przerwany przez ból brzucha.

Zeszłam cicho po schodach, bo o ósmej Harry zazwyczaj śpi, a wolę się nie narażać.

Miałam nadzieję, że w kuchni znajdę jakieś leki, bo nie chciałabym, żeby sytuacja z wyjściem do apteki się powtórzyła.
Przemknęłam się do kuchni bez rozglądania po tym wielkim domu, już nauczyłam się go na pamięć, więc po co?

Kiedy przetrzepywałam szuflady w poszukiwaniu tabletek, nagle za sobą usłyszałam głos Harry'ego.

- Czego szukasz? - był... smutny?
I przede wszystkim, o tej porze już był na nogach?

Odwróciłam się i zmierzyłam go wzrokiem. Miał na sobie normalne ubrania dzienne - szary t-shirt z napisem, czarne rurki i białe trampki - a więc musiał wstać dużo wcześniej.
Jego loki ułożone były w perfekcyjnym nieładzie, co wyglądało bosko.
Oczy...zamarłam. Pierwszy raz widziałam w jego oczach strach.

- Ehm, niczego - odchrząknęłam i zarumieniłam się, przyłapując się na tym, że wgapiam się w jego twarz jak w obrazek.

Oparłam się o blat i spuściłam głowę, pozwalając moim włosom zakryć różowe policzki - coś się sta... - nie dane mi było dokończyć, bo zostałam usadzona na owym blacie, a coś miękkiego przywarło do moich ust.

- Maddy, wiem, że to głupie, ale zakochałem się. W tajemniczej brunetce o pięknych brązowych oczach i słodkim uśmiechu, na którą właśnie patrzę - uniósł mój podbródek, dając mi tym do zrozumienia, że mam na niego popatrzeć.
Spojrzał mi głęboko w oczy i oparł swoje czoło o moje, cały czas trzymając ręce na moich plecach.

Że co?! Co on...

Powiedz mu to, przecież on też ci się podoba! 

Wzięłam głęboki wdech, jakbym miała zaraz się udusić i chciałam już wyrzucić to z siebie. Co jak co, ale w wyznawaniu uczuć nie jestem zbyt dobra.

- Harry, bo ja też... - uciszył mnie pocałunkiem.

Wcześniejszy ból brzucha ustał, a w jego miejsce wskoczyły stada motyli. Haha, nigdy nie wierzyłam w te bajeczki o motylach w brzuchu, a teraz sama je czuję.
Ale nie, stop.
Odepchnęłam go i zeskoczyłam z blatu.

- Powiesz mi wreszcie coś o moim ojcu?

- Nie - znów się przybliżył i zaczął jeździć palcem po moim policzku, spoglądając na moje usta - już niedługo dowiesz się wszystkiego, na razie musisz wiedzieć jedynie, że nie możesz ufać  Malikowi. Pod żadnym pozorem.

Miałam już dość tego gadania, że niedługo wszystkiego się dowiem. Ja chcę już, teraz.

- Ale...

- Chcę dla ciebie jak najlepiej, rozumiesz? - powiedział nie odrywając wzroku od moich ciemnych tęczówek.
Kiwnęłam lekko głową i otrzymałam delikatny pocałunek.

Później Harry wyszedł bez słowa i przez większość dnia nie dawał znaku życia. On i te jego humorki.

Pff, zachowuje się conajmniej jak kobieta w ciąży.

Wrócił dopiero wieczorem i wreszcie usiadł ze mną przed telewizorem.

Nie odzywał się, a pokój przepełniała denerwująca cisza.

Nienawidzę, kiedy ktoś udaje, że mnie nie widzi. Chciałam mu pomachać ręką przed oczami i krzyknąć "tutaj jestem!", ale się powstrzymałam.

A właściwie zostałam powstrzymana w momencie gdy światła w całym domu zgasły.

_______________________________________________________----

Rozdział na prośbę dwóch czytelniczek Pauliny i Oli - gdyby nie wy, byłby pewnie później.
xD
Dzisiaj krótki, ale dość dużo się dzieje. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz